Rozdział 20

31 4 0
                                    

Draco POV:

Ja, Harry i Madison udaliśmy się na drugie piętro, gdzie czekaliśmy na Mcgonagall.

-Jak myślicie, o co chodzi? Spytał Potter.

-Nie, mam pojęcia. Uznała Maddy.

-Ja tym bardziej.

Chwile poźniej, nauczycielka podeszła do nas uśmiechnięta od ucha do ucha. Tuż za nią stało dwóch chłopaków, starszych.

-Przedstawiam Wam kapitanów drużyn Qudditcha. Oliver Wood i Marcus Flint. Chłopcy, chyba znalazłam wam młode talenty, do drużyny.

-Oliver, zabierz proszę Pottera ze sobą, a ty Marcus przygarnij Madison i Draco.

-Dobrze, Pani Profesor, chodźcie! Powiedział ochoczo Wood.

I tak udaliśmy się na stadion Qudditcha. Marcus wziął nas nieco dalej podczas gdy Harry został z tym całym Oliverem.

-Dobra, słuchajcie...Mcgonagall, myśli, że macie wielki, wrodzony talent, bla, bla, bla... Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę. Malfoy na miotłę, masz okrążyć cały stadion dziesięć razy jak najszybciej, a ty Potter, będziesz na razie odbijać tłuczki. Chodź!

Szybko wzbiłem się w powietrze i okrążyłem stadion, tak szybko jak potrafiłem.

-Okej, to było dobre. Teraz zamieńcie się.

Harry POV:

-A więc, słyszałem, że masz sporo talentu. Zaraz, to sprawdzimy. Może najpierw weź pałkę, ja będę ci podawać tłuczki a twoim zadaniem jest je odbić, jasne?

-Ta, jasne.

Niestety, nie było, to takie proste jak myślałem. Pare razy tłuczek przywalił mi prosto w ramię albo w brzuch... było to dość bolesne, ale starałem się nie narzekać.

-Coż, nie jest tak źle. Spróbujmy czegoś innego, pokaż mi jak latasz, zrób kilka okrążeń.

Wzbiłem się więc, niemal natychmiast w powietrze, miotła była dość stara, ale dawała radę. Okrążyłem cały teren kilka razy. To uczucie, jest tak niesamowite. Wiatr we włosach, wolność, świeże powietrze, genialnie...

-Wow, to było świetne. Hmm, to teraz spróbujemy tego.

Wood wskazał ma maleńką piłeczkę dokładniej złoty znicz.

- Złap, go jak najszybciej, Potter!

Oliver wyrzucił znicz w powietrze, od razu rzuciłem się za nim w pogoń. Po chwili, już trzymałem go w dłoni, po czym wylądowałem gładko na trawie.

-O, Merlinie, Harry, to było niesamowite. Udało ci się go wychwycić, niemal po kilku sekundach. Wow, to niemożliwe... a jednak.

-Oliver, powiesz mi, o co tak właściwie chodzi?

-Za chwile, tak, yyy, poczekaj tutaj!

-Ale...

I poszedł.

Pare minut później:
A więc, jak się okazało ja, Draco i Maddy zostaliśmy przyjęci do drużyn Quidditch'a. Ja i Draco jako szukający a Madison jako obrońca.
Totalnie się tego, nie spodziewałem. Szkoda, tylko, że będę musiał grać przeciwko siostrze i Draco.

Wróciłem do siebie, kiedy nagle ktoś zaczął krzyczeć, moje imię. Była to Hermiona.

-Harry! Harry! Chodź, musisz to zobaczyć!

-Ale, co?

Nie było mi dane nic więcej powiedzieć, dziewczyna pociągła mnie za rękę i zaprowadziła do jakiegoś pomieszczenia. Rozejrzałem się wokoło, były tam gabloty z mnóstwem pucharów, orderów i innych nagród.

W tobie jest cząstka mnie bez której nie mogę żyć ~ Harry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz