28. Ice Skating

195 21 19
                                    

- Nie ma mowy.

Gerard zapierał się nogami i rękami, aby tylko nie wychodzić z domu w tą przeokropną pogodę. Jednak jego kochanek miał co do jego osoby kompletnie inne plany, niż zostanie w wygodnym i ciepłym łóżku.

- No proszę! Chcę spróbować czegoś nowego - dalej błagał, robiąc minę zbitego szczenięcia, która zawsze działała na sumienie Way'a. Czarnowłosy poczuł, jak jego silna wola już nie jest taka silna. Nienawidził zimna, to fakt, ale szczęście jego drugiej połówki chyba liczyło się bardziej, niż jego zmarznięty tyłek, nieprawdaż?

- Zgoda, ale na maks godzinę i potem zabierasz mnie na kawę - postawił swoje warunki i szybko uzyskał odpowiedź. W jego głowie zrodził się plan, a raczej ponowił się, ponieważ już wcześniej rozmyślał na ten temat.

- Wiedziałem, że ulegniesz! - niższy usiadł na jego kolanach i zaczął całować każdy skrawek jego twarzy. - Będzie super, zobaczysz - cieszył się niczym małe dziecko.

Po niespełna godzinie oboje stali przed wyjściem z domu Gerarda. Wyższy był ubrany w najgrubszy, czarny płaszcz jaki tylko znalazł w szafie, do tego jego ulubiony czarno-granatowy szalik i jakieś ciepłe buty za kostkę. Czapki nie miał, ponieważ nienawidził ich całym sercem i uważał, że dzięki nim wygląda jak mufinka. Tak, mufinka.

Za to Frank nie przemyślał do końca swoich wyborów, jedyne co w jego ubiorze faktycznie było ciepłe, to kurtka z puchatym kapturem. Z czasem żałował nawet swoim rękawiczek pozbawionych palców, przez które miał wrażenie, że zaraz je sobie odmrozi. Na szczęście, od tego uratowała go kieszeń i dłoń Gerarda, która przyjemnie ogrzewała jego.

Szli przed siebie śmiejąc się i rozmawiając na różne głupoty do momentu, w którym nie dotarli do miejsca w którym było lodowisko. Na ten widok czarnowłosemu zrzedła mina, a na twarzy niższego pojawił się jeszcze szerszy uśmiech. Najśmieszniejszy w tym wszystkim był fakt, że żaden z nich nigdy nie jeździł na łyżwach i nie mieli pojęcia jak to się robi. To jednak nie gasiło zapału bruneta, który ciągnął za sobą wyższego chłopaka do wypożyczalni.

- Nienawidzę Cię za to - powiedział Way, gdy Frank zawiązywał swoje łyżwy. Ten w odpowiedzi jedynie zaśmiał się i pocałował go w policzek.

- Seksowne skarpetki - stwierdził, gdy spojrzał w dół i zauważył, że jego chłopak miał na sobie długie skarpetki w szare koty. Gerard posłał mu mordercze spojrzenie i szybko ubrał swoje łyżwy.

Gdy w końcu stanęli na lodzie, starszy poczuł jak opanowuje go przerażenie. W myślach przeklinał siebie oraz to, że zgodził się coś takiego. W przeciwieństwie do niego, Frank czuł się jak w swoim żywiole i dość szybko załapał o co w tym chodzi. W momencie, w którym robił już drugie kółko zauważył, że jego chłopak trzęsie się niczym galaretka i żelaznym uściskiem trzyma się barierki.

- Gee! Co tak stoisz jak kołek? Rusz się!

Brunet podjechał do niego, mało się przy tym nie wywalając. Stanął przed nim i uśmiechnął się do niego szczerze, przez co wszystkie nerwy opuściły ciało Way'a jak za pstryknięciem palcami. Spojrzał na niego niepewnie, a potem na swoje łyżwy.

- Nie ma mowy, nie potrafię - powiedział, nie chcąc puścić się barierki.

- Daj spokój, pomogę ci - wyciągnął do niego swoją rękę.

- Wtedy oboje wylądujemy na glebie - zaśmiał się.

- Przestań gadać i chwyć za moją dłoń - rozkazał, patrząc mu w oczy.

Way puścił się jedną ręką i wyciągnął ją do młodszego, który od razu złapał ją w swoją. Mocno ją ścisnął, nie chcąc upaść i skończyć z poobijanymi kośćmi. Drugą zaś dalej trzymał barierki i powoli z pomocą bruneta zaczął brnąć do przodu.

Remember, don't trust me, baby  | Frerard one shots  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz