17

663 77 16
                                    

Tak jakoś od dwóch dni przestał dostrzegać sens w życiu. Mówił  to bardziej w żartach, aby się trochę pocieszyć, ale tak naprawdę gdzieś z tyłu głowy naprawdę się tak czuł.
W tej chwili wracał z Sejmu, był wieczór. Przez poprzednie dni odzywał się do Kariny, kiedy tylko musiał, tak samo jak ona. Żyli dalej razem, choć zachowywali się niezwykle obco wobec siebie.

Może Karina myślała, że przestanie być zła, sprawa ucichnie i wrócą do normalności? Sama nie wiedziała co o tym myśleć, przez jej głowę przechodziły różne emocje, które nie miały nigdzie upustu.

Gdy tak szedł do samochodu, pomyślał o pewnej wizycie, której teraz potrzebował. Nie rozumiał, dlaczego on wtedy nie odebrał. Przecież widać było, że go potrzebuje, tak samo jak Krzysztof. 
Wsiadł do samochodu i patrzył się przed siebie. Ty egoisto. Myślisz, że on potrzebuje cię tak bardzo jak ty jego?
Nie myśląc już więcej o tym zdecydował się jednak tam pojechać. Do licha z tym. Jeśli go odrzuci, wtedy dopiero przestanie. To będzie jego ostateczna decyzja.

Po paru minutach był już pod jego blokiem. Zdjął marynarkę, zamknął samochód i poszedł do drzwi. Zadzwonił pod pierwszy lepszy numer mówiąc, że jest dostawcą pizzy. Otworzyli mu.

Wchodził powoli. Co on mu powie? Będzie się żalił, że żona się dowiedziała, chce go najprawdopodobniej zostawić a on sam tak bardzo go potrzebuje? To uczucie strasznie go męczyło, a bardziej tylko przytłaczało go to, że jest odwzajemnione, ale nie mogą go kontynuować. Teraz było mu wszytsko jedno. Szedł tam, wyglądając jakby szykował się na wyrok.


Robert niedawno wrócił do domu. Był padnięty. Jedyne co zrobił to herbatę, następnie usiadł z nią i wśród nieuporządkowanych ubrań, wyjętych z walizki dziesięć minut wcześniej nie robił zupełnie nic. Jako iż miał jutro dzień wolny, stwierdził że zrobi porządek właśnie tego dnia.
Siedział tak, minęło trochę czasu. Usłyszał dzwonek do drzwi. Jego umysł nie pracował zbytnio, bo marzył o śnie, ale podszedł i zerknął przez wizjer. Odstawił szybko kubek na pobliską szafkę, sięgnął do zamka i zamknął go na klucz. Co on sobie kurwa myśli? Dlaczego też jest tak bardzo uparty? Sam Biedroń także był tak samo uparty, bo nie chciał go wpuścić. Wziął kubek i usiadł, opierając się o drzwi.




Gdy tylko usłyszał, że drzwi się zamykają, poczuł pieczenie na policzkach. Nie wiedział, czy bardziej wynikało to ze wstydu, czy ze zdenerwowania. Oparł się o drzwi i powoli przesuwał się do pozycji siedzącej. Zrezygnowany, siedział na wycieraczce i wybrał numer. Po trzech sygnałach usłyszał głos, który powodował ciepło w sercu.

- Siedzisz mi pod drzwiami? - spytał z nutą rozbawienia w głosie Robert.

- A robisz to samo? - odgryzł się Bosak. Wziął kawałek kołnierza w palce i zaczął się nim bawić. Uśmiechnął się delikatnie. W korytarzu panował mrok, oświetlony małą lampką piętro wyżej.

- Nie myśl, że cię wpuszczę.

- Wolę po prostu usłyszeć twój głos.

Nastała cisza. Tak naprawdę dzieliły ich tylko drzwi.

Robert siedział z kubkiem w jednej dłoni i telefonem w drugiej, uśmiechał się do niego. Dalej czekał na jakieś słowa od Krzysztofa, jednak nie doczekał się, więc zaczął:

- Jak się dowiedziała?

- To śmieszne, bo z internetu - odpowiedział Krzysztof.

- Co było dalej?

- Hm - pomyślał - dalej, sama mi wyznała, że przed ślubem całowała się z innym. Ale to i tak nie do porównania, co wyprawiam z tobą.

Robert przyznał mu rację. Potem sięgnął do zamka i otworzył go. Osoba po drugiej stronie wstała i usiadła naprzeciw jego. Siedzieli w wejściu, patrząc na siebie.

- Powtórka z rozrywki? - spytał Krzysztof.

- Tylko też teraz ta rozrywka się nie skończy.

Krzysztof uśmiechnął się słodko i przygładził odruchowo włosy. Chwilę tak siedzieli, po prostu rozmawiając. Nie poruszali poważnych tematów, bo obaj już wiedzieli co chcą zrobić. Bosak nie widział dalszego sensu, aby ciągnąć swoje małżeństwo dalej. Cały rozwód mógł też wyjść na jego niekorzyść, nie obchodziło go już to zbytnio. Musiał tylko porozmawiać, bez nerwów, normalnie z nią i zakończyć to.

Patrzył teraz na mężczyznę tak, jak nie odważył się przez całe życie. W jego oczach widać było uczucie, którego tak się wstydził, z którego tak szydził i go nienawidził. Zmienił się przez ten czas. Może jeszcze nie miał odwagi, aby przyznać się przed rodziną, ale do Roberta powiedział: "kocham cię". Małymi krokami coraz bardziej przekonywał się do swoich wyborów i samego siebie.

Ich krótkie spotkanie, na którym większość czasu wymieniali spojrzenia, Robert zwieńczył pocałunkiem. Czując jego bliskość, chciał go zatrzymać na dłużej ale wiedział, że nie mógł. Krzysztof wziął jego twarz w dłonie i ucałował w kącik ust, po czym wstał i wyszedł. Biedroń siedział jeszcze parę sekund, po czym także wstał i zamknął drzwi.

Epitafium dla miłości (Biedroń x Bosak)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz