Pisane Inaczej

5K 131 61
                                    


Salon Oliviera Wood'a był zapełniony. Wszyscy siedzieli w ciszy. Ron i Blaise nie komentowali wszystkiego. Luna nie zarażała uśmiechem, Neville nie miał już tego błysku w oku. Minęły dwa dni od śmierci Lavender Brown. Zginęła pół godziny po przedwczesnym porodzie. Ratował ją cały odział z Munga. Niestety odeszła. Każdy był pogrążony w żałobie. Nikt nie był na to przygotowany. Właściwie to prawie nikt. Olivier oraz Neville, którzy o wszystkim wiedzieli spodziewali się takiego zakończenia. Jednak może to sprawiło, że czuli się jeszcze gorzej, bo nie byli w stanie jej pomóc.

Gospodarz domu siedział na fotelu. Na rękach kołysał swoją córeczkę. Jego spojrzenie było puste. Pocałował w czółko dziewczynkę i wstał. Podał Florę Hermionie która siedziała najbliżej. Dziewczyna lekko przytuliła noworodka. Olivier zniknął za drzwiami.

-Nie jest z nim dobrze-przyznał Blaise.

-A czego się spodziewałeś?- mruknęła Ginny, opierając się o ramię chłopaka.

-Potrzeba czasu-powiedział słabym głosem Longbottom- czasu...

Nikt już się nie odezwał. Siedzieli w ciszy przez parę minut. Niepokojące było zniknięcie chłopaka, ale byli świadomi, że było mu ciężko i potrzebował samotności. Nagle usłyszeli dźwięk rozbijanego szkła. Któraś z dziewczyn pisnęła. Harry i Draco zerwali się z kanapy. Nie zdążyli jednak ruszyć na poszukiwania bo do pokoju wrócił Oliver. Jego prawa ręka była cała we krwi. Najwyraźniej musiał rozbić nią lustro. W jego oczach widoczne były łzy.

-La...-próbował wymówić imię ukochanej, jednak nie był w stanie tego zrobić- prosiła, żeby wam to dać-położył list na stoliku. Chciał wziąć od Hermiony Florę jednak ta się zawahała.

-Musisz opatrzyć rękę-powiedział Neville wstając. Chciał mu pomóc, ale ten go zignorował.

-Dam sobie radę-warknął wychodząc.

Znów zapadła cisza. Wszyscy wbili  wzrok w jasną kopertę. Nikt jednak nie odważył się po nią sięgnąć.

-Kto ją przeczyta?-zapytała zapłakana Daphne.

-Neville?-powiedziała Luna, chcąc dać mu do zrozumienia, że jest odpowiednią osobą.

-Nie wiem czy dam radę- odpowiedział chowając twarz w dłoniach.

Alex przytulił go mocno i szepnął coś do ucha. Brunetowi zajęło chwilę, aby się uspokoić. Po chwili już bardziej opanowany wstał i wziął kopertę do zimnej ręki. Usiadł na wolnym fotelu.

-Dasz radę-powiedział Ron, chcąc dodać przyjacielowi otuchy.

Neville Longbottom wziął ostatni wdech. Powolnym ruchem otworzył kopertę. Widok pisma przyjaciółki nim wstrząsnął. Przypomniały mu się wszystkie liściki którymi wymienili się na lekcji, plotkując o wszystkim i wszystkich. W końcu jednak zaczął czytać.

                             

                               1.07.1999r.


Hej, cześć, witajcie,             

Właściwie to nie mam pojęcia jak się przywitać. Nigdy nie byłam dobra w pisaniu listów, tym bardziej tych pożegnalnych. Nie spodziewałam się, że w ogóle będę takie coś pisać, ale sytuacja mnie do tego zmusiła.

No właśnie, zasługujecie na wyjaśnienia. Kiedy zaszłam w ciążę, czułam się coraz gorzej. Często odczuwałam ból który był nie do wytrzymania. Byłam u różnych medyków. Żaden nie wiedział co mi jest. Na moim nadgarstku pojawił się dziwny symbol. Nie było go w żadnej księdze. W notatkach mojej babci znaleźliśmy wpis o chorobie przechodząca na kobiety co dwa pokolenia. To musiało być to. Mój organizm sam stopniowo się wyniszczał. Olivier i Neville pomagali w mi szukać antidotum. Nic nie znaleźliśmy. Jeździłam po lekarzach z przeróżnych krajów, jednak nikt nie wiedział jak mi pomóc. Padły podejrzenia, że może być to klątwa. Niestety jak widać nie dowiedzieliśmy się do samego końca.

𝙰𝚍𝚞𝚕𝚝 𝙻𝚒𝚏𝚎 ♡︎ 𝙸𝚗𝚜𝚝𝚊𝚐𝚛𝚊𝚖 𝚙𝚊𝚛𝚝 𝚝𝚑𝚛𝚎𝚎 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz