Następnego dnia nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Moim ulubionym dniem tygodnia w Los Angeles była właśnie sobota. Wolne od szkoły i mogłam spotykać się z przyjaciółmi. Brakuje mi ich. Błądziłam po schodach wchodząc coraz wyżej. Za oknem w ogrodzie, soboty poranek spędzali uczniowie przechadzając się pomiędzy pięknymi kwiatami, bądź siedząc na trawie w gronie znajomych. Kątem oka zobaczyłam siedzącą na fontannie Olivie przytuloną do Arthuro. Na sam jej widok poczułam gniew. Dziewczyna ostatnio znalazła sobie nowe hobby - utrudnianie mi życia, nawet na zajęciach. Koszmar. Minęłam salon i zatrzymałam się przed drzwiami z napisem „Biblioteka". Pociągnęłam za klamkę, a na samym środku malutkiego pokoiku siedziała starsza kobieta z upiętymi blond włosami w kok. Na mój widok od razu odsunął się od biurka i powitała mnie miłym uśmiechem.
- Dzień dobry. - Uśmiechnęłam się drętwie.
- Witaj, w czym mogę pomóc?
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Za kobietą stał stolik z poukładanymi książkami i wielkim oknem z widokiem na las. W każdym razie, nie była to biblioteka.
Kobieta patrzyła na mnie wyczekując mojej odpowiedzi.
- Na drzwiach pisało, że to biblioteka, ale najwyraźniej to pomyłka.
Kobieta się zaśmiała.
- Jesteś tą nową uczennicą. - Odsunęła krzesło i podała mi dłoń. - Jestem tutejszą bibliotekarką. Ten pokój jest mój, a za drzwiami obok znajduje się biblioteka.
Z powrotem usiadła do biorą, a ja podeszłam nieco bliżej. Odpaliła komputer, a drugą dłonią złapała za myszkę klikając różne strony na ekranie.
- Będziesz musiała tu trochę poczekać, zanim wyrobię ci kartę. Dzięki niej możesz bez problemu wypożyczać książki do swojego pokoju, jednak nie więcej niż trzy. - Wpatrzona w monitor wskazała palcem w prawą stronę na drzwi. - Tam znajdziesz najróżniejsze książki.
Pokiwałam głową.
- Nazywasz się Lysa Meyer?
- Lysandra Meyer. - Poprawiłam ją. - Lysa to zrobienie.
- Aha rozumiem. - Powiedziała przeciągle. - Mimo, że w bibliotece powinna być cisza, to niektórzy uczniowie często o tobie rozmawiają.
Jakoś mnie to nie zdziwiło. Stałam się tu najczęstszym tematem do rozmów. Oparłam się o róg biurka i czekałam, aż bibliotekarka wyrobi mi kartę.
- Niech mi pani nawet nie przypomina. - Zwiesiłam głowę.
- Dobrze, możesz już iść.
- Dziękuję.
Otworzyłam pewnie drzwi i wciągnęłam głęboko do płuc zapach cichej biblioteki, składający się z woni skóry, starych książek i cytrynowego płynu do polerowania drewna. Pomieszczenie było tak duże, że nie mogłam objąć go wzrokiem, i wypełnione gęstwiną regałów, sięgających aż po znajdujący się jakieś pięć metrów nad głową sufitem. Do każdego rzędu regałów przymocowano drabinę na kółkach, umożliwiającą dostęp do wszystkich półek. Podłogę pokrywały miękkie, orientalne dywany, całkowicie tłumiące odgłos moich kroków. Pod sufitem wisiały na łańcuchach staroświeckie żyrandole z kutego żelaza, które musiały kiedyś służyć do podtrzymywania świec, a najwyższe półki kryły się w Ciemnościach. Wokół ciężkich drewnianych stołów z zielonymi lampkami rozstawiono skórzane fotele. Wiele z nich zajmowali aktualnie uczniowie, otoczeni gigantycznymi stosami książek. Przeciągnęłam palcem po rogale książek, czytając tytuły.
Wyjęłam jedną książkę, zaczynając czytać jej opis.
CZYTASZ
Akademia nadprzyrodzonych
Teen FictionŚwiat Lysandry legł w gruzach. Istnienie wampirów i wilkołaków nie jest tajemnicą. Od najmłodszych lat ludzie uczą się bać istot nadprzyrodzonych przyjmując przekonanie, że są mordercami. Dziewiętnastoletnia Lysandra Mayer dostała list od derektora...