Hej, ja jeszcze żyję. Mam zbyt leniwą dupę na 30 dni frerard challenge, więc te shoty umieszczę tutaj
_________
Na dachu jednego z rozpadających się już budynków siedział dość niski, brązowowłosy chłopak. Jego nogi były podkulone pod jego brodę, a wzrok wbity w zachód słońca, który oświecał jego delikatną twarz. Myślami błądził na każdy temat, aby tylko przestać rozmyślać o swoim przyjacielu, który w jego głowie spędzał zbyt dużo czasu. Mimo, że miejsce w którym był nie należało do najbezpieczniejszych, on kochał tu przychodzić, a w szczególności wieczorami. Nikt nigdy nie zapuszczał się w to miejsce, nie licząc niego, oczywiście.
- Gdybyś tylko wiedział... - westchnął, zrzucając jeden z kamyków w dół.
Chcąc, nie chcąc, nie mógł przestać odpływać myślami w kierunku czarnowłosego. Za długo w tym siedział, aby móc się tego z siebie wyzbyć. Wiedział, że to nie wróży przyszłości ich przyjaźni zbyt dobrze, ale on zwyczajnie nie umiał przestać. Chciałby być blisko starszego chłopaka, móc się nim opiekować i dbać o niego, jak o swój jedyny skarp. Sam nawet nie wiedział, kiedy w jego życiu zaszła taka zmiana, to się stało tak nagle. Jego ciało zaczęło dziwnie reagować na gesty tego drugiego, jego serce waliło z każdą jego bliskością, a jego myśli coraz częściej były skierowane właśnie na chłopaka.
Westchnął ociężale, nie wiedząc co powinien ze sobą zrobić. Może wymknięcie się z domu bez niczyjej wiedzy nie było zbyt mądrą decyzją, fakt, ale niski chłopak potrzebował chwili dla siebie, a tam z pewnością jej nie miał. Jego głowę ciągle zawracali mu rodzice, kazali mu sprzątać, odrabiać lekce i spędzać czas na ćwiczeniach gry na pianinie. Miał tego dość, szczególnie w chwilach, w których nie potrafi się odnaleźć.
- Frankie? - usłyszał obcy głos, który przerywał stukot butów uderzanych o beton.
Brunet bardzo powolnie i niechętnie odwrócił się za siebie, spostrzegając osobę, dzięki której znajdował się w tym miejscu. W odpowiedzi jedynie westchnął i odkręcił się z powrotem przodem do zachodu słońca. Za to drugi chłopak podszedł bliżej do niego i zasiadł tuż koło jego osoby. Starszy przypatrywał mu się przez chwilę, podziwiając jego idealnie oświetloną twarz.
- Jak mnie tu znalazłeś? - zapytał bez humoru, będąc lekko smutny.
- Zawsze tu przychodzisz, gdy źle się czujesz - stwierdził, jak gdyby nigdy nic. - Twoja Mama do mnie zadzwoniła, powiedziała, że zwiałeś z domu i mam Cię szukać - dodał, kładąc dłoń na tej, należącej do Franka.
Na ten gest niższy dość mocno zaczerwienił się i odkręcił twarz, aby Gerard tego nie zauważył.
- Jak miło z jej strony - prychnął pod nosem, nie zabierając swojej ręki. - Zostanę tutaj jeszcze chwilkę i wrócę, wiec nie musicie się o nic martwić - rzekł, bawiąc się nogawką od swoich spodni.
Pomimo jego odpowiedzi, czarnowłosy dalej siedział obok niego. Nie umiał go tutaj zostawić, tak bezbronnego i niczemu nie winnego, chłopaka. W jego oczach wydawał się kruchą i delikatną osobą, która zasługuje na wszystko, co najlepsze. Martwił się o niego, ponieważ od kilku dni coś wyraźnie trapiło Franka. Zacisnął dłoń brązowowłosego w swojej i również odkręcił wzrok ku słońcu.
- Nie przyszedłem tutaj, bo ona mi kazała, tylko z własnej woli - oświadczył, nie chcąc żadnych nieporozumień. - Dlaczego tutaj przyszedłeś, coś się stało? - spytał zatroskany.
- Chciałem pobyć trochę sam i przemyśleć prace spraw - mruknął cicho, jakby był się, że ktoś ich usłyszy.
- I ja ci w tym przeszkodziłem - odparł. - Jeśli chcesz, to nie problem, żebym poszedł i powiedział twojej mamie, że niedługo wrócisz - zaproponował, zaczynając się podnosić z zimnej powierzchni.
- N-Nie, zostań - wyjąkał szybko i również uścisnął jego dłoń. - Nie przeszkadzasz mi, Gee.
Wyższy jak za machnięciem magiczną różdżką usiadł z powrotem i uśmiechnął się do niego ciepło, co Frank postarał się odwzajemnić. Przesiedzieli chwilę w kompletniej ciszy, patrząc się głęboko w swoje oczy. Gdy młodszy zdał sobie sprawę, że za długo wpatruje się w jego tęczówki zawstydzony szybko zmienił obiekt obserwowań. Gerard uśmiechnął się widząc, jak uroczo się spłoszył. Swój wzrok umieścił w ich splecionych dłoniach. Czy to normalne? Taka bliskość z przyjacielem? Czarnowłosy szybko odgonił od siebie te myśli, to było przyjemne.
- Nad czym tak dumasz?
- Nad wszystkim i nad niczym - odpowiedział Frank, bojąc się powiedzieć swojemu towarzyszowi prawdę.
Niższy od zawsze był nieśmiały w relacjach oraz uczuciach. Nigdy nawet nie miał dziewczyny, nigdy się nie całował, o seksie nic nie wspominając. Był się wykonać jakikolwiek ruch, będąc tak niedoświadczonym, a w szczególności, że jego sympatia jest płci męskiej. Frank wiedział jedynie, że Gee jest tolerancyjny, ale czy zaakceptowałby miłość swojego przyjaciela? Tego nie wiedział i bał się dowiedzieć.
Za to drugi z chłopców, dalej skupiony na ich dłoniach, pragnął takich małych gestów ze strony bruneta. Było to dla niego coś magicznego, oderwanego od rzeczywistości. Chciał móc go trzymać za rękę do końca swojego życia, bo to czyniło go niezmiernie szczęśliwym. Od tak, taki prosty ruch.
- Ściemnia się - młodszy przerwał ciążącą ciszę i odkręcił się do Gerarda.
Czarnowłosy skanował każdy kawalątek jego twarzy swoim wzrokiem. Według niego, niższy był bardzo przystojny i z łatwością mógłby znaleźć dziewczynę. Miał piękne, miodowe oczy, nieskazitelną skórę i urocze usta, na których Gee skupił się przed dłuższą chwilę. Do jego głowy wpełznął pomysł, którego zapragnął wykonać. Jego lekko zaróżowiałe wargi wygięte w uśmiechu aż prosiły się, aby ich skosztować.
W tym samym czasie Frank nie wiedział, co powinien zrobić. Starszy wpatrywał się w niego i nie wyglądał, jakby chciał przestać, czym kompletnie go zawstydzał. Nie lubił być obserwowany, według niego nawet nie było na czym zawiesić oka. Nim się obejrzał, zauważył, jak czarnowłosy przysunął się bliżej niego i powolnym ruchem wyplątał rękę z ich uścisku. Nieśpiesznie ułożył swoją dłoń na policzku należącym do niego i pogładził go kciukiem. Gerard podniósł wzrok z ust chłopaka na jego oczy i uśmiechnął się lekko.
Dla Franka, czas w tym momencie się zatrzymał. Nie widział nic dookoła, poza pięknymi oczami Gerarda, które były coraz bliżej niego. Chłopak zaczął pochylać się nad nim, a ten mógł wyczuć jego żarzący oddech na swojej twarzy. Przyprawiało go to o ciarki przyjemności, które rozchodziły się po całym jego ciele. Gdy byli wystarczająco blisko siebie, oboje przymknęli swoje powieki oddając się całkowicie chwili. Wyższy w końcu złączył ich usta w pocałunku, przez co serce bruneta przyśpieszyło, a w brzuchu poczuł stado rozpędzonych motyli. Czarnowłosy musnął jego wargi, po czym ponowił ten ruch. Czerwony w najbardziej możliwy sposób Frank zdecydował się oddać pieszczotę, będąc odrobinę zagubiony i onieśmielony. Gerard od razu wyczuł jego ruch i z trudem powstrzymał uśmiech napływający na jego twarz. Pogłębił ich zbliżenie, przekręcając swoją twarz w bok i kładąc drugą dłoń na jego szyi. Mógł wtedy poczuć gęsią skórkę, przechodzącą przez ciało niższego. Brunet pozwolił starszemu na kierowanie ich ruchami, wiedząc, że sam by się nawet na to nie odważył. Ta chwila, którą razem przeżywali była dopiero początkiem ich namiętnej i pełnej zaangażowania miłości, która towarzyszyła im przez wiele długich lat.
CZYTASZ
Remember, don't trust me, baby | Frerard one shots ✔
FanfictionKrótkie, od tysiąca do kilku, pojedyncze opowiadania o tematyce Frerarda. [ZAKOŃCZONE] Data założenia - 06.05.19.