Wyjdziesz za mnie?

934 45 2
                                    

Dwa następne miesiące spędzone w Toledo minęły bardzo szybko. Nie mogłam narzekać na nudę i brak emocji, kilka interesujących rzeczy się wydarzyło. Profesor nie zwalniał tempa, próbował przygotować nas najlepiej, jak się da. Zostały nam już tylko 2 miesiące do godziny zero. Na początku byłam sceptycznie nastawiona do nastawienia mężczyzny i jego pomysłów, ale to się może udać. Profesor jest cholernie inteligentny, szkoda że wykorzystuje swój potencjał w taki sposób. Mógłby zajść daleko w innych, legalnych dziedzinach. No ale cóż, to jest jego życie i jego wybór, mnie nic do tego.

Moje „wykłady" z anatomii zakończyły się pod koniec drugiego miesiąca pobytu. Musieliśmy zająć się też innymi, ważnymi aspektami napadu. Na ostatnich zajęciach zrobiłam moim towarzyszom „egzamin", prawie jak na studiach, gdy zalicza się przedmiot. Każdy z nich miał za zadanie narysować na ochotniku wylosowany element układu krwionośnego.

Egzamin powoli dobiegał końca. Został jeszcze jeden „student" do przepytania – Berlin. Elegancki brunet nigdy nie brał aktywnego udziału w rysowaniu, zawsze patrzył jak robią to inni. Był szczególnie zainteresowany obserwowaniem, gdy na stole leżała albo Nairobi lub Tokio. Dzisiaj nie było wyjątków, też musiał zdać zaliczenie.

- Berlin, twoja kolej. – Spojrzałam na niego i podałam mu pudełko z kartkami do wylosowania.

Mężczyzna przez kilka sekund losował, aż w końcu wybrał swój los.

- Aorta. – Odpowiedział i pokazał mi kartkę. - Był wyraźnie zadowolony.

- Czy ktoś chce się zgłosić na ochotnika? – Zapytałam się grupy.

Oczywiście wszyscy zamarli. Nikt nie chciał zostać „obiektem testowym" Berlina. Nie mogę się im dziwić, też bym tak zareagowała na ich miejscu. Wszyscy poza mną odczuwali lekki niepokój w stosunku do niego. No cóż, trzeba było się poświęcić. Z mniejszą lub większą przyjemnością.

- Nikt nie chce? – Spojrzałam się na nich i upewniłam się, że nikt nie był na tyle odważny. – No dobrze, ja to zrobię. – Rozpięłam swoją sukienkę, położyłam się na stole i odkryłam klatkę piersiową.

Denver oczywiście zagwizdał i podziwiał widoki. Lekko się zawstydziłam. Berlin podszedł do mnie z markerem w ręku, spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się. Wiedział od początku, że to ja będę „musiała" to zrobić. Próbowałam zachować pokerową twarz.

Berlin bardzo powoli rekonstruował aortę na moim ciele. Mój oddech był lekko przyśpieszony, ale starałam się to ukryć. Z każdym ruchem pisaka czułam, jak napięcie seksualne między nami rośnie. Inni na szczęście tego nie zauważyli albo łudziłam się, że tego nie widzą. Berlin celowo bawił się ze mną, a ja mu na to pozwalałam.

Od czasu naszej wspólnej nocy spędzonej w jego łóżku miesiąc temu nie wracaliśmy do tego tematu. Jednorazowy numerek to jednorazowy numerek. Pewnie, cały czas ze sobą rozmawialiśmy i filtrowaliśmy od czasu do czasu, ale to było wszystko. Nawet po dwóch tygodniach przestał być o dziwo o mnie zazdrosny, co mnie ucieszyło.

Jednak pod koniec tego samego dnia zgodziłam się pójść na układ z Berlinem – obydwoje uznaliśmy, że skoro było nam razem dobrze podczas tej jednej nocy to będziemy to kontynuować. Relacja czysto seksualna, coś w rodzaju seks-przyjaciół. Tylko że ja bym nas raczej nazwała seks-znajomymi. Relacja miała się utrzymać do rozpoczęcia skoku. Więc praktycznie od miesiąca prawie każdą noc spędzaliśmy razem w jego sypialni. Oczywiście kilka chwil po ewakuowałam się do siebie. Nikt nie mógł nic wiedzieć o naszej umowie. Chociaż skoro wszyscy wiedzieliśmy, że Tokio sypia z Rio to istniała szansa, że reszta też się domyślała, co ja robię z Berlinem. W ciągu dnia zachowywaliśmy się normalnie jak gdyby nic się nie działo, albo chociaż staraliśmy się, by tylko reszta się nie połapała. Jednak wydaje mi się, że Profesor coś zaczął podejrzewać, ale nie byłam pewna.

Po pewnym czasie jednak zostawałam u Berlina na kilka chwil. Nasze pogawędki przy winie przeniosły się do jego sypialni. Podczas jednej z nich wydarzyło się to:

- Praga, nie chciałabyś wyjść za mnie? – Spytał się mnie z powagą.

- Słucham? – Prawie zakrztusiłam się winem, gdy usłyszałam to pytanie. - Berlin, żartujesz prawda? – Zaskoczył mnie. Cholera, jakie małżeństwo? Co on sobie wyobraża? Nie umawialiśmy się na coś takiego. Na pewno sobie ze mnie żartuje. Zaczęłam lekko panikować – Berlin, po pierwsze: nie znamy się. Po drugie: ty mnie nie kochasz. Po trzecie: Ja Ciebie nie kocham. Po czwarte: my tylko uprawiamy seks od czasu do czasu.

Na chwilę zapadła głucha cisza. Berlin nadal patrzył na mnie poważnie.

- Od czasu do czasu? Spędzasz to praktycznie co drugą noc. – W końcu z siebie wydusił, jego ton był spokojny i poważny.

Zrobiło mi się głupio. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć ani zrobić. Gdy zobaczył moją skruchę, na jego twarzy zagościł uśmieszek.

- Spokojnie Praga, tylko żartowałem. – Zaśmiał się. – Widzę, że nadal się nie nauczyłaś, kiedy żartuję.

- Sukinsyn. – Skrzyżowałam ręce i unikałam patrzenia na niego. Co za idiota.

- Pamiętasz co się ostatnio stało, gdy mnie tak nazwałaś? – Spojrzał na mnie flirciarsko.

Nie odzywałam się do niego przez chwilę, próbując go ignorować. Ale w końcu ciekawość wzięła górę.

- Dobra, zaciekawiłeś mnie. Byłeś już kiedyś żonaty? – Spojrzałam na niego.

- Tak, właściwie to pięć razy.

- Pięć? No nieźle. – Zaśmiałam się. – I co? Chciałeś mieć szóstą żonę? – Spytałam zaintrygowana.

- Myć może kiedyś jeszcze będę miał. – Spojrzał ma mnie wymownie, dolewając mi więcej wina.

Co jak co, ale to na pewno nie będę ja!

- Powiedz mi, czemu tyle razy byłeś żonaty? Dla pieniędzy, seksu, poczucia wyższości czy jakieś innej zachcianki? – Drążyłam temat.

- Z jedną nawet brałem udział w napadach. – Uśmiechnął się lekko. – Ale nie, nic z tych rzeczy. Po prostu pięć razy uwierzyłem w miłość. – Skończył swoje zdanie i wypił łyk wina.

- Niech zgadnę. Wiesz co to miłość i wiesz jaką ją emulować, ale od zawsze chciałeś ją poczuć prawda? Myślałeś, że za którymś razem Ci się uda, ale to nigdy nie było to?

Nic nie powiedział, ale przeczuwałam, że trafiłam.

- Przykro mi Berlin. – Pocałowałam go w policzek. Zrobiło mi się go żal.

- A ty? Wyszłaś kiedyś za mąż?

- Nie, ale miałam w planach... - Zamilkłam na chwilę, próbowałam się nie rozkleić. - Mój narzeczony popełnił samobójstwo.

Znowu zamilkłam i spojrzałam się na Berlina. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.

- Mimo, że minęły już 3 lata to nadal mnie to cholernie boli. – Popłynęły mi łzy po policzkach. – Widzisz ten pierścionek? – Podniosłam rękę i mu pokazałam. – To był pierścionek zaręczynowy. Cały czas go noszę. To jest jedyna rzecz, jaka mi po nim została...

- Przykro mi Praga. – Wziął mnie w swoje ramiona i przytulił.

Nie spodziewałam się takiej reakcji. Mocno się w niego wtuliłam i uspokoiłam po kilku chwilach.

Nie wiem, czy dobrze postąpiłam, że mu o tym powiedziałam. Kiedyś może to wykorzystać przeciwko mnie, ale trudno. Wydawał się mówić szczerze, kiedy mówił o miłości, więc i ja musiałam być szczera. Wiele osób myśli, że psychopaci nie czują emocji. Czują je, tylko są u nich bardzo mocno wypłycone. Musi zdarzyć się coś naprawdę intensywnego, by to poczuli. Czy psychopaci potrafią być w związkach i tworzyć trwałe i „prawdziwe" relacje? To wszystko zależy od danego przypadku, nie można wszystkich ludzi z zaburzeniami dyssocjalnymi włożyć do jednego worka.

Jestem ciekawa, jak to jest z Berlinem, ale być może nigdy się nie dowiem. No cóż, takie jest już życie. Coś mi się wydaje, że ostatnio za dużo o nim myślę. Muszę się skupić na innych rzeczach. Musimy się doskonalić, by plan Profesora wypalił. To jest najważniejsze. 

Seks, wino i napadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz