10. Poranek

965 44 55
                                    

Ś𝐫𝐨𝐝𝐚, 𝐦𝐧𝐢𝐞𝐣 𝐧𝐢ż 𝟐 𝐭𝐲𝐠 𝐝𝐨 𝐰𝐲𝐛𝐨𝐫ó𝐰

Pov. Bosak
Przerażony odskoczyłem na drugi koniec łóżka. Gwałtownym ruchem przez przypadek obudziłem Roberta. Shiet.

- Co jest? - zapytał z rosczochranymi włosami mój porywacz. Wyglądał uroczo. Fu! Jezu! Czemu? Nie powinienem  w życiu o czymś takim myśleć. Czułem się jak ostatni kretyn. - Ej, czemu się nie odzywasz? - ponaglił mnie Europoseł.

- Jestem głodny - odpowiedziałem, nie namyślając się zbyt dużo.

- Idź się ogarnąć, możesz użyć mojego żelu do włosów i podkładu. - Moja mina mówiła sama za siebie.

- Podkładu?!?! Nigdy ż życiu! - prychnąłem- A co mam ubrać?

- Jeśli mamy podobne rozmiary to moje ubrania. Jeśli nie to ubierz się w to co miałeś wczoraj, ktoś z mojego polecenia kupi ci ubrania popołudniu.

Naszczęście lub nie Robert jest tylko trochę niższy ode mnie więc zaczęłem  szukać czegoś w miarę wygodnego. Mówił o roku spędzonym tutaj, ale moja żona napewno mnie znajdzie. Właśnie! Moja żona! Napewno już szuka mnie po wszytkich miastach.

Czemu on ma wszytkie bokserki albo tęczowe albo różowe z jakimiś nieprzyzwoitymi wzorami? W końcu zdecydowałem się na różowe z czerwonym całusem na pośladku. I tak nikt tego nie ogląda. Znalazłem czarne spodnie i koszulę. Wyglądałem całkiem dobrze. Czerń to mój kolor.

- Śniadanie! - usłyszałem głos Roberta. Przestałem oglądać się w lustrze, założyłem beznadziejne tęczowe skarpety i poszedłem do kuchni.

365 Dni | Biedroń×Bosak (I Nie Tylko)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz