Rozdział 14

1.3K 75 341
                                    

Ostatnie dni przed imprezą minęły jak z bicza strzelił. Udało mi się przekonać mamę, aby została u pani Denbrough do południa następnego dnia. Musiałem przecież mieć pewność, że zdążę wynieść wszystkie zgony z mojego domu.

Razem z Eddie'em przygotowywaliśmy przekąski. Nie miałem pojęcia, co w ogóle moglibyśmy robić. Gra w butelkę zaczęła być w moich oczach o wiele bardziej niebezpieczna. Jednak to była jedyna gra, która mogłaby poskromić pijacką energię moich przyjaciół. Najbardziej bałem się jednak ilości alkoholu, jaką Bev przytargała do mnie parę dni wcześniej. Większość z nas miała raczej słabe głowy. Ich pomysły mogłyby więc być fatalne w skutkach.

- Gdzie masz kieliszki?

Głos za moimi plecami rozwiał wszytkie moje myśli. Eddie wyglądał dzisiaj cudownie. Nie mogłem oderwać od niego oczu. Za duża bluza w błękitnym kolorze sięgała mu do kolan. Pasowała jak ulał do czarnych dopasowanych jeansów. Różowe skarpetki w kurczaczki wywoływały uśmiech na mojej twarzy i ciepło w serduszku. Idealnie ułożone włosy rozczochrałem mu już na starcie, zostawiając mu na głowie uroczy artystyczny nieład. Ślad po tym, jak przegryzłem mu wargę, ciągle tkwił na jego ustach. Miałem ochotę go zchrupać.

Ja tymczasem miałem na sobie zwykły biały podkoszulek, rozpiętą czerwoną koszulę w czarną kratę i tradycyjne czarne jeansy. Przy nim wyglądałem jak menel.

- Ślicznie wyglądasz - powiedziałem.

Ten tylko przewrócił oczami. Dostrzegłem skromny rumieniec na jego policzkach.

- Pytałem o kieliszki, a nie o mój wygląd.

- No wiesz ty co! Jesteś dla mnie niemiły! Kochający chłopak odpowiedziałby takim samym komplementem albo chociaż by podziękował! W ogóle nie myślisz o moich uczuciach!

Eddie dobrze wiedział, że to moje marudzenie jest dla żartów. Ale nie zamierzał poddać się tej grze. Westchnął głośno i podszedł do szafek.

- Sam sobie znajdę - burknął.

Wpatrywałem się w niego z osłupiałą miną. Szybko odnalazł to, po co przyszedł. Z gracją wyszedł z kuchni. A ja stałem oniemiały nie wiedząc co powiedzieć. Zlał mnie po całości. Nadal lekko oszołomiony wróciłem do wykonywanej pracy.

Niespodziewanie coś mocno oplotło mnie w pasie. Z przerażenia prawie strąciłem patelnię z gorącym olejem.

- Ty też pięknie wyglądasz, Richie.

Słodki zapach Eddie'ego wypełnił moje nozdrza. Za długie rękawy bluzy zakrywały jego drobne dłonie. Przytulał mnie tak mocno, że ledwo udało mi się odwrócić. Otuliłem go ramionami i złożyłem mu na czole pocałunek.

- Zaraz rzygnę tęczą.

Na dźwięk obcego głosu odskoczyliśmy od siebie. W progu kuchni stali Bill i Stan. Jąkała szturchnął w bok swojego Romeo.

- N-nie przeszkadzamy? - zapytał przenosząc wzrok na nas.

- Nie, wchodźcie.

Włożyłem ostatnie przekąski do misek i razem ruszyliśmy do salonu. Na pierwszy rzut oka było widać, że chłopaki są w coraz bliższej relacji. Siadali blisko siebie, a Bill co chwila kładł głowę na jego ramieniu. Co jakiś czas ukradkiem łapali się za ręce. Eddie szturchał mnie za każdym razem, kiedy to dostrzegł. Strasznie się ekscytował jeszcze niepotwierdzonym związkiem naszych przyjaciół.

Niedługo po przyjściu chłopaków, do środka wparowała pozostała trójka. Bev dorzuciła na nasz alkoholowy stoliczek jeszcze kilka piw. Nie wiem, skąd ona brała na to wszystko kasę, bo nie przypominam sobie, abym się do tego dokładał.

What the fuck is going on?! //REDDIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz