12

745 76 19
                                    

Wmawiał sobie, że się nie denerwował ich spotkaniem, choć tak naprawdę bardzo się stresował. Nie przygotowywał sobie wypowiedzi, którą chciał mu wygłosić, postanowił sobie, że będzie mówił zgodnie z tym, co będzie myślał.

Wszedł na schody i zawrócił się dwa razy. Cały czas miał w głowie to, że chce to wyjaśnić.

Przestał już sobie wmawiać, że go nie lubi. Lubił go i to bardzo. Już dawno to zrozumiał, ale wstydził się tego uczucia. Co by się stało, jakby to wyszło na światło dmzienne? Wielki polityk, konserwatysta, ktoś, kto popierał wzorzec rodziny kobiety i mężczyzny, mówiący o gejach w obrzydliwy sposób, właśnie szedł powiedzieć innemu mężczyźnie, że tak naprawdę się w nim zakochał.

W tym samym czasie Robert sprzątał w domu. Odkąd co sobotę miał wizyty, było więcej zmywania, odkurzania. Sam też miał mały mętlik w głowie. Można było powiedzieć, że także wstydzi się tego uczucia, ale bardziej przez sprawy moralności, bo przecież Krzysztof już miał żonę.


- Napijesz się czegoś? - usłyszał od razu po wejściu.

- Nie, dziękuję.

Usiadł na kanapie, a po chwili obok niego pojawił się Robert.

- Bądź ze mną szczery, a odwdzięczę się tym samym - zaczął Robert, a Krzysztof już zdążył spytać się samego siebie po raz kolejny, po co tu przyszedł.

Jednak odpowiedział:
- Od dziecka wmawiali mi, co mam myśleć. Choć czułem coś innego, ukazywali to w złym świetle, przez co, gdy byłem w wieku dojrzewania i młodym dorosłym, brzydziłem się siebie. Gdzieś tam poszedłem na jakąś terapię, albo rozmawiałem z rodzicami i myślałem że to ustąpiło. Ale wiesz jak to jest, jeśli nawet coś sobie wmówisz, nie ustąpi to zawsze. U mnie tak nie było, bynajmniej. Parę razy próbowałem się przeciwstawić, ale zostałem zmieszany z błotem. Po tym, jak przestałem próbować, jakoś przyzwyczaiłem się do tego, że żyłem w ten sposób. Wolałem nic nie zmieniać. Szukałem może w ten sposób akceptacji? Sam nie wiem, to głupie... - westchnął i założył ręce na piersiach.

- Ja sam może nie miałem narzucanego zadania... Ale akceptacji też - spojrzał na niego - nie przyszedłeś tu mówić o tym co było kiedyś.

Krzysztof przysunął się do niego i pocałował go.

- Czuje się jak w jakiejś głupiej komedii romantycznej. Niby to takie proste, ale jednak nie - teraz odsunął się o parę centymetrów - jednak... Jednak najlepszym rozwiązaniem byłoby zaprzestać tego, co tu się dzieje.

Robert wyraźnie posmutniał, ale zrozumiał. Sam był tego samego zdania, ale liczył, że on jednak będzie chciał ciągnąć to całe zamieszanie. Wiedział też, że to całe zamieszanie było niesprawiedliwe względem Kariny.

- Chodzi o Karinę? - spytał Robert, na co Krzysztof nagle się na niego spojrzał i odpowiedział:

- Tu chodzi o... Tak, o nią też. Widzę, że myślimy tak samo. Wiesz, że ją właśnie oszukuję. To nie może się tak ciągnąć.

- Rozumiem. Czy nie mówiłeś tu o przyzwyczajeniu i bardziej poukładanym życiu? Wiesz, że jakbyś został prezydentem, to to by się zmieniło?

Bosak odwrócił wzrok.

- Ale to jest już inna sprawa. Bycie prezydentem to nie jest rzecz, która nie daje mi spokoju, przychodzi w najgorszych momentach, była szydzona przez moich bliskich i od której nie mogę się uwolnić.

Obaj rozumieli to, co się działo i jak należało postąpić, ale potrzebowali potwierdzenia, że żadna ze stron nie zburzy tego muru komfortu i nie zawalczy.
Karina na pewno nie wybaczyłaby Krzysztofowi zdrady, i to z mężczyzną, jego rodzina patrzyłaby na niego z wyrzutem, obrzydzeniem a może nawet wstydem, a jego osoba kreowana poza życiem prywatnym ległaby w gruzach.
Robert natomiast czułby się źle, jego były parter odradzał mu tego związku. W mediach może zaczęliby go bardziej szykanować. Ale najbardziej mu było żal Krzysztofa.

Siedzieli tak chwilę.

- Jakbym mógł, to wybrałbym inną drogę, gdzieś tam w przeszłości - rzekł nagle Krzysztof.

- Ja chyba też.

Spojrzeli na siebie, a potem razem odwrócili wzrok. Nie mięli już nic do ukrycia, pokazali sobie to, co czują.

- Jestem zakochany w niewłaściwej osobie. Powinienem przelać tą miłość na moją żonę - stwierdził Bosak. Robert tylko coś mruknął pod nosem.

Cisza, słychać było tylko dwa oddechy i co raz przejeżdżające samochody za oknem. Raz zaszczekał pies.

- Jeśli już kończymy ten przelotny romans - powiedział Krzysztof, odwracając głowę i popatrzył mu głęboko w oczy - mogę cię posmakować ostatni raz?

Robert uśmiechnął się i zaraz poczuł usta Boska na swoich. Pocałunki coraz bardziej się pogłębiały i stawały się coraz bardziej namiętne.

Epitafium dla miłości (Biedroń x Bosak)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz