Krwawy powrót

573 34 6
                                    

Jestem Wam cały czas wdzięczna za głosy i wyświetlenia, liczby cały czas rosną 🖤.

To dzieło nigdy nie było ambitne, a ten rozdział jest najmniej ambitny z nich wszystkich. Jest to rozdział z gatunku "porno i duszno".  Całą winę zrzucam na przedmiesiączkowe/miesiączkowe wahania hormonalne.


Byłam sama w pokoju z telefonami. Stałam przy akwarium i podziwiałam rybki. Musiałam mieć chwilę dla siebie. Niechęć do przebywania w mennicy osiągnęła apogeum. Starałam się myśleć o czymś innym, ale kiepsko mi to wychodziło. Miałam nadzieję, że Nairobi przywrócić namiastkę normalności, ale niestety nie udało się.

Niedługo było mi dane pobyć w samotności, Berlin zaszczycił mnie swoją obecnością. Miałam szczerą nadzieję, że będzie przestrzegał reguł i nie wpadnie na kolejne popieprzone pomysły.

- Mam dosyć tego miejsca. Tego kombinezonu i butów. Wszystkiego. – Zrezygnowana skierowałam swoje słowa do bruneta.

- Nie Ty jedna. Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. – Odpowiedział mi, po czym stanął za mną i objął mnie w talii.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo chcę stąd już wyjść. Poddychać świeżym powietrzem, poczuć słońce i wiatr na skórze. – Rozmarzyłam się.

- Mam rozumieć, że podjęłaś już decyzję? – Berlin spytał mnie, zmieniając temat.

- Jeszcze nie. Nadal się zastanawiam, ale to nie zmienia faktu, że mam ochotę stąd uciec. – Odpowiedziała mu.

- Jeśli moje pieniądze nie zdołały Cię przekonać, to co będzie? – Brunet zaśmiał się.

- Zachowuj się jak człowiek. W Toledo jakoś dawałeś radę. – Obróciłam lekko głowę, by spojrzeć mu w oczy.

- Masz duże wymagania. – Berlin odpowiedział mi, po czym zaczął całować mnie po karku.

- Nie sądzę. – Zaśmiałam się cicho i skupiłam się na jego pocałunkach.

Jedna z rąk bruneta opuściła moją talię, by zająć się pociąganiem za suwak od kombinezonu.

- Wróćmy do tego, co przerwała nam Nairobi. – Szepnął mi do ucha.

Przyciągnął mnie bardzo blisko do siebie, plecami dotykałam jego klatki piersiowej, a na pupie czułam rosnącą erekcję. Lekko przechyliłam głowę, by dać my lepszy dostęp do mojej szyi. Jego usta i język odnalazły wszystkie wrażliwe miejsca tamże. Gdy rozpiął w całości mój kombinezon, jego dłoń przeniosła się z suwaka na moje piersi, następnie bardzo wolno przesuwała się do podbrzusza. Dosłownie moment przed włożeniem ręki do mojej bielizny usłyszeliśmy czyjeś chrząknięcie. Odskoczyłam od Berlina jak poparzona i spojrzałam na nieproszonego gościa.

- Berlin, musimy pogadać. – Rio w końcu odezwał się, parząc na nas z lekceważąco.

- Rio, jak miło, że padłeś. – Berlin odpowiedział mu sarkastycznie, cały czas patrząc na mnie. - Oczywiście. Znowu jestem szefem. Moje pieski muszą mnie karmić.

Szybko zapięłam kombinezon i ruszyłam w stronę drzwi, starając unikać wzroku Rio.

- Praga, zaczekaj proszę na mnie w moim gabinecie w drukarni. – Brunet odezwał się, gdy byłam tuż przy drzwiach.

Odwróciłam się do niego i kiwnęłam głową, po czym opuściłam pomieszczenie. Kolejna osoba nas na czymś przyłapała. Przestaliśmy się pilnować, ale w sumie to już nie miało znacznie. Muszę przyznać, że gdy robiliśmy to w Toledo, ukrywając się z tym przed wszystkimi było o wiele ciekawiej.

Seks, wino i napadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz