Wiedza bywała cholernie ciężka. W dosłownym sensie.
Genevieve z trudem utrzymywała w rękach stos ksiąg, w którego skład wchodziły chyba wszystkie możliwe podręczniki niezbędne na siódmym roku i pół biblioteczki lektur uzupełniających – czyli to, co było jej niezbędne do spędzenia kolejnej nocy w bibliotece, do której właśnie zmierzała. Mimo tego, że zapadł zmierzch, a uczniowie Hogwartu pośpiesznie wracali do swoich dormitoriów albo biegali do łazienek, dla niej dzień był jeszcze daleki od końca. Noc stanowiła dla niej najlepszą porę do nauki – w godzinach, w których wszyscy uczniowie już dawno znajdowali się w pokojach wspólnych swoich domów, a nawet nauczyciele nie przemierzali długich, kamiennych korytarzy, mogła w spokoju oddawać się swoim uczniowskim obowiązkom, mając pewność, że nikt jej w tym nie przeszkodzi. Genevieve przeskakiwała po dwa schodki, co jakiś czas podrzucając nieznacznie księgi, aby chociaż trochę zmniejszyć sobie ich ciężar; westchnęła z ulgą, kiedy wreszcie dotarła na pierwsze piętro i na końcu korytarza dostrzegła podwójne drzwi do biblioteki. Przyspieszyła kroku, myśląc jedynie o chwili, w której będzie mogła odłożyć opasłe tomy na swój stały stolik, przy którym od lat spędzała długie godziny. Smugi światła z ciężkich żyrandoli utkanych świecami przebijały się przez szereg barwnych witrażyków w drzwiach na pusty korytarz, a każda kolejna pokonana stopa znacząco je skracała, aż w końcu misternie zdobiona, mosiężna klamka znalazła się w zasięgu łokcia Genevieve. Nacisnęła ją, niebezpiecznie balansując stosem książek, z których te na samej górze powoli zaczęły się zsuwać; weszła do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi nogą i szybko prostując w ramionach tomy. Zdmuchnęła z twarzy zagubiony kosmyk włosów i powolnym ruchem odłożyła księgi na najbliższy stół, usilnie walcząc z chęcią niechlujnego rzucenia ich na blat. Była nieziemsko zmęczona, ale taszczenie ciężkich woluminów nie stanowiło nawet jednego procenta wszystkich składowych, które się na to złożyły. Na Merlina, ile by dała, żeby w końcu być sama!
W przeciągu milisekundy wciągnęła jednak na twarz swój najbardziej uprzejmy uśmiech i podeszła do pani Pince, która, chociaż udawała, że jest zajęta własną pracą, obserwowała ją kątem oka. Bibliotekarka z reguły nie przepadała za uczniami, a już na pewno nie ufała żadnemu z nich, kiedy ci przekraczali próg jej królestwa, ale Genevieve, jak zresztą u każdego innego pracownika Hogwartu, udało się u niej wyrobić określoną reputację – na tyle silną, że pani Pince zostawiała ją samą na całe noce w ogromnym pomieszczeniu pełnym książek, które wypełniała wiedza o najpotężniejszych aspektach magii.
– Dobry wieczór – rzuciła, a kącik jej wygiętych w uśmiechu ust nie zadrżał nawet na chwilę, chociaż kolana powoli odmawiały jej posłuszeństwa. – Zostanę dzisiaj tutaj trochę dłużej. Mam nadzieję, że to nie problem...?
Było to pytanie czysto retoryczne, zadawane ze zwykłej grzeczności, o której przy pani Pince nigdy nie można było zapomnieć. Bibliotekarka obdarzyła Genevieve cieniem wymuszonego uśmiechu, po czym sięgnęła po coś do szuflady w swoim masywnym biurku – chwilę później przesunęła po jego blacie duży, prosty klucz, porozumiewawczo unosząc jedną brew.
– Dziękuję, pani Pince. – Genevieve zgarnęła go z biurka, mimowolnie przesuwając palcem po zimnym metalu; otwierał drzwi do Działu Ksiąg Zakazanych. – Może się przydać.
Uśmiech zniknął z jej twarzy tak szybko, jak tylko udało jej się zniknąć z zasięgu wzroku Pince, wcześniej zgarniając ze stołu przy wejściu wszystkie swoje podręczniki. W bibliotece nie było już żadnego ucznia, ale książki, wcześniej pozostawione przez nich w losowych miejscach, z cichym świstem przelatywały nad jej głową, trafiając na swoje miejsca na regałach.
CZYTASZ
sztuka uwodzenia ♡ syriusz black
FanficStereotypów dotyczących uczniów ze Slytherinu było wiele. Wszyscy wiedzieli, że można ich rozpoznać na korytarzu po stalowym, pełnym wyższości spojrzeniu i postawie tak pełnej dumy, że aż zawstydzającej. Byli piekielnie inteligentni, niezależni, prz...