Rozdział 16

27 3 0
                                    

Nareszcie udało nam się znaleźć właściwą salę.
Ten zamek na serio jest ogromny, mam wrażenie, że powiększa się i rozszerza z minuty na minute. Ale na szczęście w trójkę nam się udało. Zobaczyłem niedaleko moich chłopaków, więc podszedłem do nich. I z nadzieją wyczekując pierwszej lekcji eliksirów ze Ślizgonami. Swoją drogą, jestem ciekaw jaki stosunek do nich mają inni Gryfoni. I jaki oni do nas mają.

-Jak tam chłopaki, nastrój przed pierwszą lekcją? Spytałem w celu rozpoczęcia rozmowy.

-Chyba dobrze, nie? Dopytał Dean i spojrzał na Rona i Seamusa.

Na co oboje pokiwali energicznie głowami.

W tym momencie coś huknęło. Większość uczniów odskoczyła, jak popożona. Okazało się, że źródłem owego hałasu, są drzwi od klasy, które otworzyły się z impetem. Zaczęliśmy więc, powoli wchodzić do środka. Było to ciemne, niskie pomieszczenie. Od razu na myśl przyszedł mi ten sklep z kociołkami i różnymi składnikami na Pokątnej. Było czuć zapach świeżego powietrza. Ławki były stare, drewniane. Przy każdej z nich mogły siedzieć trzy osoby. Jako miejsce do siedzenia służy małe, drewniane taborety. Usiadłem więc, z tyłu w jednej z ławek razem z Ronem i Hermioną. Przed nami miejsca zajęli z kolei Dean, Neville i Seamus. Gdy już wszyscy się rozsiedli zauważyłem, że Gryfoni siedzą po jednej stronie pomieszczenia a Ślizgoni po drugiej. Maddy siedziała z jakąś dziewczyną o blond włosach i niebieskich oczach, a także z brunetką, niestety nie mam pojęcia jaki ma kolor oczu, bo jest ode mnie odwrócona. Rozejrzałem się dalej po klasie. Draco siedział obok czarnoskórego chłopaka nieco podobnego do Deana Thomasa, lecz o krótszych włosach i bardziej zarysowanej szczęce. Przy oknie siedział jeszcze jeden chłopak, lecz jego również, nie miałem okazji jeszcze poznać.

Nagle do sali wparował profesor Snape. Który wyłonił się niczym wąż dopadający swą ofiarę. Stanął na przeciw nas. I odezwał się głosem, na którego dźwięk przebiegł mnie po ciele nieprzyjemny dreszcz a włoski na rękach stanęły mi dęba. Był cichy, lecz doskonale słyszalny, kazde słowo było aż zbyt wyraźne.

-Nie będzie, żadnego machania różdżkami ani głupich zaklęć w tej sali. Dlatego nie spodziewam się, że wielu z was doceni wielką naukę i prawdziwą sztukę, jaką jest tworzenie mikstur. Jednakże, tych kilkunastu wybranych, którzy posiadają predyspozycję, chętnie nauczę jak opanować umysł i usidlić zmysły. Dowiecie się jak ujarzmić sławę, jak uważyć chwałę a nawet położyć kres śmierci. Powiedział profesor.

Mimowolnie spojrzałem się na Draco, który wyglądał jakby był wniebowzięty. Moja siostra natomiast miała poważną i skupioną minę.
Z kolei Ron i Hermiona wyglądali na dość przerażonych. Z resztą, nie tylko oni. Neville cały pobladł i lekko się trząsł. Tylko Dean zdawał się emanować totalną pewnością siebie wśród moich współdomowników.

-Kto mi powie, co to jest bezoar? Hmm?

Ręką siedzącej obok mnie, Hermiony, prawie by mnie zabiła.

-Ja wiem! Ja wiem! Szeptała cicho dziewczyna.

-Nikt, to może Panna Potter?

Wszyscy spojrzeli się na nią, jakby była jakimś kosmitą. Nie mam pojęcia, dlaczego profesor zignorował podniesioną rękę Granger, która na pewno znała odpowiedź.

-Panno Potter, nie przypominam sobie, żeby skarżyła się Pani na problemy ze słuchem, bynajmniej nic mi o tym nie wiadomo, czym jest bezoar?

Maddy przełknęła głośno ślinę, w sali było tak cicho, że można byłoby usłyszeć niemal każdy szelest.

-Nie, wiem tego. Panie profesorze.

-Dobrze, rozumiem. W takim razie, może wiesz jakie składniki wchodzą w skład eliksiru wielowiekowego? Prawda, Panno Potter?

W tobie jest cząstka mnie bez której nie mogę żyć ~ Harry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz