Rozdział 17

1.2K 67 542
                                    

Z głębokiego snu wybudziło mnie głośne ujadanie mojego budzika. Nienawidziłem tego dźwięku jak starej babki od matmy. Lecz byłem szczerze zdziwinony, że po raz pierwszy obudził mnie na czas.

Przeciągnąłem się leniwie. Słońce dopiero wstawało. A ja już musiałem szykować się do budy. Czułem się trochę jak po wakacjach. Zdążyłem już zapomnieć o tym całym porannym zamęcie i bieganinie. Również o lekcjach myślałem z nową lepszą energią, którą jednak gasiłem myśląc o tych wszystkich sprawdzianach, które będę musiał zaliczyć.

Na spokojnie się ubrałem i skorzystałem z toalety. Mama już czekała ze śniadaniem.

- Dzień dobry, Richie! - zawołała radośnie.

- Cześć, mamo. Co ty taka uradowana?

- Bo w końcu nie będę musiała słuchać twojego marudzenia o tym, jak bardzo ci się nudzi.

Prychnąłem.

- Jeszcze za tym zatęsknisz - burknąłem.

Szybko pochłonąłem kanapki i wróciłem się do pokoju po plecak. Na zewnątrz już nie było tak ciepło, jak parę tygodni wcześniej. Zapiąłem więc kurtkę pod samą szyję i obwiązałem się starannie szalikiem. Na głowę zarzuciłem kaptur i już miałem wychodzić, kiedy drogę zastąpiła mi moja rodzicielka.

- Tylko pamiętaj, aby się nie przemęczać. Gdybyś się źle poczuł, od razu idź do pielęgniarki. Rozmawiałam o tym z Eddie'm i będzie cię miał na oku.

- Obgadywałaś mnie z moim chłopakiem?!

Kobieta uśmiechnęła się szeroko.

- Powiedzmy, że on bardziej nadaje się na ploteczki niż ty.

Wytrzeszczyłem oczy. Od kiedy Eddie i moja mama mieli ze sobą tak dobry kontakt? Przegapiłem coś?

- Jeszcze jakaś złota rada? - burknąłem.

- Masz zwolnienie z w-f'u na miesiąc. Nie urządzaj też żadnych zapasów ani przepychanek. I jedź ostrożnie.

Rozczochrała mi włosy i pożegnała się ze mną. Wyszedłem z domu i ruszyłem w stronę garażu. Ku mojemu zaskoczeniu czekał przy nim Eddie. Pomachał energicznie w moją stronę.

- Co tak długo? Już myślałem, że pojechałeś sam.

- A może jakieś ,,cześć, kochanie"?

- Taa... Cześć, dupku.

Zrobiłem urażoną minę. Pokazałem mu język i wyminąłem go w drodze do garażu. I gdy przechodziłem obok niego, ten nagle złapał mnie za rękę. Odwróciłem się zaskoczony. A chłopak od razu wpił się w moje usta.

- Teraz lepiej? - szepnął.

- Cały czas mnie zaskakujesz, skarbie...

Poszedłem po swój rower. Po chwili obaj jechaliśmy już w stronę szkoły.

- A co się stało, że postanowiłeś po mnie zajechać? - zapytałem.

- A to już nie można przyjechać po swojego chłopaka? - odparł z przekąsem. - Po prostu obawiałem się, że zapomniałeś drogi do szkoły.

- Przezabawne, wiesz? Tak bezużytecznych i strasznych rzeczy się nie zapomina.

- Ale wiesz, że dodatkowo pierwsza jest matematyka?

Jęknąłem. Eddie roześmiał się. Miał uroczo zaczerwieniony nosek od zimna. Spod wzorzystej czapki wystawało mu kilka loczków. Gruba kurtka uniemożliwiała przedostanie się zimnego wiatru do jego ciała. Jak dla mnie, wyglądał przesłodko.

What the fuck is going on?! //REDDIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz