9

797 79 44
                                    

Krzysztof pił alkohol dość rzadko. Jego żona akurat pojechała do swojej rodziny, aby pomóc jej w czymś, a on został w domu. Uprzątnął dom, aby Karina przestała narzekać, że jej nie pomaga.

Miał słabą głowę do alkoholu, pamiętał, jak na swoim weselu po wypiciu paru kieliszków, nie stał już stabilnie.
Wziął parę puszek jakiegoś piwa, które stało u nich w lodówce i włączył losowy program w telewizorze.
Po pierwszej puszce zorientował się, że od telefonu Roberta do niego, minął już dobry tydzień. Dokładnie siedem dni temu mówił mu, że może do niego wpaść, kiedy chce.
Po drugiej, zaczął wyklinać nic nie winnego  prowadzącego, który prowadził jakiś teleturniej. Nie podobał mu się jego głos, który nie pasował do jego wyglądu. Stwierdził, że ten program ssie i przełączył na inny.
Po trzeciej, której nawet nie dopił, zaczął mu się wracać dzisiejszy obiad. Wyłączył telewizor i spróbował wstać, co nie skończyło się dobrze, bo uderzył się  o stolik w piszczel i przewrócił się, wyzywając przy tym mebel od najgorszych.
- Kurwa... Dzwonię, nie powstrzyma mnie nikt.
Głośno bekając przyłożył telefon do ucha i już po trzech sygnałach uslyszal:
-  Halo?
- Japierdole, weź mnie stąd.

Cisza po drugiej stronie.
- Gdzie ty jesteś?
- Na podłodze no, kurwa, a gdzie...

Usłyszał po drugiej stronie cichy śmiech, po czym westchnięcie.

- Ty się nie śmiej, tylko przyjedź.
- Zapomniałeś powiedzieć "kurwa".
- Kurwa.
- A gdzie masz żonę? Nie upilnowała cię, żebyś się tak nie schlał?

Krzysztof rozejrzał się, podrapał po głowie i odpowiedział że nie, bo pojechała do matki. Jego rozmówca znowu westchnął.

- Będę za piętnaście minut, nie ruszaj się stamtąd.
- Jakbym nawet próbował to nie pójdę daleko - powiedział po czym  się wyłączył - kurwa.



Robert jechał z uśmiechem na ustach. Nie mógł się doczekać, jak zobaczy pijanego Krzysztofa, który tak jak na polecenie został na miejscu od ich rozmowy. Naprawdę miał słabą głowę.

Zadzwonił dzwonkiem, ale nikt mu nie odpowiedział. Uniósł brwi w geście  i otworzył drzwi.

- Jesteś? Karina?

Patrzył na to absurdalne zjawisko. Podszedł do niego i schylił się. Następnie rozejrzał się po pokoju. Wziął puste puszki i wyrzucił do kosza, który znalazł w kuchni, jedną z pozostałością napoju włożył do lodówki.

- Jak cię żona zobaczy w takim stanie, to znowu wylecisz z domu - stwierdził Robert siadając na kanapie.
- A chuja się znasz - odpowiedział Krzysztof, który podniósł się i zaczął kierować w stronę drzwi. Robert momentalnie wstał i go wsparł.

- Daj mi swój telefon.
- Nie, zostaw mnie - powiedział konserwatysta, po czym wygodnie ułożył się na tylnym siedzeniu.
On jednak wyjął mu telefon z kieszeni i spytał się o hasło.
- Idź sobie - usłyszał w odpowiedzi.
Spojrzał na niego lekko zirytowany i poszedł zamknąć drzwi od jego domu.
Stwierdził, że wymusi od niego hasło w trakcie drogi. Chciał napisać do jego żony, aby jak wróci do domu, nie zastanawiała się, gdzie podział się jej alkoholik.

- Krzysiek, jak nie podasz mi hasła, to cię zostawię w tym rowie - zagroził mu, ale ten tylko jęknął i zatkał uszy.

- Nie będzie mi jakiś spaczony umysł mówił co mam robić, ja wiem, co mam robić, ty nie wiesz.

- Daj mi je, proszę, Karina będzie się martwić, a to ty potem będziesz się tłumaczył, u kogo znowu spałeś.

Krzysztof odwrócił głowę i spytał:
- A nie będziesz się śmiał?
- Nie będę - odpowiedział z ulgą Robert.

- Gejedogazu420

Robert wybuchnął śmiechem i sprawdził czy działa. Działało. Musiał zjechać na pobocze, bo nie mógł się opanować i zrobiłby jeszcze jakiś wypadek.

- Miałeś się nie śmiać! - wykrzyczał głos z tylniego siedzenia, niezwykle obrażony, ale dalej na skraju bycia nieprzytomnym.

Napisał szybko wiadomość i rzucił telefonem w Krzysztofa, który poruszył się niespokojnie i go wyklął.

Gdy dojechali, Robert nie miał zamiaru wnosić go po paru piętrach aż do swojego mieszkania, więc zaczął go budzić.
- Ja będę spał tutaj, zostaw mnie, proszę. Ale co ja będę cię prosił, kurwa, zostaw mnie.

Nie dał za wygraną i podniósł go. Jakoś pokonali schody i weszli do środka. Od razu Bosak został rzucony na kanapę, a obok usiadł zmęczony Biedroń, który mógł przysiąc, że podczas ich wspinaczki jego towarzysz przytył parę kilo. Położył mu głowę na kolanach. On poczuł ciepło na policzkach i przykrył go kocem. Wiedział, że rano będzie bardziej nie do zniesienia, bo będzie miał kaca. Odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy. Nagle odezwał się Krzysztof:
- Robert?
- Hm? - dalej nie otwierając oczu zareagował.
- Chyba będę rzygać.

Zerwał się na równe nogi i zaprowadził go do łazienki. Obyło się jednak bez zwracania, ale starszy zaniepokoił się trochę jego stanem.
- Jedziemy do szpitala? - spytał pół żartem, pół serio.
- Poradzę sobie, gdzie masz to swoje cudne łóżko, ono tak ładnie pachnie... Kurwa mać, zaraz się znowu wywalę.

Robert znowu nie mógł wytrzymać ze śmiechu i powiedział, że jeśli on obieca nie zarzygać mu pościeli, to będzie mógł spać w jego cudownym łóżku.








*** ***
Za pół godzinki się okaże, trzymajcie kciuki.
Kocham Was

Epitafium dla miłości (Biedroń x Bosak)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz