*Adrian Borowski*
- Chciałbym ci coś powiedzieć. Tylko proszę, nie znienawidź mnie - szepnąłem, a w duchu modliłem się o to, żeby Igor nie dosłyszał moich słów.
Od samego początku naszego spotkania wiedziałem, że przyjdzie ten moment. Ten, w którym wyznam wszystko Igorowi. W tej chwili chciałem powiedzieć o każdym najmniejszym zmartwieniu, żeby wiedział ile dla mnie zrobił. W moim sercu zapłonął mały promyk nadziei, że jednak może być jeszcze dobrze.
- Co takiego chcesz mi powiedzieć? - zapytał wyraźnie zmartwiony.
Mój oddech przyspieszył, a w głowie zaczęło szumieć. Zacząłem zastanawiać się czy to na pewno dobry pomysł. Te dwa słowa mogłyby doszczętnie zniszczyć to, co nam jeszcze pozostało. Chociaż czy w naszej relacji zostało jeszcze coś wartościowego?
- Adrian, wszystko dobrze? - kolejne pytanie skierowane do mnie.
I znów cisza.
Westchnąłem zamykając oczy. Nic nas już nie łączyło. Zniszczyłem naszą przyjaźń już dawno. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby dokończyć to, co zacząłem. Spojrzałem w piękny brąz oczu bruneta. Jego spojrzenie było jedną z rzeczy, która trzymała mnie tutaj. On sam zaś był najcenniejszym skarbem na tym marnym świecie. Kim byłbym bez tego zadufanego dupka, który ma najbardziej szlachetne serce ze wszystkich ludzi jakich znam. I właśnie to serce, właśnie ten człowiek oddał swoim przyjaciołom, a w tym i mi. Szkoda tylko, że w tak małej części.
- Igor, ja... - wdech, wydech. - Kocham cię. Tak cholernie cię kocham - szepnąłem zamykając oczy.
Cisza. Nic więcej tylko ta pierdolona cisza, która zawisła między nami. Uchyliłem powieki, a moim oczom ukazał się zszokowany Igor. Patrzył na mnie z przerażeniem wymalowanym w tych brązowych tęczówkach.
- Nie, nie powiedziałeś tego! - krzyknął i złapał mnie mocno za ramiona. - Nie mogłeś! Kurwa, nie!
- Prze-przepraszam - wydukałem i zasłoniłem usta zaciśniętą dłonią.
- Po prostu powiedz, że to nieśmieszny żart - wyszeptał bezradnie brunet.
A moje serce rozpierdoliło się na milion kawałków.
Nigdy nie myślałem, że ta chwila kiedyś nadejdzie. Że uda mi się tak doszczętnie zniszczyć naszą przyjaźń.
- Chciałeś wiedzieć wszystko, to już wiesz - powiedziałem patrząc wprost w ten piękny odcień brązu. - Ale jeśli wolisz łudzić się, że to nieprawda, niech tak będzie. Kłamię, Igor. Okłamuję i ciebie, i mnie.
Przy ostatnim zdaniu po moich policzkach spłynęły pierwsze słone łzy.
- Zamknij się! Nie mów tak, Adrian - chłopak zaczął krążyć po pomieszczeniu. W końcu usiadł na krześle przy stole. - Nie możesz mnie kochać, to niemożliwe.
- Wiesz co jest niemożliwe? - powoli podszedłem do bruneta.
Oparłem dłonie o oparcie krzesła, na którym aktualnie siedział. Spojrzałem na jego usta. Tak blisko, choć tak daleko. Spuściłem wzrok, a mój umysł opanowało przerażenie. Co ja najlepszego wyrabiam? Znów uniosłem wzrok na Igora. Twarz chłopaka zdawała się być z kamienia. Nie potrafiłem wyczytać z niego żadnych emocji. Może właśnie to napędziło mnie do działania, a może chęć zrobienia czegoś dla siebie. Tak, w tej chwili przemawiał przeze mnie czysty egoizm. Dlatego też przycisnąłem swoje wargi do tych Igora. Zamknąłem oczy, z których popłynęły kolejne łzy. Po chwili poczułem mocny uścisk na koszulce, a zaraz potem zostałem odepchnięty przez bruneta.
CZYTASZ
NIE_JA || Reto x Hypeman [zakończone]
Fanfiction"Czemu samotność to taka straszna trwoga Niby pijesz z ziomami ale znowu pije sam Tak niewierzący łapię za ręce Boga Którego nie zna i nie chce poznać już od paru lat..."