Quince

817 43 6
                                    

-Spokojnie Zurych to tylko my.- zaśmiała się Nairobi. Denver prychnął po czym podszedł do mnie by pomóc mi wstać z ziemi. 

-Nieźle stary- usłyszałam głos Helsinki, zgromiłam go wzrokiem na co zaśmiał się. Denver również się zaśmiał za co dostał w potylicę. 

-Jesteście razem?- Nairobi ty to wiesz jak zadawać pytania kobieto.

-Nie.- odpowiedziałam twardo

-Tak- powiedział w tym samym czasie brunet. Spojrzałam na niego pytająco, a on na mnie z jakimś rodzajem smutku. 

-Lepiej się dogadajcie, co?- zaśmiała się mulatka 

-Co ty nie powiesz Nairobi?- zapytał kpiąco Denver.- Dobra, my mamy chyba teraz przerwę co?- odetchnął chłopak 

-Tak złotko, nie denerwuj się tak. My idziemy do drukarni, powodzenia- ostatnie słowo kobieta wyszeptała do mnie. Kiedy wyszli z pomieszczenia, Denver zamknął za nimi drzwi.

-Jak to jesteśmy razem? Powaliło cię?- zapytałam chłopaka. Ten odskoczył unosząc ręce przestraszony.

-No nie wiem, chyba jednak ciebie, podchodzisz do mnie, całujesz, co mam myśleć?- bronił się

-Mówiłam ci to dokładnie, ale powtórzę. Jestem w stanie spróbować być z tobą, ale po napadzie.  Po nim już teoretycznie nie będziemy łamać żadnych zasad.- powiedziałam spokojnie.

-Nie pieprz mi teraz o zasadach. Już je złamaliśmy, nie ma powrotu. Nie mogę zrozumieć czemu zawsze się ich tak trzymasz?!- oboje zaczynaliśmy się denerwować co nie wychodziło nam na dobre.

-Znałam osobę, która raz złamała zasadę. Mój ojciec. Dyżurował w Ochotniczej Straży Pożarnej, ponieważ nie mógł już służyć w wojsku. Musiał wyciągnąć rodzinę z palącego się domu. Było strasznie mało czasu. Liczyła się każda sekunda. Wbiegł tam, wyciągnął tych ludzi. Spytasz, gdzie problem? Nie ubrał maski z tlenem. Zajęłoby mu to minutę, w której tamci ludzie mogli zginąć. Zlekceważył zasadę i zapłacił za to życiem. Poświęcił się dla nich, dla obcych ludzi. Teraz już wiesz. Dlatego proszę cię bardzo, idź pieprz zasady, rób z nimi co chcesz, ale ja? Będę się ich trzymać do ostatniego oddechu.- pierwszy raz w życiu opowiedziałam tą historię. Nikt, nawet Berlin, jej nie znał. Denver patrzył na mnie nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. Ja tylko pokręciłam głową i wyszłam z pomieszczenia. Nie mogłam uwierzyć, że po wszystkim co przeszliśmy nie potrafił nic powiedzieć.

Udałam się do zakładników, gdzie wartę pełnili Oslo i Rio.

-Hej, Oslo, mogę cię zmienić jak chcesz.- krzyknęłam do mężczyzny. Pokiwał głową i wyszedł. Ja za to podeszłam do Rio i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Spytałam go jak się czuje  po bijatyce. 

Dwie godziny później, po schodach zaczął schodzić Berlin. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego, jednak on nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem. Za nim szła zadowolona Nairobi, więc to z nią wymieniłam niezrozumiałe spojrzenia. Uśmiechnęła się do mnie szeroko i z jej ruchu ust wyczytałam "WALENCJA". Pokręciłam głową śmiejąc się pod nosem. Berlin zabrał mnie, a na moje miejsce w pilnowaniu zakładników wstąpił Denver. Kiedy się mijaliśmy, złapał mnie za przedramię.

-Możemy porozmawiać?- zapytał półgłosem.

-Nie. Zlekceważyłeś moje uczucia i to czego ja chce. Powiedziałam ci coś, czego nikt nie wiedział, a ty nic nie odpowiedziałeś. Znasz mnie lepiej niż ktokolwiek inny na świecie. Dlatego dla świętego spokoju, zachowajmy profesjonalizm. Każdy robi co musi.- całą moją wypowiedź patrzyłam przed siebie, a on patrzył na mnie. Na koniec wyrwałam rękę z jego uścisku i poszłam za Berlinem. 

Jesteś strasznie uparta, wiesz?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz