35. karetka

357 30 22
                                    

pov. Bosak

W oczekiwaniu na karetkę wyniosłem Biedronia z prysznica i oparłem o ściankę wanny jednocześnie przykrywając go ręcznikiem. Zdziwiłem się bo był bardzo lekki. I jednocześnie tak śliczny...

Nie wiedząc co robić dalej, poszedłem zrobić tosty.

Karetka przyjechała dopiero po półgodzinie, ah Polska służba zdrowia. Karina na mnie nawrzeszczała, że zostawiłem Roberta samego, ale nie mogłem się patrzeć na jego ciało okryte tylko ręcznikiem, bym chyba sam zemdlał. Przy okazji, odkryłem że jak się posmaruje tosty warstwą masła po zewnętrznej stronie to są o niebo lepsze.

Po przyjeździe karetki, mimo protestów gośki, zapakowałem się z nimi i talerzem tostów. Jakoż jestem uprzejmym mężczyzną w śle wieku chciałem poczęstować lekarza, ale kolejna osoba na mnie nawrzeszczała, więc odsunęłam się na bok żeby trochę popłakać i powbijać paznokcie w rękę.

W tym czasie TEN WALONY DOKTOR CHCIAŁ COŚ ZROBIĆ ROBERTOWI. Podłączył go do pikającego urządzenia więc przerażony rzuciłem się na pomoc. W efekcie zostałem przeniesiony na przód karetki bo 'przeszkadzam'.

365 Dni | Biedroń×Bosak (I Nie Tylko)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz