Dla każdego młodego czarodzieja skończenie siedemnastu lat jest czymś wspaniałym. Od tej pory mają pełne prawo do używania czarów poza szkołą. Jest to dla nich wielkie ułatwienie oraz przede wszystkim przyjemność i satysfakcja. Nawet te najprostsze zaklęcia mogą sprawić tyle przyjemności, ponieważ ma się tą świadomość, że to właśnie ty je rzuciłeś. Każdy, bez wyjątku, czeka na to przez całe swoje życie, dlatego dzień siedemnastycy urodzin jest czymś wyjątkowym.
Alyssa jednak nie podzielała tego entuzjazmu. Uświadamiając sobie, że to właśnie tego dnia staje się pełnoprawną czarownicą, sprawiała refleksje na ten temat. Przed nią ostatni rok w Hogwarcie, a jej pierwszy dzień pamięta tak dobrze, jakby wydarzył się zaledwie wczoraj. Każdy szczegół, nerwy, stres oraz szczęście, gdy Tiara Przydziału wykrzyknęła Gryffindor. Nie mogła uwierzyć, że ten czas tak szybko mija i też nie czuła się na tyle dorosła, aby teraz już samodzielnie rzucać czary, kiedy jej się to podoba. Po prostu pewne przyzwyczajenia zostały i ciężko było się Alyssie przyzwyczaić do zmian jakie teraz nastąpią. Owszem uważała magię za coś pięknego oraz przydatnego, ale była świadoma, że zmienienie niektórych nawyków będzie dla niej trudne.
Wiedziała jednak, że ten dzień będzie dla niej wyjątkowy. Pierwszy raz w jej życiu spędzała urodziny wraz z najbliższymi. Z rodzicami, ojcem chrzestnym, kuzynką, o której istnieniu dowiedziała się zaledwie kilka dni temu, oraz z całą rodziną Weasleyów, którzy stali się dla niej drugą rodziną. Było jej przykro, że Harry'ego nie było, lecz wiedziała, iż jego pobyt na Privet Drive jest tylko i wyłącznie dla jego bezpieczeństwa. Cieszyło ją jednak, że chociaż Hermionie udało się przyjechać wcześniej i mogła ten dzień spędzić również z nią.
Tego dnia obudzili ją jak zwykle bliźniacy, który aportowali się prosto do jej pokoju. Odkąd zamieszkali na Grimmauld Place, codziennie miała taką samą pobudkę. Mimo, iż za każdym razem im tłumaczyła, że mają przestać, oni i tak robili swoje. Ciężko było cokolwiek przetłumaczyć bliźniakom. Alyssa sama do końca nie była pewna, co oni robili tak wczesnie rano. Chodzili spać dość późno, a wstawali dużo przed nią. Często siedzieli w swoim pokoju i z niego nie wychodzili. Ciemnowłosa przypuszczała, że pracują nad nowymi gadżetami, ponieważ teraz, gdy mieli pieniądze od Harry'ego, mogli poważnie zainwestować w swój biznes, a nawet wynająć jakiś lokal i otworzyć ich wymarzony sklep.
– Czy wy chociaż raz możecie nie wpadać do mojego pokoju, gdy śpię? – jęknęła Alyssa, siadając na łóżku. Podciągnęła kołdrę pod samą szyję, a następnie posłała bliźniakom gniewne spojrzenie.
– Dzisiaj twój dzień! – krzyknął Fred, rzucając się przy tym prosto na łóżko.
– Chyba się zapomniałeś, czyje to łóżko Weasley! – warknęła, próbując zepchnąć chłopaka na podłogę. Jednak Fred był o wiele silniejszy, więc starania Alyssy były na marne. – George! Nie stój jak kołek, tylko pomóż mi!
– Przepraszam bardzo, ale mnie tutaj nie ma – powiedział szybko George, deportując się z pokoju.
– I ja go nazywam przyjacielem – wyjęczała, kładąc się z powrotem i zakrywając twarz poduszką.
– Powinnaś się cieszyć, bo nareszcie mamy czas dla siebie – odparł Fred, odkrywając twarz Alyssy. Wpatrywał się w jej szare oczy i kompletnie się w nich zatopił. Zaczął zbliżać swoją twarz do niej, coraz bardziej zmniejszając odległość między nimi. Gdy był na tyle blisko, by ich oddechy się ze sobą zmieszały, rozległo się pukanie do drzwi.
Alyssa szybko popchnęła Freda, a następnie machnięciem różdżki popchnęła go prosto do szafy, zamykając jej drzwi.
– Proszę! – powiedziała, a stres zżerał ją od środka.
CZYTASZ
Ray of Hope | Fred Weasley
Fanfiction„Fred wpatrzony był w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała Alyssa. Trzymając się za policzek, który dotknęła swoimi ustami, nie zwracał uwagi na otaczający go świat. - No ładnie Freddie - powiedział George, opierając się na ramieniu brata. - W...