7. • QUIDDITCH •

4.9K 365 65
                                    

Przez następne kilka dni w Hogwarcie jedynym tematem rozmów był Syriusz Black. Coraz to nowe historie obiegały mury zamku, a każda bardziej fantastyczna i udziwniona, dotycząca oczywiście jednego – jak morderca wdarł się do szkoły.

Alyssa miała już dość wysłuchiwania jednego i tego samego. Na każdej przerwie, lekcji czy nawet w pokoju wspólnym Gryfonów słyszała jedno i to samo.

Na miejscu portretu Grubej Damy, pojawił się Sir Cadogan wraz ze swoim koniem. Nikt nie był tym zachwycony, ponieważ Cadogan za każdym razem wyzywał uczniów na pojedynek oraz wymyślał zbyt skomplikowane hasła. Niestety żaden inny portret nie zgłosił się na ochotnika, by strzec wejścia do wieży Gryffindoru. Tylko Sir Cadogan okazał tyle męstwa i nie przeraził się tym, co przydarzyło się jego poprzedniczce.

Jeszcze, żeby wszystkiego było mało, profesor McGonagall wezwała do swojego gabinetu Harry'ego i Alyssę. Oczywiście dotyczyło to niczego innego jak Syriusza Blacka. McGonagall ze względu na sytuację, która miała miejsce, nie chciała, aby dwójka jej podopiecznych trenowała wieczorami quidditcha. Na całe szczęście to nie przeszło i jedyną rzeczą, jaką postanowiła, był nadzór pani Hooch podczas ich treningów.

Pogoda się coraz bardziej pogarszała, a pierwszy mecz quidditcha miał odbyć się zaledwie za kilka dni. Podczas ostatniego treningu przed sobotnim meczem Oliver Wood ogłosił, że nie będą grali meczu ze Ślizgonami tylko z Puchonami. Powodem nagłej zmiany było to, że ich szukający, którym jest Draco Malfoy, dalej ma kontuzję ręki i dodatkowo nie mają zamiaru grać w tak brzydką pogodę, która tylko zmniejsza ich szansę na wygraną.

– Z Mafloya ręką wszystko jest w porządku, on tylko udaje – warknął zdenerwowany Harry.

– Wiem, ale nic nie możemy z tym zrobić – westchnął Wood. – Gdybyśmy tylko wiedzieli wcześniej, to ćwiczylibyśmy taktykę przeciw Puchonom. Oni mają zupełnie inny styl gry od Ślizgonów, a jeszcze teraz z nowym kapitanem i szukającym, którym jest Cedric Diggory...

– Nie wiem, co cię tak niepokoi Oliverze – odezwał się Fred. – Jesteśmy dobrze przygotowani, w końcu ciężko trenowaliśmy przez ostatnie dni.

– Zresztą, kiedy ostatni raz z nimi graliśmy, to Harry złapał znicza po pięciu minutach – zaśmiał się George.

*

W dzień meczu członkowie drużyny Gryfonów przebrali się w szkarłatne szaty, po czym wyszli na boisko. Silny wiatr oraz burza, jaka panowała, sprawiała, że warunki do gry były naprawdę ciężkie. Do tego wszystkiego mocny deszcz znacznie ograniczał widoczność.

Puchoni zbliżali się z drugiego końca boiska w żółtych szatach. Kapitanowie uścisnęli sobie dłonie, po czym na gwizdek pani Hooch wsiedli na miotły i poszybowali w górę.

Alyssa na swoim Nimbusie 2000, który był prezentem od mamy na jej czternaste urodziny, wzbiła się w powietrze, po czym skupiła się na grze.

Nie minęła chwila, a złapała kafla i momentalnie poleciała z nim w stronę obręczy, zdobywając przy tym pierwsze dziesięć punktów dla swojej drużyny. Gra toczyła się dalej i pomimo tego, że Alyssa była cała przemoknięta i przemarznięta, zdobyła kolejne dziesięć punktów.

W końcu rozległ się gwizdek pani Hooch. Cała drużyna wyładowała na ziemi. Jak się okazało, Oliver Wood poprosił o czas. Jak na tę chwilę Gryfoni mieli pięćdziesiąt punktów przewagi, ale i tak najważniejsze było to, aby Harry złapał znicz. Na całe szczęście w międzyczasie pojawiła się Hermiona, która zaczarowała okulary Harry'ego tak, że odbijały od siebie wodę.
Przed wystartowaniem z powrotem Alyssa obdarzyła Freda szczerym uśmiechem, co sprawiło, że twarz chłopaka zapłonęła czerwienią.

Ray of Hope  |  Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz