Kryzys sytuacyjny

679 33 3
                                    

Moja wizja była ograniczona przez brudne okulary. Opuchnięte i wciąż mokre oczy od płaczu potrzebowały chwili, bym dostrzegła osobę, która przerwała moją próbę samobójczą. Ariadna. Ja pierdole, wszechświat mnie nienawidzi.

Kobieta była przerażona, gdy się na mnie spojrzała. Ja pewnie wyglądałam podobnie. Poczułam wstyd. Opuściłam głowę i odłożyłam pistolet na podłogę. To był pierwszy raz, gdy któryś z zakładników zobaczył moją twarz. W normalnej sytuacji przejęłabym się, ale teraz to absolutnie nie miało żadnego znaczenia dla mnie. Usłyszałam jak zamyka za sobą drzwi i idzie do jednej z kabin. Było słychać odgłosy wymiotowania.

Gdy kobieta skończyła po prostu usiadła przy mnie na podłodze. Nie patrzyłyśmy się na siebie, obydwie gapiłyśmy się w przestrzeń. Przez dłuższy czas panowała cisza. W końcu kobieta postanowiła ją przerwać.

- Zrobiłam to... By przetrwać... - Kobieta zaczęła szlochać i na chwilę zamilkła. – Nie chciałam tego... - Wtedy spojrzała na mnie.

Skurwysyn ją zgwałcił. Ja pierdole. Zrobiło mi się niedobrze. Sypiałam z gwałcicielem. Chciałam jeszcze bardziej umrzeć.

Nasze spojrzenia się spotkały. Wtedy zrozumiałam, że przed śmiercią muszę coś jeszcze zrobić. Mój czas nadszedł, ale to nie była odpowiednia godzina.

- Obiecuję Ci, że ten skurwysyn już nigdy więcej Cię nie dotknie. Zrobię co w mojej mocy, żebyś była bezpieczna. Jeśli mnie zabraknie, to zrobi to ktoś inny. – Powiedziałam do niej, tym razem to mi głos się łamał.

Ariadna po prostu kiwnęła głową. Po chwili położyła swoją głowę na mojej klatce piersiowej i zaczęła płakać. Przytuliłam ją i po chwili też zaczęłam płakać. Robiłyśmy to dobre kilka minut, potem zaczęłyśmy się powoli uspokajać.

- Czemu chciałaś się zabić? – Kobieta spytała mnie cicho.

Znowu spuściłam głowę i milczałam przez chwilę.

- Uświadomiłam sobie, że zakochałam się w tym skurwielu. – W końcu przemówiłam.

I znowu siedziałyśmy w ciszy, jednak już nie płakałyśmy. Niedługo potem przeniosłyśmy się do mojego biura, na szczęście nigdzie go nie spotkałam, moich towarzysz również. Chyba byłabym w tym stanie zabić Berlina, ale wiedziałam, że nie mogę tego zrobić. Cały plan posypałby się, Berlin jako jedyny wiedział, jak naprawdę mamy się stąd wydostać.

Kobieta poprosiła o leki uspokajające. Ariadna nie chciała już być sama, wolała wrócić do grupy i chciała, by pozostałe odizolowane kobiety również wróciły do reszty. Wypełniłam jej wolę. Na szczęście Berlin nie zamknął ich na klucz, więc wszystko poszło gładko. Zaprowadziłam je do drukarni. Wiedziałam, że u Nairobi będą bezpieczne. Poprosiłam ją, by znalazła im jakąś lekką pracę. Kobieta oczywiście zgodziła się, ale zauważyła, że niedawno płakałam i wyglądam jak śmierć na chorobowym.

- Nairobi, mogę mieć jeszcze jedną prośbę? – Zapytałam jej.

- Pewnie. Co jest? – Kobieta czekała na moją odpowiedź.

- Będziesz się nimi opiekować, gdy ja już nie będę mogła? To bardzo ważne. – Opowiedziałam jej grobowym tonem.

- Jasne. Praga, stało się coś? – Nairobi była zaniepokojona.

- Jestem po prostu zmęczona tym wszystkim, potrzebuję chwilę przerwy. – Nie chciałam jej okłamać, ale musiałam. Oczywiście nie uspokoiłam tym kobiety, ale nie drążyła tematu.

Udałam się w kierunku pokoju łączności licząc, że właśnie tam jest teraz telefon. Po drodze widziałam moich towarzyszy, którzy byli już na swoich stanowiskach. Miałam szczerą nadzieję, że Berlin również siedzi u siebie. Lekko uchyliłam drzwi i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Niestety, Berlin tam był. Nie chciałam go widzieć, ale miałam już nic do stracenia. Musiałam zadzwonić do Profesora.

Seks, wino i napadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz