Ray of Hope | Fred Weasley

55. • OFICJALNIE BLACK •

Alyssa ostatni raz rzuciła spojrzenie w swoje odbicie. Stojąc przed lustrem wygładzała swoją bordową sukienkę oraz upinając niesforne kosmyki włosów. To właśnie dzisiaj jest ślub jej rodziców. Nie mogła się doczekać tego wyjątkowego wydarzenia.

Całe wesele miało się odbyć na plaży w mieście Brighton. Wszystko było dokładnie zabezpieczone najsilniejszym zaklęciami, więc o bezpieczeństwo nie musieli się martwić o niespodziewany atak. Na miejsce miały przenieść gości świstokliki, które przygotował Kingsley Shacklebolt, a samą ceremonię poprowadzi Albus Dumbledore. Gdy Paige wraz z Syriuszem poprosili go o udzielenie ślubu, czuł się zaszczycony. Na ten jeden dzień zapomniano o zleconych zadaniach. Najbliżsi mieli zgromadzić się w jednym miejscu i świętować.

Alyssa spakowała do swojej małej torebki różdżkę oraz kilka najpotrzebniejszych rzeczy, a następnie zeszła na dół, gdzie czekała na nią Hermiona, Harry, Remus oraz Tonks. Lupin trzymał w ręce filiżankę, która dokładnie za trzy minuty miała uaktywnić świstoklik. Alyssa w ostatnim momencie dotknęła przedmiotu, a chwilę później poczuła znajome wirowanie i szarpnięcie. Momentalnie otoczenie rozmyło się w różnobarwną plamę, a uczucie towarzyszące takiej teleportacji można było porównać do szybowania wraz z wiatrem w nadzwyczaj ogromnej szybkości. Gdy wreszcie dotknęła stopami gruntu, o mało co się nie przewróciła, a wszystko było spowodowane obcasami, jakie miała ubrana. Tyle dobrze, że Remus wykazał się dużym refleksem i zdążył złapać ciemnowłosą za dłoń, zanim upadła prosto do piachu.

Alyssa podziękowała mężczyźnie skinieniem głowy, a następnie z szokiem wpatrywała się w otoczenie. Wydzielony fragment plaży, który chroniła magiczna kopuła, mieniąca się na złoto-srebrne kolory, musiała być mieszanką najróżniejszych zaklęć ochronnych. Na samym środku stał średniej wielkości namiot, który w kolorach bieli i błękitu idealnie współgrał z odcieniem piachu. Sam widok był chyba najpiękniejszy. Morze oraz fale, rozbijające się o brzeg, chłodna bryza, która niosła za sobą morski zapach. Jednym słowem idealne miejsce na zawarcie małżeństwa. Sama pogoda tak jakby wiedziała, żeby nie płatać tego dnia figli, udała się doskonale. Słońce świeciło wysoko, a jego promienie rozświetlały bezchmurne niebo oraz całą okolicę.

– O jesteście wreszcie! – rozległ się głos Molly Weasley, która po chwili znalazła się obok. –
Chodźcie!

Pani Weasley zaprowadziła ich prosto do namiotu, gdzie Alyssa zobaczyła swoich przyjaciół oraz Freda, którzy majstrowali coś po bokach namiotu. Gdy tylko przekroczyli próg, pomieszczenie momentalnie wydawało się o wiele większe niż na zewnątrz. Ławki ustawione były po obu stronach, przyozdobione w kwiaty. Całe wnętrze było zachowane w biało-błękitnych barwach, tak jak sam namiot. Alyssa musiała przyznać, że robiło to wrażenie. Po prawej stronie były schody na piętro, gdzie znajdowały się dwa pokoje. W jednym z nich przygotowywał się Syriusz, a w drugim Paige. Oprócz tego zaraz obok schodów było przejście do kolejnej sali, która była jeszcze większa. Znajdowały się tam stoliki, których nie było za dużo oraz wielki parkiet. Co najciekawsze to pomieszczenie było w ciemniejszych barwach, a sufit przypominał ten z Hogwartu. Sklepienie najróżniejszych gwiazdozbiorów lśniło i zastępowało świece.

W końcu całą uwagę przeniosła na przyjaciół, do których w między czasie dołączył Harry i Hermiona. Podeszła do nich patrząc podejrzliwe na bliźniaków. Na ich ustach widniał znany już każdemu psotny uśmiech.

– Co znowu narobiliście? – zapytała, krzyżując ręce na piersi. – Mam nadzieję, że nie chcecie wysadzić namiotu w powietrze?

– Alysso – powiedział Fred, mierząc dziewczynę z góry na dół. – Wyglądasz pięknie.

– Spokojnie Alysso – wtrąciła się Hermiona. – Chłopcy zakładają fajerwerki, chcą zrobić niespodzankę, gdy twoi rodzice złożą przysięgę.