36. szpital

379 30 43
                                    

pov. Bosak

Gdy dojechaliśmy do szpitala przez okno zobaczyłem że wynoszą Biedronia na noszach. Nie mogłem iść i im pomóc bo drzwi na przednim siedzeniu były zablokowane. Dojadłem tosta i spytałem kierowcę czy mnie wypuści. Odpowiedź brzmiała: chyba śnisz.

Wkurzyłem się, nie powiem. Założyłem rękę na rękę i obserwowałem jak wjeżdzamy do garażu. Byłem odrobinę przerażony tym co robią z Robertem. Odrobinę  bardzo.

W końcu niemiły kierowca mnie wypuścił. Biegiem z pustym talerzem w ręku podążyłem do drzwi. Recepcjonistka kazała mi poczekać, ponieważ Robercik był dopiero naprawiany (użyła innego słowa, ale zapomniałem). Stwierdziłem że lepiej dla mnie będzie jeśli zaczekam a nie wyrwę się by sprawdzić co z nim.

∆∆∆

pov. Biedroń

Obudziłem się z kroplówką obok. Powoli otworzyłem oczy i zobaczyłem Krzysia wiszącego nade mną. Ahh jaki on śliczny. Chciałbym go widzieć nade mną na codzień. Albo pode mną.

-OBUDZIŁ SIĘ, ON ŻYJE! - krzyknął przy okazji oblewając się herbatą.

-Nigdy bym cię nie opuścił - powiedziałem, po czym przyciągnąłem go do siebie na szpitalne łóżko i przytuliłem. To było wszytko czego pragnąłem.

365 Dni | Biedroń×Bosak (I Nie Tylko)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz