Frank znał swoją rodzinę, przynajmniej tak mu się wydawało. Matka, z pozoru surowa, nie mogła się odnaleźć jako świeża rozwódka, a Ojciec? Żył szczęśliwy we Włoszech, popijając drogiego szampana ze swoją kochanką. Chłopak nie utrzymywał kontaktu z żadnym z dwojga, ciężko to przeżywając. W brew pozorom, w jego niskim ciele mieścił się naprawdę wielki ogrom emocji, nad którymi często nie potrafił zapanować. W tym trudnym do wykonania zadaniu pomagał mu Gerard, który starał się ujarzmić jego ciężki charakter. Młodszy był mu za to dozgonnie wdzięczny i widział w swoim zachowaniu efekty, z których był niezmiennie dumny, tak samo jak jego chłopak.
Niestety, żaden z nich nie wiedział, że ta ciężka praca runie w momencie, w którym młody Iero nie odbierze swojej poczty. Obecnie brunet siedział na fotelu kierowcy w samochodzie i przeglądał pojedyncze listy, które zostały zaadresowane na jego nazwisko.
- Pocztówka od Babci, rachunek za wodę, prąd, jakieś ulotki... - urwał nagle, zauważając jedną wyróżniającą się kopertę.
Przejechał dłonią po błękitnym papierze, a jego wzrok utknął w imieniu, które zrujnowało całe jego życie.
Cheech Frank Iero Sr.
Każdy jego mięsień się napiął, a złość w jego głowie rosła z każdą sekundą. Zastanawiał się, jak można być tak bezczelnym i pozbawionym kręgosłupa moralnego, człowiekiem. Po tym wszystkim co mu wyrządził, miał jeszcze odwagę wysyłać do niego listy? Tego za wiele. Szybko wybrał numer do swojego ukochanego z którym musiał podzielić się tą wiadomością.
- Frankie? Co tam? - spytał czarnowłosy po drugiej stronie.
- Ten skurwiel - wysyczał przez zaciśnięte zęby. - Czegoś ode mnie chce.
- Kochanie, spokojnie - rzekł starszy, używając ciepłego tonu. - Jaki skurwiel, o co chodzi? - zapytał zatroskany.
- Ojciec, wysłał mi list, rozumiesz to? - jego głos się lekko załamał z nadmiaru emocji.
- Naprawdę? Oh - wydawał się być zdziwiony. - Nie otwieraj go teraz, wróć do domu i razem się tym zajmiemy.
Frank przystał na tą propozycję, nie mając psychicznie odwagi nawet sprawdzać zawartości koperty. Rzucił wszystkie papierki na fotel koło siebie i ruszył w kierunku ich wspólnego mieszkania, gdzie czekał na niego chłopak.
Gdy w końcu jego noga przekroczyła próg pomieszczenia, rzucił wszystkie listy na pufę i po chwili poczuł ramiona swojego chłopaka oplatające jego całą sylwetkę. Uśmiechnął się niemrawo na ten ruch i powolnie go odwzajemnił, czując pocałunek na swoim włosach.
- Chodź do kuchni, zrobię Ci herbaty - rzekł starszy.
W jedną rękę chwycił wcześniej rzucone papiery, a w drugą dłoń chłopaka, prowadząc go do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. Frank w spostrzeżeniach chłopaka wydawał się być zdruzgotany wiadomością od Ojca. Mężczyzna ten wyrządził mu wiele krzywdy, a młodszy nie miał zamiaru mu niczego wybaczać.
- Usiądź - rozkazał czarnowłosy, tuż postawieniu parującego kubka na stole.
Iero zasiadł, starając się mentalnie przygotować na kolejną dawkę niechcianych emocji. Tuż koło niego znalazł się Gerard i automatycznie chwycił jego dłoń. Palcem delikatnie przesunął w jego kierunku błękitną kopertę, patrząc na niego z pocieszającym uśmiechem.
- Nie chce tego otwierać, nie możemy tego najzwyczajniej wyrzucić do kosza? - spytał pośpiesznie Frank, wybierając drogę na skróty.
- A co jeśli to coś ważnego? Frank, wiem, że to dla ciebie trudne, ale mimo wszystko, to twój ojciec i powinieneś chociażby sprawdzić, o co chodzi - odparł czarnowłosy.
CZYTASZ
Remember, don't trust me, baby | Frerard one shots ✔
FanfictionKrótkie, od tysiąca do kilku, pojedyncze opowiadania o tematyce Frerarda. [ZAKOŃCZONE] Data założenia - 06.05.19.