UWAGA!!!
Rozdział zawiera scenę nieodpowiednią dla młodszych czytelników (ale i tak każdy tutaj zajrzy ( ͡° ͜ʖ ͡°)______________________
Otworzyłem leniwie oczy. Ku mojemu zaskoczeniu słońce dało mi pospać i nie świeciło mi po mordzie. W pomieszczeniu panował lekki półmrok. Czułem unoszący się z kuchni zapach naleśników. Mój brzuch automatycznie zaburczał. Mogłem tak wstawać codziennie.
Z racji mojego jeszcze nie najlepszego stanu, byłem zwolniony z zajęć szkolnych. Mama jednak skutecznie zmuszała mnie do pożyczania zeszytów od innych w celu spisywania notatek. To nudne zajęcie przestawało być takie być, kiedy w mych progach gościł najwspanialszy nauczyciel - Eddie.
On jak nikt inny potrafił odwlec w czasie najważniejszą rozmowę w moim życiu. Przeskakiwał po tematach jak po kanałach w telewizji. Potrafił mnie zagadać tak, że zapominałem o całym zajściu w lesie i w szpitalu. Lecz pewnych moich nawyków nie mogł pominąć obojętnie...
- Richie! Co to, kuźwa, jest?! - krzyczał Eddie wymachując moim zeszytem.
- Noo zeszyt? - odparłem niewzruszony.
- Niby od czego?!
- Od biologii, jak widać.
Wyszczerzyłem się od ucha do ucha. On tak ślicznie się rumienił. Dodawało mu to tyle uroku, że dostawałem cukrzycy patrząc na niego.
- To nie wyjaśnia, dlaczego tu jest niecenzuralny rysunek przedstawiający moją osobę - warknął młodszy.
- Ale musisz przyznać, że wyszedł nawet ładnie - oblizałem wargi.
- Richie, skończ...
- A wiesz, kiedy będzie on jeszcze lepszy? - spojrzał na mnie już mocno poirytowany i wzruszył ramionami. - Taki rysunek będzie najpiękniejszy, kiedy stanie przede mną żywy model.
- Richard'zie Tozier! Jeśli zaraz nie opanujesz swoich hormonów, to wyjdę stąd i nie wrócę!
- To nie hormony. To czyste pożądanie - powiedziałem zmysłowym głosem.
Widząc minę Eddie'ego wybuchnąłem głośnym śmiechem. Chłopiec po otrzęsieniu się z pierwszego szoku rzucił się na mnie z pięściami. Sypał przy tym mnóstwem wyzwisk. A ja rechotałem dalej. Lecz nawet będąc w takim stanie dostrzegłem dogodną sytuację do odwrócenia ról.
Akurat leżałem na łóżku unikając ciosów Eddie'ego. Oparłem lewą nogę o jego biodro i chwyciłem go mocno za nadgarstki. Jeden sprawny ruch i brunet leżał pode mną. Usiadłem na nim okrakiem i przytrzymałem mu ręce nad głową tak, aby mi się nie wywinął. Spojrzał na mnie zaskoczony. Oddychał płytko i nierównomiernie. Zmęczył się taką przepychanką... Naprawdę musiałem zadbać o jego kondycję.
- Co ty robisz? - zapytał zdezorientowany.
- Czekam na to, co mi obiecałeś - szepnąłem.
Powoli zacząłem się do niego zbliżać. Z każdą chwilą wywierałem na nim coraz większą presję.
- Nie wiem, o czym mówisz - wydyszał.
- Mieliśmy w końcu porozmawiać o tym, co tak naprawdę jest między nami.
- Jesteśmy przyjaciółmi, Rich - powiedział ledwo słyszalnym głosem.
- Czy aby na pewno?
Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Eddie zaczął coraz głośniej oddychać. Intensywnie wpatrywał się w moje usta. Przejechałem po nich językiem. Chłopak nieświadomie zrobił to samo. Nie opierał się ani trochę. Na jego twarzy już wykwitły solidne rumieńce. Zawsze uważałem go za niewiniątko w TYCH sprawach. Oburzał się przy każdym nietaktownym żarcie. Lecz teraz leżał pode mną spragniony drugiego ciała. Widziałem to w jego oczach, mimice, ruchach... Kurwa, jak on na mnie działał!
CZYTASZ
What the fuck is going on?! //REDDIE
FanfictionRichie od wielu lat podkochuje się w swoim najlepszym przyjacielu - w Eddie'm. Ale czy postępuje słusznie wyznając mu miłość w najbardziej pechowy dzień w życiu? Ta jedna sytuacja wywróci wszystko do góry nogami. Ale czy będą to dobre, czy złe zmia...