10

745 75 17
                                    

- Ale mnie łeb boli - orzekł zaraz po podniesieniu się z łóżka. Poczuł ucisk w całej głowie i niebywałą ciężkość. Przetarł oczy i zobaczył Roberta, który właśnie zamykał okno.
- Jak się spało w moim... Jak to powiedziałeś? Pięknym, fantastycznym... Cudownym! Więc, jak się spało w moim cudownym łóżku? - spytał i spojrzał na Krzysztofa, który trochę się spiął, ale dalej wyglądał na niezwykle zmęczonego.
- Jak ja się tu znalazłem? - spytał z nikłym rumieńcem i za wszelką cenę chciał odejść od tematu - i czy my się przespaliśmy? - zmarszczył brwi.

Robert tylko się zaśmiał:
- Nie martw się. Wczoraj sam z siebie wypiłeś za dużo i zadzwoniłeś mówiąc: " Japierdole, weź mnie stąd." Nawyklinałeś się wczoraj tyle, że starczyłoby na jedną tą twoją spowiedź.

On tylko siedząc na łóżku przeciągnął się i poczuł, że kości mu strzelają. Choć kiedyś był najmłodszym posłem, to teraz już tej młodości nie odczuł. Rozejrzał się i wstał.

- Co przyszło ci do głowy, żeby mnie z tego domu odebrać?

Robert uśmiechnął się.
- Sam nawet wpakowałeś mi się do samochodu.

Spojrzał na niego i sam się zaśmiał. To co się ostatnio działo podchodziło pod trochę absurdalne wydarzenia. Jeszcze pół roku temu nie myślałby nawet o spaniu u przedstawiciela lewicy. Te myśli potęgowało mu okropne samopoczucie.

- A nie chciałbyś się może ze mną przespać? - powiedział, zanim ugryzł się w język. To miał być żart, ale chwilę po wypowiedzeniu tego, strzelił takiego buraka, że nie różnił się zbytnio od czerwonej poduszki, na której spał.

Robert zdziwił się nieco, zmarszczył brwi i uśmiechnął.

- Drugie drzwi po prawo od wyjścia to łazienka, ja będę na końcu korytarza, w kuchni - oświadczył i wyszedł. Trochę speszył się, przez to co on powiedział. W sumie, to czemu nie? Oczywiście, że by mógł, ale jakby naciskał, to duma i trochę przerośnięte ego Krzysztofa byłoby naruszone, przez co wyśmiałby go i niesamowicie się zniesmaczył.

Na śniadanie Robert usmażył jajecznicę i przygotował kawę. Na początek jednak, dał swojemu gościowi wodę. Ten wypił ją duszkiem i dziękując wziął się za jedzenie. Nie miał serca i sił odmawiać, a potem zaproponował, aby Robert kiedyś spał u niego.

Robert widział co zaczyna ich łączyć, ale wiedział też, że Bosak nie przyzna się do tego prędko. Z drugiej strony już był singlem, ale on miał żonę. Nie mógł tak ciągle naciskać.

- Wiesz, co? Nawet dobra ta jajecznica, nie wyczuwam narazie żadnego cyjanku.

- Tego nie da się wyczuć mój drogi - odparł Robert wstawiając swój talerz do zmywarki.

Krzysztof uśmiechnął się.

- Odwiozę cię - postanowił Biedroń dopinając kawę.
- Pod sam dom tylko mi nie podjeżdżaj.

Podjechali rzeczywiście niedaleko, ale na tyle, aby jego żona nie wiedziała, u kogo znowu spał. Właśnie, jego żona.
- Karina mnie zabije - westchnął.
- Nie martw się, zająłem się tym. Trzeba być za kogoś odpowiedzialny, prawda?
Bosak tylko spojrzał na niego gniewnie. Tamten kontynuował:
- Napisałem do niej, że pojechałeś za pilną sprawą do znajomego. Teraz ty będziesz musiał się tylko tłumaczyć jaka była to sprawa - puścił do niego oczko - a, i zdradziłeś mi oczywiście swoje hasło.

Krzysztof otworzył szerzej oczy i spojrzał w inną stronę z zażenowania.

- Całus na rozstanie? - zaproponował Biedroń i zaśmiał się.
- Nie myśl, że tamten pocałunek był dla mnie bardzo ważny - powiedział, choć był bardzo ważny dla niego, ale się nie przyznał - to taka niepoważna rzecz z mojej strony.

Robert teatralnie przytaknął.

- Ale dalej jestem u ciebie mile widziany, jakby co? - spytał wychodząc z samochodu.
- Oczywiście.






******************
Rozdziały będą pojawiać się co dwa dni.

Epitafium dla miłości (Biedroń x Bosak)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz