Wszystko się kiedyś zacznie pieprzyć

804 37 0
                                    

To był ciężki tydzień, nawet nadchodzące imieniny w weekend jakoś mnie nie cieszą. Być może jak wrócę z pracy to sytuacja się zmieni (tak, publikuję ten rozdział w pracy).


Nastał nowy dzień. W zasadzie to była jeszcze noc, ale musieliśmy się przygotować. Zeszliśmy wszyscy na dół, by obudzić zakładników. Jak na panujące warunki to trzymali się dosyć dobrze.

Niedługo potem dyrektor mennicy zaczął „negocjować" z Berlinem. Chciał, żebyśmy wypuścili najsłabszych. Pomysł był dobry, ale niestety nie mogliśmy pozwolić, by ktokolwiek opuścił budynek. Do rozmowy wtrącił się Denver. Chłopak podszedł do Arturo, najpierw wymierzając do niego z pistoletu.

- Weź broń. – Denver nakazał Arturo. Mężczyzna był przerażony, nie wiedział co robić, ale ostatecznie wykonał rozkaz. – A teraz wyceluje we mnie.

- Nie, proszę... - Arturo prawie łkał.

- Rób, co każę. To rozkaz. Wyceluje we mnie! O tak! – Denver przyłożył pistolet do swojej klatki piersiowej. – A teraz strzel. Zastrzel mnie!

Dyrektor był sparaliżowany i przerażony, nie mógł tego zrobić.

- Strzelaj, bo ja to zrobię. Masz dziesięć sekund. – Denver wyciągnął drugi pistolet i przystawił go do głowy Arturo.

Zaczął odliczanie, przy dziewiątej sekundzie Arturo w końcu pociągnął za spust, wszyscy zakładnicy pochylili się, ale nic się nie stało. Wtedy Denver zaczął się śmiać. Nie wiem, po co było to przestawienie, wystarczyło po prostu dać zakładnikom atrapy broni i powiedzieć, że od teraz muszą z nami współpracować. Posłałam chłopakowi groźne spojrzenie.

Gdy sytuacja trochę się uspokoiła Arturo próbował coś powiedzieć do swojej sekretarki, ale Nairobi im przerwała. Okazało się, że Monica jest z nim w ciąży, ale bydlak oczywiście nie chciał wziąć na siebie tej odpowiedzialności. Kobieta była załamana i chciała usunąć ciąże. Pewnie zrobiłabym to samo na jej miejscu.

Profesor dał znać Berlinowi, że już czas zaczynać nasz teatrzyk. Razem z zakładnikami poszliśmy do strefy załadunkowej. Wszyscy byliśmy w maskach i kombinezonach w pewnym momencie nie było wiadomo kto jest kim. Czekaliśmy, aż oddział specjalny wywierci dziurę w ścianę, by wpuścić tam kamerę. Wtedy zajęliśmy swoje pozycje. Służby bezpieczeństwa zobaczyły nas uzbrojonych po zęby, ale największe wrażenie zrobił na pewno ciężki karabin maszynowy. W tym samym czasie Rio nakazał naszej Owieczce podzwonić się do stacji radiowej. Błagała, by policja nie robiła szturmu, bo w tym momencie nikt nie wiedział kto jest kim i mogli zabić zakładników.

Tak jak przewidział Profesor, policja się wycofała. To było nasze małe zwycięstwo. Po zakończonej akcji przyszedł czas na rozpoczęcie naszego głównego zadania tutaj. Nairobi wyczytywała nazwiska osób, które miały drukować dla nas pieniądze. Delikwenci zostali przeniesieni do drukarni i rozpoczęli swoje zadanie.

Nairobi to jest prawdziwa wariatka, gdy maszyny ruszyły latała po całej hali ciesząc i śmiejąc się. Tam z Tokio też to się udzieliło. Reszcie zakładnikom, którzy aktualnie nie mieli żadnych zadań pozwoliliśmy trochę pospać. Mi też udało się trochę zdrzemnąć.

O świcie Berlin obudził sekretarkę Arturo. Miała przeczytać oświadczenie dla prasy i policji. Berlin wyszedł razem z nią oraz z pozostałymi zakładnikami. Cholernie się bałam, że policja kogoś postrzeli. Na szczęście wszystko przebiegło bez komplikacji.

Gdy wszyscy już wrócili Berlin wygłosił kolejne orędzie do zakładników.

- Nie wiemy, ile to potrwa, ale póki nie postrzelą mnie w głowę, będę się wami opiekował. Jeśli mnie nie oszukacie i nie skontaktujecie się z nikim będzie dobrze.

Przez chwilę miałam wrażenie, że nie mówił tylko do zakładników.

- Od teraz będziemy się organizować. Dostaniecie zadania, żeby uniknąć depresji. – Berlin kontynuował, chodząc pośród tłumu.

Oj, Berlin. Gdyby to było takie proste to mało kto miałby depresję. Skrzyżowałam ręce i przekręciłam oczami. Szkoda, że maska chirurgiczna zasłaniała dezaprobatę na mojej twarzy.

Kilkoro zakładników miało za zadanie wykopanie tunelu. Oczywiście, nie wiedzieli, że ten tunel miał być fałszywy, miała to być nasza przykrywka. Do tego zaszczytnego grona trafił Arturo Román, jednak na początku zaczął się wymigiwać. Berlin kiedyś przy nim straci cierpliwość i zrobi się nieciekawie. Ja już powoli ją tracę.

Berlin podszedł do zrozpaczonej kobiety w okularach. Było ewidentnie widać, że przydałby jej się lek na uspokojenie, ale niestety nie mieliśmy nic. Kilkoro zakładników również potrzebowało innych leków, w tym Ariadna i Monica. Brunetka brała sertralinę, natomiast blondynka poprosiła o pigułkę aborcyjną. Alison Parker miała nietypową prośbę – chciała wejść na jeden portal społecznościowy i usunąć nagie zdjęcie, ale Berlin się nie zgodził. Zgodził się natomiast na nagranie filmów z wiadomością dla rodzin zakładników.

Nairobi zaprowadziła mężczyzn do piwnicy, gdzie był Moskwa. Ja natomiast poszłam z roztrzęsionymi kobietami do gabinetu prezesa. Widziałam, że Berlin był bardzo chętny z nimi pójść, ale zakomunikowałam mu, że ja powinnam tam być. Nie mogłam pozwolić na to, by on tam był. Chyba zaczęłam sobie u niego grabić, ale trudno.

Kobiety początkowo siedziały cicho, starałam się je uspokoić. Później zaczęłyśmy rozmawiać o błahych tematach jak pogoda. Miałam nadzieję, że Profesor da radę załatwić nam leki uspokajające, na dłuższą metę nigdy bez tego nie wytrzyma.

Sytuacja zaczęła się komplikować, gdy Denver przyprowadził przerażoną sekretarkę prezesa do nas. Denver powiedział mi, że policja ma zdjęcie pomieszczenia z telefonami zakładników. Berlin usiłował znaleźć odpowiedzialnego zakładnika, więc kazał przy wszystkich przeszukiwać losowe osoby. Miałam szczerą nadzieję, że Berlin nie zrobi tam rzezi. Musiałam zostać na górze i dalej uspokajać kobiety.

Na szczęście po jakiejś godzinie dostarczono nam jedzenie, wodę i leki. Musiałam na chwilę wyjść i skorzystać z toalety, więc z kobietami został Oslo. Tak wiem, to nie była najlepsza decyzja, ale tylko on był wolny w tym momencie. Gdy wracałam zobaczyłam stojących na korytarzu Denvera i blondynkę.

- Coś nie tak? – Zapytałam ich. Denver wyglądał na zdenerwowanego.

- Nie, dawałem tylko pigułkę. – Opowiedział mi.

Nie drążyłam tematu, musiałam wracać do swoich podopiecznych. Dałam im leki i dalej spędzałyśmy czas. Chociaż tyle mogłam dla nich zrobić.

Gdy sytuacja wyglądała już na opanowaną usłyszałam strzały. Kobiety były znowu przerażone, ale musiałam sprawdzić, co się stało. Zamknęłam je w gabinecie i wyszłam na antresolę. Wyciągnęłam pistolet z pokrowca i próbowałam znaleźć kogokolwiek z moich towarzyszy. Na szczęście Nairobi była niedaleko.

- Nairobi, co się dzieje? – Spytałam ją.

- Nie wiem, kurwa. Tokio zwariowała, zaczęła strzelać do kamer i kazała iść po Berlina. – Odpowiedziała mi tak szybko, że prawie jej nie zrozumiałam. – Chyba chce porozmawiać z Profesorem!

- Kurwa, chodźmy!

Pobiegłyśmy szybko do pomieszczenia łączności. Zastałyśmy tam Tokio z słuchawką w ręku, Berlina, Oslo, Helsinki i Rio. Chłopak stał skrzywiony i trzymał się za lewy bok. Okazało się, że przez ten incydent z telefonem zakładnika policja zna tożsamość Rio i Tokio. I cały misterny plan zaczął się powoli pieprzyć.

Seks, wino i napadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz