POV Lily
Po powrocie do Hogwartu. Okazało się że rozpocznie się on meczem Qwiditha na upamiętnienie śmierci dotychczsowego komentatora. Teraz jego miejsce miały zająć Siostry Jensen. Zoe i Sky. Zoe była spokojna i sumienna miała piękne brązowe włosy które sięgały ja do ramion. A Sky nie tylko wyróżniała się białymi długimi włosami które w tamtym roku pofarbowała na niebiesko ale też sposobem bycia była raczej szalona i niezrównoważona. Zajełam swoje miejsce z Luną i Remusem i zaczął się mecz dziewczyny kometowały to sprawnie i bez opuźnienia. James jak złapał znicz całkiem mnie zaskoczył, przyleciał i pocałował mnie. Wszyscy bili brawo poza ślizgonami oczywiście. Nawet nauczyciele a szczególnie McGonagal i Dumbeldor. Po tym jak mecz się skończył poszliśmy na boisko spotkać się z Jamesem I Syriuszem. Gdy ich spotkaliśmy siedzieli cicho i pokazywali żebyśmy też usiadły.- Miotła- powiedziała Sky
- A może proszę.
- To moja miotła
- A weź... - Sky w tym momęcie wzięła miotłe i na nią usiadła- powiedz mi czemu nie chcesz by w drużynie... Znasz tą grę jak mało kto...
- Po prostu i tak ludzie mają mnie za nie zrównoważoną osobę, więc nie... nie chce psuć wam reputację...
- Ja cię nie mam za niezrównoważoną- odezwała się Zoe
- Ty jesteś moją siostrą nie liczysz się. Dobra lecę
- Gdzie?
-Do miodowego królestwa... Chcecie coś.
- Nie
- Nie
Sky poleciła w stronę Hogsmade
- Jesteś jej chłopakiem. Czemu jej nie przekonasz?
- A ty jej siostrą... Poza tym jak tylko o tym mówię to ma takie same argumenty...
- A mówiłaś coś o ojcu... NIE! trzeba tego spróbować...
- Czyli tak... No idź się zgłoś bo ojciec tak chciał... Ja bym nawet w to nie uwieżył...- po chwili przyleciała Sky
- Ja pierdziele zamknęli mi przed nosem...- powiezła Sky- O czym gadacie?
- O tym że powinnaś się zgłośić ojciec by tak chciał...
- Ojciec by chciał też być tu przy nas...
- A ta znów o tym... Co to twoja wina? Umarł przez Voldemorta nie pierwszy i nie ostatni... - powiedział chłopak
- Dobra chodź bo jak się spuźnimy to będzie źle...
- To ty masz problem mnie Filth się boi i niech tak zostanie...
- A może mi pomożecie...- powiedział Marcus
- N I E -POWIEDZAŁY DZIEWCZYNY
Cała sytuacja z boku wyglądała podejrzanie a szczególnie miny Syriusza i Jamesa którzy przyglądali się rozmowie.- No nie wierzę, że nie chce być w drużynie- powiedział Syriusz
-A może ją jakoś przekonamy?-zaproponowała Luna
-Możemy jej powiedzieć, że może być w drużynie tymczasowo a jak stwierdzi, że to nie dla niej to będzie mogła zrezygnować- powiedział James.
- To niezły pomysł. Mogę z nią pogadać- odezwał się łapa.
- No to załatwione- powiedział James- Idziemy na błonia?- zapytał.
- Pewnie- odpowiedziałam razem z Luną.
Gdy byliśmy na błoniu przyłączył się do nas Luniek.- Hej wszystkim!
-Cześć- odpowiedzieliśmy chórem.
-Lily możemy porozmawiać na osobności?
-Pewnie- odpowiedziałam.- Lunatyku tylko szybko mi ją oddaj. Zrozumiano?- zapytał James.
-Zrozumiane szefie!- odpowiedział Remus z uśmiechem.
Pocałowałam Jamesa w policzek i poszłam za Luńkiem.
-Lily masz już pomysł jak znaleźć siostry?
-Jeszcze nie... A ty coś masz?-Powiedzmy. Znalazłem pewne zaklęcie dzięki któremu możemy wyczarować drzewo genealogiczne twojej rodziny. Tylko trzeba mieć dużo energii i umiejętności bo można ucierpieć na zdrowiu- powiedział- ale jeśli zrobimy to razem to nie powinno nam się nic stać.
-Możemy zaryzykować... Przyjdź dziś wieczorem do mojego dormitorium.
-Ok. Tylko myślę, że musisz porozmawiać o tym ze wszystkimi- powiedział patrząc na naszych przyjaciół siedzących pod drzewem.
-Masz rację.
Podeszłam do nich i wszystko im powiedziałam co chcę zrobić i jakie jest ryzyko. James nie był zbyt zadowolony z tego, że może mi się coś stać, ale zgodził się pod warunkiem, że nam pomoże. Zgodziłam się.
CZYTASZ
Jily/ Historia jak z bajki, ale czy na pewno?
ActionHistoria mówi o Lili i Jamesie. Nie do końca prawdziwa ale jednak. Jest tu parę wontków których nie było w książce.🐨