CZ.II | RROZDZIAŁ 9 | MARATON 1/7

1K 37 10
                                    


Lea's POV:


W samochodzie nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy bez wcześniejszego oblania się rumieńcem. Jechaliśmy w ciszy, która o dziwo nie była niewygodna. Radio sobie grało, a ja patrzyłam, a to na drogę, a to za szybę na mijany mi krajobraz. Cała droga trwała mniej więcej 20 minut. Wjeżdżając na osiedle, przejrzałam się w lustrze, upinając wsuwką lekko rozwiane włosy  z tyłu głowy. Stanęliśmy.


-Zadzwoń do mnie, to przyjadę. Tylko nie siedź za długo, przypominam, że dziś wyjazd. 

-Tak tak, wiem. Mam telefon. -Wysiadłam z auta. -Pa! -Pomachałam mu szybko, po czym ruszyłam w kierunku klatki schodowej. Spojrzałam na domofon. Od razu humor mi się popsuł. Nie pamiętam jaki kod. Zadzwoniłam do mamy, która zaraz wysłała mi go przez sms. 

Weszłam do środka, aż wreszcie zapukałam do drzwi. Po chwili byłam już w środku. 

-Cześć! -Powiedziałam w korytarzu. Przyszła Nadia, uśmiechnięta. Oczywiście padło pierwsze pytanie.

-Jajo masz? 

-Nie przywitasz się ze mną? -Ukucnęłam wyciągając ręce w celu przytulenia jej. Podbiegła prędko, witając się. Kiedy tylko mnie utuliła, odkleiła się, pytając ponownie.

-Masz jajo? -Wyciągnęłam z małej torebki kinder jajko, po czym jej dałam. Zachwycona pobiegła do pokoju. 

Mała materialistka. 

Po tym jak zdjęłam ubrania wierzchnie, przywitałam się z mamą. 

-A gdzie chłopak?-Musiał podjechać do mechanika przed wyjazdem. Podrzucił mnie tylko. 

-Dziecko bardzo dobrze, że jesteś sama. Musimy porozmawiać. -Przeszłyśmy do salonu, gdzie unosił się bardzo zachęcający zapach szarlotki. Mama zrobiła po herbacie dla każdego, nawet Nadia ją dostała w swojej małej, gościnnej filiżance w pieski. Mama nakroiła ciasto. 

-Co u was słychać? -Zapytałam szczerze ciekawa. 

-Nadia w przedszkolu, ja w pracy, po staremu. 

-Radzicie sobie jakoś? Mam nowe konto, pójdę gdzieś do pracy i wtedy... -Przerwała mi.

-Jest dobrze córcia. Szczerze mówiąc już dawno nie było tak dobrze. -To była dobra wiadomość jednak martwiłam się o mamę, która pracowała za dużo. I tak chciałam dalej im pomagać bez względu na to gdzie miałam mieszkać. Musiałam znaleźć pracę w Kanadzie. 

-A jak u Ciebie? 

-Pakowanie, szkoła, tabletki. -Podsumowałam moje życie w ciągu ostatnich paru dni.

-Pamiętasz żeby brać leki? Pilnujesz się? Wiesz jakie to ważne. -Podniosłam kubek z herbatą.

-Justin mnie pilnuje, nie martw się mama. -Piłam herbatę w niezręcznej ciszy. Czułam na sobie jej wzrok. 

-Nie podoba mi się ta cała sytuacja. -No i się zaczęło... -Jeszcze ten wyjazd... Się skończy sielanka i wrócisz wcześniej jak tam dotrzesz...-Nie skomentowałam tego. Oparła się, nie patrząc w moją stronę. Westchnęła z rezygnacją. 

-W Kanadzie będę i tak miała indywidualne zajęcia, znajdę pracę. - Pociągnęłam temat dalej, po chwili bardzo tego żałując.

-Kanada! Czy Ty się słyszysz?! Ile Ty go znasz? Miesiąc?!

-Znamy się dłużej, no przecież nie pamiętam! -Oczy mi się zaszkliły. Czułam się bezsilna. Zapanowała cisza. Przyszła Nadia i zaczęła skubać wierzch ciasta palcami. 

Kidnapped for Him [JB] (Porwana dla niego)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz