Rozdział X

131 7 0
                                    

*Jagoda Gajewska*

Patrzyłam jak ratownicy wynoszą na noszach jej wątłe ciało. Nogi się pode mną ugięły, gdy spojrzałam na tak dobrze mi znaną dziewczynę. Blond kosmyki opadały na poszarzałą skórę, a powieki zakrywały niebieskie oczy. Nadgarstki zaś zostały obandażowane, lecz gdzieniegdzie widoczne były ślady krwi.

- Gdzie ją zabieracie? - zapytałam, lecz mój głos załamał się przez nadmiar emocji.

- Do szpitala Bielańskiego na Cegłowskiej - odpowiedział jeden z ratowników medycznych i spojrzał na mnie ze współczuciem.

- Dobrze, dziękuje - mężczyźni zabrali nieprzytomną Olę, a ja zostałam sama w mieszkaniu.

Chodziłam w kółko po salonie, zastanawiając się jak uzyskać informacje na temat jej zdrowia. No bo przecież nikt w tym pieprzonym kraju nie poda "obcym" żadnych informacji. Usiadłam na krześle, gdy w oczy rzuciła mi się torebka blondynki. Nie czekając długo, sięgnęłam po jej telefon. Musiałam przecież zawiadomić jej rodzinę o wypadku. Chociaż czy to był wypadek? Raczej próba samobójcza.

Weszłam w kontakty i szybko odnalazłam ten właściwy. Przełknęłam ślinę i wcisnęłam słuchawkę. Jej matka była jedyną osobą, która może pomóc mi w tej sytuacji.

- Ola? Hej, skarbie - w telefonie usłyszałam radosny głos kobiety. Serce mi się kraja, kiedy pomyślę sobie, że muszę jej przekazać taką informację.

- Dzień dobry, z tej strony Jagoda. Pamięta mnie pani? - zapytałam.

- Oh, Jagódka. Oczywiście, że pamiętam. Stało się coś, że dzwonisz z telefonu Oluni? - w jej głosie dało się wyczuć lekkie zdenerwowanie.

- Ola jest w szpitalu - odpowiedziałam, a gdy po drugiej stronie słuchawki nadal trwała cisza, zaczęłam martwić się o panią Siemiesz. - Halo? Jest tam pani?

- Co się stało? - zapytała, a jej głos drżał przy każdym słowie.

- Ona... podcięła sobie żyły - odpowiedziałam na pytanie kobiety, a w moich oczach pojawiły się łzy. Bo tak naprawdę dopiero teraz dotarło do mnie, co tak właściwie się stało. Pierwszy szok ustąpił, a zamiast niego przyszedł niepokój i strach o życie przyjaciółki.

- Będę jak najszybciej. Wyślij mi adres szpitala, spotkamy się na miejscu - po tych słowach kobieta rozłączyła się.

***
Siedząc na plastikowym krzesełku, zastanawiałam się, czy nie zadzwonić do Igora. W końcu byli tyle lat razem, a i teraz ich sytuacja nie jest wiadoma. Mimo, iż chłopak nie jest odpowiedzialny i brak mu rozumu, zrobiłby dla niej wszystko. Po długich rozmyślaniach, przeważyła opcja zawiadomienia bruneta. Napisałam więc do niego SMS-a, aby chociaż wiedział co się dzieje.

~ Do: Igor
Olka miała próbę samobójczą. Jesteśmy w szpitalu na Cegłowskiej. Żyje, ale nic więcej nie wiem, bo te cholery nie chcą dać mi jakichkolwiek informacji. Czekam na jej mamę.

- Jagoda? - usłyszałam obok siebie czyjś głos.

Kiedy odwróciłam głowę, ujrzałam przed sobą starszą kobiecinę. Ubrana była w jasny płaszczyk i tego samego koloru spodnie, a jej włosy opadały na smukłe ramiona. Jest tak podobna do niej.

- Dzień dobry - odpowiedziałam. - Chodźmy do recepcji, to może wreszcie się czegoś dowiemy.

Blondynka kiwnęła głową i podążając tuż obok mnie, dziarsko tupała wysokimi obcasami. Gdy dotarłyśmy do recepcji, powitała nas miła brunetka.

- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - zapytała, a na usta wstąpił delikatny uśmiech.

- Moja córka leży w tym szpitalu - powiedziała moja towarzyszka. - Aleksandra Siemiesz.

NIE_JA || Reto x Hypeman [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz