Rozdział XX

105 10 2
                                    

*Igor Bugajczyk*

Minął tydzień. Cholernie długi tydzień odkąd próbuje dodzwonić się do Adriana. Nie mogłem pogodzić się z utratą jego przyjaźni i nadal się z tym nie zgadzam. Po prostu jest dla mnie zbyt ważny, żebym odpuścił walkę o naszą przyjaźń.

Kilkoma łykami dokończyłem zimną już kawę. Mieszkanie zaczynało mnie powoli dusić, a samotność odbierała resztki chęci do czegokolwiek. Tak więc po siedmiu dniach, które dałem Adrianowi i sobie na przemyślenia, postanowiłem w końcu działać. Przeszedłem przez salon do korytarza, gdzie założyłem buty i kurtkę, gdyż na dworze zaczynało być coraz chłodniej. Przed blokiem postanowiłem zadzwonić do Kacpra, bo to u niego Adrian był ostatnio, czego też do końca nie rozumiałem.

- Halo? - usłyszałem po chwili w słuchawce.

- Siema stary, jest jeszcze u ciebie Adrian? - zapytałem wsiadając do auta.

- Nie, po waszej rozmowie tydzień temu wrócił do siebie. Tak właściwie to czemu pytasz? Coś się stało?

- Nie, nic szczególnego. Musimy po prostu porozmawiać. Zadzwonię potem. Cześć - rozłączyłem się i włączyłem ogrzewanie w samochodzie.

Dzień był wyjątkowo zimny. Nawet ta idiotyczna kurtka nie dawała wystarczającej ochrony. Przemierzając ulice Warszawy, myślami byłem już przy Adrianie. Muszę mu wszystko wyjaśnić i przeprosić.

Koniecznie przeprosić.

Po kilkuminutowej jeździe wreszcie dotarłem pod właściwy blok. Akurat jakiś dzieciak wybiegł z klatki, gdzie miałem się udać, także skorzystałem z otwartych drzwi nie musząc bawić się domofonem. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zamiast bruneta drzwi otworzyła mi jakaś starsza kobieta.

- Czego pan tu szuka? - zapytała opryskliwie.

- Tak się składa, że mieszka tu mój przyjaciel. Gdzie on jest? - warknąłem nieźle wkurwiony.

- Po pierwsze proszę grzeczniej do osoby starszej, a po drugie ja tu mieszkam sama. Słyszałam tylko, że jakiś chłopak nie spłacał czynszu. Podobno narkoman jakiś - tu zniżyła teatralne głos.

Że kurwa co?! Jak to Adrian nie płacił za mieszkanie? I do tego narkoman? Miałem mętlik w głowie.

- Co? - tyle zdołałem z siebie wydusić.

- Proszę mnie zostawić w spokoju i nie nachodzić więcej. Powiedziałam już wszystko co wiem, także żegnam pana!

Staruszka zamknęła drzwi z głośnym trzaskiem. Stałem wpatrując się w drewnianą płytę z niedowierzaniem. Jakim jebanym cudem nic nie wiedziałem o przeprowadzce Adriana?!

Skierowałem swoje kroki na zewnątrz. Jak w amoku odpaliłem papierosa i założyłem kaptur czarnej bluzy na głowę. Zimne powietrze dostawało się do moich płuc z każdym wciągnięciem dymu. Czułem się jakby ktoś mi przypierdolił w łeb. Tak porządnie. Zgniotłem wypalonego szluga i wsiadłem do samochodu. Oparłem głowę o kierownicę, a z moich ust wydobył się niegłośny krzyk irytacji. Przetarłem lekko wilgotne oczy i zapaliłem silnik. Jechałem nie zwracając zbytniej uwagi na przepisy drogowe, które pewnie niejednokrotnie złamałem. Stanąłem dopiero po paru minutach szybkiej jazdy. Wysiadłem z auta i ruszyłem podjazdem do niewielkiego domku. Zapukałem do drzwi, żeby po chwili ujrzeć zdezorientowanego Kacpra.

- Gdzie jest kurwa Adrian? - zapytałem ostro.

- Przecież mówiłem, że wrócił do siebie. I nie tym tonem, Igor - westchnął.

NIE_JA || Reto x Hypeman [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz