Rozdział 10

1.7K 85 553
                                    

Eddie niechętnie pakował swoje rzeczy do plecaka. Gdy tylko przez chwilę byłem nieuważny, wziął drugą dawkę leków przeciwbólowych. Wtedy to role się odwróciły i to ja byłem tym wkurzonym. Gdyby nie moja mama zwabiona krzykami, to pewnie rozszarpałbym go na miejscu.

- To nie są żarty, Eddie - mówiła spokojnie. - Kto jak kto, ale ty najlepiej powinieneś wiedzieć o możliwych skutkach przedawkowania lekarstw.

Brunet tylko przewrócił oczami.

- I widzisz?! - krzyknąłem. - Robi tak cały czas!

- Zachowujecie się jak stare dobre małżeństwo... - podsumowała. - O której wychodzicie?

- Za jakieś pół godziny - odpowiedział Eddie.

Kobieta pokiwała głową.

- Zdąrzycie jeszcze wypić kawę. Chodźcie.

Pomogłem lekko kulejącemu chłopakowi i schodząc ze schodów wziąłem go na barana. Usiedliśmy przy stole, a mama zakręciła się przy blacie. Po chwili stały przed nami trzy parujące kubki.

- Muszę z wami porozmawiać.

Ton jej głosu nie zwiastował niczego dobrego. Poczułem gulę w gardle.

- O czym? - zapytałem ostrożnie.

- Wczoraj tata napisał do mnie wiadomość, że gdy wróciliście, to wyglądaliście trochę niewyraźnie...

Oblały mnie zimne poty. Czyżby staruszek nas wydał? Ale przecież obiecał, że o niczym nie wspomni mamie! Eddie, jakby przeczuwając moje odczucia, zaczął mnie głaskać uspokajająco po udzie.

- ... Zmartwiłam się i postanowiłam, że do was zajrzę. Tak też zrobiłam. Lecz nie spodziewałam się tego, co tam zastałam.

Palce chłopaka zacisnęły się na mojej nodze. Teraz już oboje siedzieliśmy zestresowani. Tu chodziło o coś znacznie gorszego od alkoholu.

- Richie? Eddie? Macie mi coś do powiedzenia?

Spuściłem wzrok na mój kubek. Moje okulary natychmiast zaparowały.

- B-bo my... - zacząłem. Ale nie potrafiłem dokończyć. Nie byłem gotowy na tą rozmowę. Nie podejrzewałem, że nastąpi tak szybko. Miałem kompletną pustkę w głowie. Lecz cieszyłem się, że nie jestem w tym sam.

Eddie splótł nasze dłonie i położył je na stole. Moja mama wpatrywała się w nas wyczekująco.

- ... jesteśmy razem - dokończył młodszy.

Przez chwilę panowała głucha cisza. Nawet dźwięk cykania zegara ucichł, jakby i ten oczekiwał na reakcję kobiety.

Mama uniosła kubek do ust i wzięła łyka kawy. Złożyła swoje dłonie i zaczęła pocierać kłykcie. Westchnęła głośno.

- Od jak dawna? - zapytała w końcu.

Spojrzałem na Eddie'ego. Ten odważnie patrzył na moją mamę. Byłem mu za to niewyobrażalnie wdzięczny.

- Od kilku dni - odparł.

Kobieta wydawała się być zaskoczona tą odpowiedzią.

- A kiedy poczuliście, że darzycie się innym uczuciem?

- Ja w dniu wypadku.

Spojrzenie kobiety przeniosło się na mnie. Na to pytanie musiałem sam odpowiedzieć. Eddie już nie mógł mnie wyręczyć.

- A ty, Richie? - ponaglała.

- Od pięciu... - zacząłem, lecz mama gwałtownie mi przerwała.

What the fuck is going on?! //REDDIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz