Prolog

2.8K 59 3
                                    

Nazywam się Melisa Filipiak. Mam 28 lat i jestem z Polski. Pochodzę z zamożnej, lekarskiej rodziny – mama była endokrynologiem, a tata neurochirurgiem. Od dziecka fascynowała mnie biologia i ludzkie ciało. Można powiedzieć, że zostanie lekarzem wyssałam z mlekiem matki. Rodzice kochali mnie nad życie i starali się wychować mnie na wrażliwą, dobrą i wolną od uprzedzeń osobę. Na studiach poznałam swojego narzeczonego. Byliśmy młodzi, ale wiedzieliśmy, że chcemy spędzić ze sobą resztę życia. Po ukończeniu akademii medycznej postanowiłam zrobić specjalizację z neuropsychiatrii. Jak widzicie, moje życie można uznać za bajkowe na pierwszy rzut oka. Dlaczego więc postanowiłam dołączyć do napadu na hiszpańską mennicę?

Moje życie zaczęło się pieprzyć gdy skończyłam 18 lat. Gdy moi rodzice wracali z konferencji mieli wypadek samochodowy. Jakiś pijany gnój spowodował zderzenie czołowe. Mama i tata zginęli na miejscu, sprawca wypadku skończył „tylko" z połamanymi nogami i miednicą. Zostałam sama. Na szczęście miałam dach nad głową, a rodzice odkładali dużo pieniędzy, więc nie miałam problemu, żeby ten dom utrzymać po ich śmierci. Od tego momentu zaczęły się moje problemy ze zdrowiem psychicznym. Gdyby nie pomoc przyjaciół moich rodziców już dawno by się poddała. To dzięki nim poszłam na terapię i znalazłam się pod opieką wspaniałych lekarzy. Od tego momentu zainteresowałam się psychiatrią i poczułam, że to jest dziedzina medycyny, w której chciałabym się kształcić.

Na trzecim roku studiów poznałam mojego narzeczonego. Oj, nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Można powiedzieć, że rywalizowaliśmy ze sobą, ale studia medyczne to ciągły wyścig szczurów. Po pewnym czasie zakochaliśmy się w sobie do szaleństwa. Po 2 latach znajomości oświadczył mi się i postanowiliśmy się pobrać po ukończeniu studiów. Czułam się wtedy naprawdę szczęśliwa, pierwszy raz od śmierci rodziców znowu poczułam, że żyję.

Tak jak mówiłam wcześniej, po ukończeniu studiów zaczęliśmy planować ślub oraz szukać miejsca, gdzie chcemy odbyć staże. Niestety, do ślubu nie doszło – mój narzeczony popełnił samobójstwo. Obydwoje dużo przeszliśmy, chodziliśmy na terapię i wspieraliśmy się nawzajem. Niestety mój narzeczony przegrał walkę z depresją. Mój świat zawalił się po raz drugi, ale terapia pomogła mi znowu stanąć na nogi.

Po rocznym stażu rozpoczęłam specjalizację z neuropsychiatrii. Nie będę kłamać, nie jest to łatwa i przyjemna specjalizacja. Większość czasu spędzasz z osobami naprawdę mocno zaburzonymi psychicznie, w tym z psychopatami, ale jeśli jestem w stanie pomóc chociaż jednemu z nich to gra jest warta świeczki.

Gdy myślałam, że mogę w końcu wyjść na prostą, znowu wszystko się spieprzyło. Szpital, w którym pracowałam miał wiele oddziałów, w tym ginekologiczno-położniczy. Była Wielkanoc, większość personelu medycznego była na urlopach, pełniłam dyżur na zastępstwie na ginekologii (tak, psychiatra na ginekologii, co może pójść nie tak?). Trafiła do nas rodząca pacjentka. Ordynator oddziału „nadzorował" wszystko przez telefon. Niestety, akcja porodowa przebiegała z komplikacjami, w rezultacie czego dziecko nie przeżyło porodu. Ordynator oddziału umył od tego ręce, zrzucił całą winę na mnie. Postawiono mnie przed sądem powszechnym i lekarskim za błąd w sztuce. Od tego pierwszego dostałam wyrok w „zawiasach". Bardziej zabolał mnie wyrok sąd lekarskiego – zawiesili mi prawo wykonywania zawodu na 2 lata. Mój świat znowu lęgnął w gruzach i potrzebowałam terapii.

Po tym wszystkim potrzebowałam przerwy – postanowiłam zrobić sobie wycieczkę po Europie. Objechałam wszystkie kraje Morza Śródziemnego, ale to w Hiszpanii chciałam zostać na dłużej. Gdy byłam mała często jechałam z rodzicami na wakacje tutaj. Wszystko mi się tutaj podobało – ludzie, kultura, kuchnia. Bardzo chciałam kiedyś przeprowadzić się do Hiszpanii, więc zaczęłam uczyć się języka od 10. roku życia. Myślałam, że mogłabym tutaj sobie pożyć przez jakiś czas. Po prostu odpocząć i oczyścić umysł przed powrotem do Polski.

Po 3 miesiącach nie robienia niczego zaczęło mi się okropnie nudzić i zaczęłam czuć się trochę samotna. Jestem introwertykiem, ale nawet osoby jak ja potrzebują (raz na jakiś czas) mieć kontakt z drugim człowiekiem i nawiązywać relacje. Poznałam pewnego mężczyznę w kawiarni, przedstawił się jako Salva Martin. Był na pewno po trzydziestce, miał ciemne włosy i oczy, bujną czuprynę ułożoną w nieładzie, brodę oraz nosił okulary, które cały czas poprawiał. Znam ten tik aż za dobrze, sama nosze okulary i robię to cały czas nawet o tym nie wiedząc. Spodobał mi się od razu, był bardzo w moim typie, do tego jego głos brzmiał jak marzenie. Rozmawialiśmy kilka razy, był uroczy, trochę nieśmiały i dziwny, ale kto z nas nie jest trochę dziwny?

Pewnego dnia złożył mi propozycję dołączenia do ekipy, która planowała napad na mennicę. Na początku myślałam, że to żart. Miałam brać udział w napadzie? Złamać prawo? Narazić niewinnych ludzi na niebezpieczeństwo? Nie wiem, być może przebywanie z osobami chorymi psychicznie zmieniło mnie. Może brak możliwości wykonywania ukochanego zawodu doprowadził mnie do szaleństwa. Może po prostu zwariowałam albo dorobiłam się poważnej choroby psychicznej. Ostatecznie zgodziłam się. I tak oto zaczęła się moja historia jako Praga.

Seks, wino i napadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz