7. będą mówić

2.8K 244 81
                                    

– Pospiesz się! – W Genevieve uderzył jej własny płaszcz, rzucony przez Juniper. – Nie zamierzam się przez ciebie spóźnić na ostatni mecz Quidditcha w tym sezonie!

– Byłaby to nieopisana strata – mruknęła Genevieve, przewracając oczami i nakładając płaszcz. Westchnęła ciężko, jakby sama myśl o nadchodzącym meczu śmiertelnie ją wyczerpała. – Tyle lat, a ja nadal nie rozumiem, co wspaniałego w tym widzicie.

– Och, przecież wiesz. – Addison uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze, poprawiając pasek zielonej farby na policzku. – To jedyna okazja, kiedy możemy bezkarnie popatrzeć na najprzystojniejszych zawodników Gryffindoru i nikogo z naszego domu to nie zdziwi.

– Możesz być pewna, że niektórych z nich widuję już zdecydowanie zbyt często. – Sięgnęła po szczotkę, ostatni raz rozczesując swoje krótkie, czarne włosy.

– Viv, Potter to tylko jeden z nich – zaśmiała się Juniper, bladymi dłońmi obwiązując jej szalik wokół szyi. – Tylko pomyśl o Longbottomie...

W ich dormitorium rozległ się dziewczęcy chichot jej przyjaciółek, który może nawet zostałby uznany za uroczy przez wspomnianych przez nie Gryfonów, ale ona zignorowała go z takim samym stoickim spokojem, jak większość ich zachowań. Genevieve zacisnęła usta, wciskając dłonie do kieszeni. Rozbawione Addison i Juniper wyszły do pokoju wspólnego, nie przestając między sobą szeptać i żartować. Ruszyła za nimi, chociaż sam jeden Merlin wiedział, jak bardzo tego nie chciała.

Genevieve nie cierpiała Quidditcha – a to było chyba najdelikatniejsze słowo, które mogło wyrazić jej niechęć do tej gry, a już tym bardziej do szkolnych jej rozgrywek. Poza tym, że uważała oglądanie tego sportu za jedne z najbardziej nużących zajęć na ziemi, atmosfera, która towarzyszyła mu w Hogwarcie, też dokładała do tego swoje pięć sykli. Uczniowie różnych domów na czas meczu nienawidzili się z jeszcze większą zawziętością niż na co dzień, a większość z nich wydzierała się podczas kibicowania tak strasznie, że na następny dzień na lekcjach nie było nawet słychać szmeru z nadwyrężonych gardeł. Niestety, jako prefekt naczelnej pojawienie się na każdym meczu Quidditcha należało do jej obowiązków, a już tym bardziej wtedy, kiedy jedną z grających drużyn był Slytherin – wtedy była to również kwestia wizerunkowa. Jak mogłaby reprezentować swój dom, nie wspierając obecnością jego drużyny? Z powodu właśnie tych okoliczności przez cały sezon zaciskała zęby i ze sztucznym uśmiechem (chociaż nikt postronny nie miałby nawet powodu, by wątpić w jego wiarygodność) pojawiała się na każdych rozgrywkach, z zadowoloną miną wymachując srebrno-szmaragdowym szalikiem i myśląc tylko o czasie, który zmarnowała na trybunach. I tym razem podążała więc za swoimi przyjaciółkami, uważnie obserwując tłoczących się w pobliżu drzwi wyjściowych Gryfonów i Ślizgonów, którym udawało się jeszcze opanować emocje.

Błonia zdawały się niemal tonąć w morzu mieszających srebrno-szmaragdowych i złoto-szkarłatnych akcesoriów. Uczniowie nieśli ogromne, nieustannie powiewające dzięki magii flagi, wymachiwali swoimi szalikami, a nawet krawatami; na trawie poza główną ścieżką kilka osób ozdabiało sobie twarze barwami domów. Ich zaangażowanie, z każdym kolejnym rokiem coraz poważniejsze, niewątpliwie godne było podziwu. Wmieszały się w tłum; ścieżka prowadząca z zamku na boisko do Quidditcha była tak pełna uczniów, że nie dało się przez nią przejść bez potknięcia się o czyjąś nogę lub oberwania łokciem. Przepychała się między grupkami nastolatków, co rusz tracąc Addison i Juniper z oczu

– Niech to jasna... – wymamrotała cicho, kiedy ktoś przydeptał jej długi płaszcz. Wyrwała go, omal się przez to nie przewracając. Nienawidzę Quidditcha.

sztuka uwodzenia ♡ syriusz blackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz