*Adrian Borowski*
Po dziesiątym już kieliszku postanowiłem iść do toalety. W głowie karuzela, trudno utrzymać równowagę. Podpierając ścianę, szedłem wytrwale do celu. Po drodze potknąłem się chyba o butelkę, a może to był but? Mogłem tyle nie pić. Chociaż co ja pierdole! Po tym co widziałem, nie dało się na trzeźwo. Alkohol zdecydowanie łagodzi ból psychiczny. A mnie zabolało. I to bardzo.
Kiedy dotarłem wreszcie do łazienki, pierwsze co zrobiłem to upadłem przez sedesem i zacząłem wymiotować. Otarłem rękawem bluzy twarz i powoli wstałem na chwiejne nogi. Z niemałym trudem skorzystałem wreszcie z toalety i wyszedłem z klubu. Od razu uderzyło we mnie chłodne powietrze. W lokalu panowała duchota od spoconych ciał ludzi. I znów ten obraz w umyśle.
Jego wargi przy jej wargach, jego ciało przy jej ciele...
Uderzyłem pięścią w ścianę budynku. Zacisnąłem zęby, a spod powiek wypłynęły dwie wielkie łzy. Dlaczego mi tak zależy na tym skurwysynie?! Dlaczego nie mogę traktować go jak wcześniej? Jak przyjaciela, brata... Co się do cholery zmieniło? Kolejne łzy spłynęły po moich policzkach. Wytarłem oczy i ruszyłem przed siebie. On nie może tak traktować ani mnie, ani nikogo innego. Mój otępiały umysł przyswajał tylko jedną myśl. Iść do niego i wszystko wyjaśnić.
Do Bugajczyka piechotą miałem dziesięć minut. Jednak przez mój stan dotarcie pod jego mieszkanie zajęło mi dwa razy więcej czasu. Kiedy stanąłem przed odpowiednimi drzwiami, zacząłem zastanawiać się, czy to jest dobry pomysł z nim rozmawiać. Co ja tak właściwie chcę mu powiedzieć? Na pewno to, że jest chujem i nie liczy się z uczuciami innych. Że ja starałem się go wspierać, a on kręcił z jakąś laską na boku. No i to, że oskarża mnie o ukrywanie prawdy, a sam co robi?! Zapukałem dość mocno przez nadmiar emocji, a po chwili otworzył mi zaskoczony Igor.
- Adrian, co tu robisz? - jego głos odbił się od ścian klatki schodowej. - Czy ty płakałeś? I piłeś?!
Spojrzałem na niego zmęczonymi oczami.
- Teraz nagle zacząłeś się interesować - mruknąłem i wszedłem do jego mieszkania.
Jasny korytarz skąpany w świetle żyrandola był aż nazbyt znajomym miejscem naszych kłótni.
- Przecież wiesz, że... - zaczął, ale nagle przerwał mu kobiecy głos.
- Igor, co tu się dzieje?
W progu stanęła szczupła brunetka. Ta sama, którą całował w tamtym klubie. Łzy znów zalśniły w moich oczach. Nie chciałem w takim stanie pokazywać się ani Bugajczykowi, ani tej dziewczynie. Spojrzałem ostatni raz z niedowierzaniem na chłopaka i wybiegłem z jego mieszkania. Chwiejąc się niemiłosiernie zbiegłem po schodach, o mało się przy tym nie zabijając. Słone krople spływały wciąż po moich policzkach, gdy wyszedłem w ciemność nocy.
- Adrian! Zaczekaj! - słyszę za sobą ostry głos bruneta.
Idę dalej nie oglądając się za siebie, aż mocny uścisk na moim ramieniu uniemożliwia dalszą ucieczkę.
- Jak mogłeś, Igor?! Jak mogłeś?! - nie mogę opanować drżenia głosu, ani tego, że tak bardzo nie chcę na niego krzyczeć. Ale nie potrafię inaczej wyrazić swojej złości na tego idiotę.
- O co ci do chuja chodzi?!- podniósł ton dalej zdezorientowany.
- Jak to o co? Ja się tak starałem, żeby cię pocieszyć, a ty obściskujesz się z jakąś lalą za moimi plecami?! Po tym, jak wciąż powtarzałeś, że tak ci zależy na Oli? Po tym co przeszliśmy ty nadal... - nie mogłem dokończyć ostatniego zdania, ponieważ kaszel mi to uniemożliwił.
CZYTASZ
NIE_JA || Reto x Hypeman [zakończone]
Fanfiction"Czemu samotność to taka straszna trwoga Niby pijesz z ziomami ale znowu pije sam Tak niewierzący łapię za ręce Boga Którego nie zna i nie chce poznać już od paru lat..."