Z dnia na dzień robiło się coraz dziwniej. Co chwila w mojej głowie pojawiało się pytanie ,,Co tu się kurwa dzieje?!". Wszystkie zdarzenia od czasu wypadku wydawały mi się conajmniej dziwne. Zaczynało się niewinnie. Ale to, co działo się w ciągu kilku ostatnich dni, przechodziło ludzkie pojęcie.
Od spotkania z Gretą pilnowałem Eddie'ego jak oczka w głowie. Mimo że ta blond siksa się wyprowadziła, to ja nadal odczuwałem silną potrzebę chronienia mojego chłopca. Codziennie odprowadzałem go do domu. W szkole chodziłem za nim krok w krok jak jakiś pieprzony bodyguard. Ulegałem nawet jego prośbom, kiedy nie chciało mu się chodzić i nosiłem go na rękach.
W miejscach publicznych Eddie całował się ze mną bez żadnego skrępowania. Dziwiła mnie: po pierwsze - jego śmiałość, i po drugie - tolerancja innych ludzi. Nie mogłem uwierzyć, że ani razu nie natknęliśmy się na żadnego homofoba.
Poza tym nasz związek wydawał mi się idealny. Dopełnialiśmy się nawzajem i darzyliśmy nadzwyczaj silnymi uczuciami. Gdy dawniej marzyłem o naszym związku, to wyobrażałem go sobie właśnie tak...
Również relacje naszych przyjaciół zaczęły gwałtowniej ewoluować. Bill i Stan lizali się i obmacywali w każdym możliwym miejscu, nieraz nie patrząc na to, że otaczają ich obcy ludzie. Warto zaznaczyć, że tym razem robili to na trzeźwo.
Zachowywali się jak na imprezie w moim domu. Z tą różnicą, że finalnie nie wchodzili do przypadkowego pomieszczenia i nie uprawiali tam dzikiego seksu...
Obaj zmienili się nie do poznania. Niegdyś taktowni nieśmiali i spokojni, teraz byli żywiołowi impulsywni i cholernie napaleni. Gdyby nie wygląd, to powiedziałbym, że to są zupełnie inne osoby.
Bev i Ben zaczęli ze sobą chodzić. W nich też nastąpiła przemiana, ale nie tak ogromna, jak w przypadku chłopaków. Oni po prostu zaczęli przejmować niektóre cechy charakteru swojego partnera. I tak Ben stał się bardziej wścibski i pewny siebie, a Bev stała się nieco milsza. Jednak jej zeszyt już pękał w szwach...
Mike natomiast dostał jakiegoś bzika na punkcie owiec. Mógł o nich gadać godzinami. Jego telefon był zaśmiecony zdjęciami tych puchatych żyjątek. Nie rozumiałem, co zaczęło się dziać w tej jego ciemnej główce...
Największa zmiana nastąpiła jednak w innej osobie. Pewnego pięknego (i cholernie zimnego) dnia wracałem z Eddie'em z wieczornego spacerku. Moja powoli rosnąca obsesja na punkcie jego bezpieczeństwa nie pozwalała mi puścić go samego do domu.
- Traktujesz mnie jak dziecko - dąsał się chłopak.
Uszczypnąłem go w policzek, na co on głośno pisnął.
- I tak też wyglądasz - zachichotałem.
- Nieprawda! Jestem dojrzałym nastolatkiem! Wyglądam bardziej męsko od ciebie!
Zacząłem śmiać się na cały regulator. Objąłem go ramieniem i wsparłem się na nim, aby spróbować złapać oddech. Przyjrzałem mu się od stóp do głów.
- Tiaa... Świadczą o tym na przykład te rękawiczki z kolorowymi palcami i wyhaftowanymi na nich buźkami lub twoja piękna różowa bluza z kaczuszką.
Eddie skrzyżował ręce na piersi i fuknął.
- W takim razie przestanę je nosić - burknął.
- Ani mi się waż! - krzyknąłem. - Tylko spróbuj, a wyrucham cię tak, że przez miesiąc nie usiądziesz.
Uniósł zadziornie brew do góry.
- To była groźba czy zachęta?
- A mówią, że to ja jestem większym zbokiem...

CZYTASZ
What the fuck is going on?! //REDDIE
FanficRichie od wielu lat podkochuje się w swoim najlepszym przyjacielu - w Eddie'm. Ale czy postępuje słusznie wyznając mu miłość w najbardziej pechowy dzień w życiu? Ta jedna sytuacja wywróci wszystko do góry nogami. Ale czy będą to dobre, czy złe zmia...