Trup

1.4K 81 5
                                    

Jeśli nawet łowca jej nie zabił, czy prawdziwy sprawca może mnie teraz obserwować? Rozejrzałam się na wszystkie strony. Nic. Towarzyszyły mi jedynie drzewa i grobowa cisza, która najmniej mi się podobała. Moi towarzysze powinno już tu być.

Spojrzałam na biedną dziewczynę, a wokół oka zakręciła mi się łza. Nie wiem jakiego cierpienia doznała, ani czy górne kończyny odcięli jej dopiero po śmierci. Wiem jedynie, że na to nie zasługiwała. Nikt nie zasługiwał i pod żadnym pozorem, żadnej osobie nadprzyrodzonej nie życzyłam takiego losu. Jennifer nie przepadała za mną, delikatnie mówiąc, z wzajemnością, ale czy to teraz ważne? Ona nie żyje, a jedyną osobą, która przy niej jest to ta „głupia ludzka dziewczyna", którą chciała się pozbyć.
Miałam na wpół zdarte gardło, ale krzyknęłam raz jeszcze, gdy usłyszałam zbliżające się kroki. Nareszcie. Gdyby nie przyszli, bym musiała zaciągnąć jej zwłoki do szkoły, co mi się w ogóle nie podobało. Ustałam na nogi zaczynając machać nad głową rękami. Podbiegli do mnie Colin, Killian i Heyden, krzycząc moje imię, a zaraz za nimi pozostali uczniowie grupy. Cofam się kilka kroków, do tyłu tworząc większą odległość pomiędzy mną, a martwą Jennifer.

Moi towarzysze podchodzą do mnie i patrzą na ciało, ale nie wydają się być zaskoczeni. Przeczuwali, że nie szukamy biegającej po lesie dziewczyny, a jej ciała. Oparłam się o drzewo plecami, a Killian stanął obok mnie, kładąc rękę na moim barku. Każdy wpatrywał się w ciało wampira ze smutnymi oczami w milczeniu, oprócz mnie. Błądziłam spojrzeniami od jednego ucznia do drugiego i kolejnego.... W duchu wierzyłam, że Tristan nie zabił tej dziewczyny, ale to jest tylko moje przeczucia i jego słowa, przeciw całej szkole, która myślała, że to Tristan jest mordercą.

- Jennifer! - Do ciała podbiegła Olivia. Padła na kolana przed ciałem przyjaciółki i zaczęła głośno płakać z rozpaczy. To ostatni raz, kiedy ją widzi.

Bliżej ciała podchodzi również Scott. Uklucnął i zamknął puste oczy Jennifer.

- Chodź. - Wyszeptał Killian, po czym pociągnął mnie w stronę Akademii, po czym puścił, kiedy ruszyłam w ślad za nim.

Szłam za Killianem zostawiając uczniów opałakujacych zmarłą przyjaciółkę. Gdy oddaliliśmy się od grupy na większą odległość, nie było słychać już płaczu, ani widać żadnej osoby.

- Lysa! - za plecami dobiegł krzyk Heydena. Biegł w moim i Killiana kierunku. - Nic Ci nie jest? - zapytał zatrzymując się obok mnie.

- Nie nic, chociaż to co zobaczyłam było szokiem.

- Wszędzie cię szukaliśmy. Zniknęłaś nam z oczu, a miałaś się nie oddalać. - powiedział ostro Killian, idąc dwa kroki przede mną.

- Jak ją znalazłaś? - Heyden nie spuszczał ze mnie wzroku, mimo to widział każde drzewo przed sobą. Ominął drzewa, ale całą uwagę skupiał na mnie.

Nie wiedziałam czy powiedzieć im prawdę. W szkole już krąży plotka, że zaprzyjaźniłam się z łowcą, bo mi pomógł ostatnim razem w lesie. Nie chcę, żeby Heyden i Killian myśleli tak samo, w prawdzie mam tylko ich.

- Zgubiłam się, a gdy was szukałam natknęłam się na nią. - skłamałam unikając kontaktu wzrokowego z wilkołakiem.

.......

Na kolacji uczucia są napięte. W stołówce panuje cisza, a niektórzy uczniowie nawet nie ruszyli jedzenia przed nimi. Próbują się pogodzić ze śmiercią Jennifer, ale jeszcze bardziej boją się o własne życie. Nie wiadomości kto będzie następną ofiarą, o ile zabójca ma w planie zmniejszyć liczbę Nightmar.

Wzięłam gryz kanapki z serem i szynką, ale nie miałam apetytu, a kęs utknął mi w gardle nie mogąc przełknąć. Szybko popiłam wodą. Killian poklepał mnie po plecach widząc zapewne moją zaczerwienioną twarz na której czułam ciepło.
Siedziałem przy stoliku z Killianem, Heydenem a nawet Colinem, który już od kilku dni zaczął z nami spędzać więcej czasu. Chyba mnie polubił.

- Chcemy żebyś odeszła! - Krzyknął Scott wchodząc na ławkę. - Zadałaś już wystarczająco dużo bólu! - jego szorstki głos i nieprzyjemne słowa poniosły się po całej stołówce, a wszystkie oczy były skierowane na mnie.

- Oczywiste jest, że wszyscy ludzie są tacy sami! - kontynuował wzbudzający jeszcze większą falę nienawiścią na mnie. - Jennifer nie żyje przez człowieka. Została zabita jak zwierzę! Kto będzie następny?! Mamy już dość! - Krzyknął z gniewem, wskazując na mnie palcem, a uczniowie słuchali go i zaczęli mu intonować.
Zakryłam twarz dłońmi, czując jak łzy napływają mi do oczu. Już dłużej tego nie wytrzymam. Chcę być silna, ale to jest za wiele. Żeby mówić o mnie takie rzeczy? Za co? Nic im przecież nie zrobiłam... nie zabiłam Jennifer!
Odsuwam talerz z niedojedzoną kanapką i wstaje, żeby wyjść. Zasuwam krzesło, ale Killian zatrzymuje mnie łapiąc mnie za dłoń.

- Nie idź. To także twoja szkoła. - powiedział spokojnie.

- Nie chcę tu być. - wyrwałam dłoń spod jego i otarłam łzy.

- Scott jest zdenerwowany, studenci również. Nie wiedzą co robią. - Przerwał patrząc na Scotta, a zaraz potem na mnie. - Proszę usiądź.

Patrzyłam w jego oczy. Odetchnęłam głęboko, po czym usiadłam, ale nie chciałam tu być. Jedynym miejscem w którym chciałam się znaleźć był mój pokój. Cisza, spokój, nie muszę słuchać tych przykrych słów. To był okropny dzień. Najgorszy jaki miałam w życiu! Otarłam oczy, czując na sobie spojrzenia osób siedzących obok mnie. Na widok talerza z kanapką czuje odrazę. Od śniadania nic nie jadłam, ale nie czuje głodu. Podnoszę głowę i patrzyłam na Scotta, któremu wyraźnie spodobało się zwracane uwagi.

- Łowca zabił naszą przyjaciółkę! - Scott wykorzystał to, że uczniowie go słuchają. - To ludzka natura!

Killian wstał i napiął mięśnie, gdy ruszył do Scotta. Co on chce zrobić? Wstałam, a krzesło za mną spadło na podłogę. Po raz pierwszy widziałam Killiana tak wkurzonego. Wskoczył na stół i mocno popchnął Scotta, który nie utrzymał równowagi i spadł z ławki, placami na panele. I dobrze mu tak. Zacisnął mocno zęby, szybko się podnosząc.

- Stała się dziś straszna tragedia. - zaczął Killian zwracając na siebie uwagę. . - Jennifer była młodą dziewczyną, która miała przed sobą całą wieczność. Nie zasługiwała na tak straszną śmierć w lesie. Zabójcą był łowca, każdy to wie. Zgadza się, on jest człowiekiem i Lysandra również, ale jest teraz w Akademii z powodu Adlera, który jest również człowiekiem. - Przerwał patrząc na Scotta. - Scott jest hipokrytą. - zwrócił się do reszty. - I wszyscy jesteście hipokrytami skoro, się z nim zgadzacie.

Widziałam na twarzach nadprzyrodzonych lekkie zawstydzenie, a niektórzy spóścili głowy w milczeniu. Słowa chłopaka do nich docierały.

- Wciąż są Wampiry, które są dzikie i niebezpiecznej, żyją z życia innych. - kontynuowały. - Atakują ludzi i wysysają z ich krew, aż padną martwi na ziemię. Powiedz mi Scott. - zwrócił się do chłopaka, zeskakując z ławki i stając metr od niego. - Czy powinieneś ponosić odpowiedzialność za ich zbrodnie?

- To nie to samo... - odpowiedział zakłopotany.

- Nie ma w tym różnicy! Lysandra jest jedną z nas! - podniósł głos, zwracając się do uczniów. - Tej nocy opłakujemy Jennifer, ale to nie daje nam prawa do mówienia w ten sposób do kogoś, kto nam pomaga. - przy następnych słowach ściszył głos i spojrzeniem na mnie. - Do kogoś, kto jest naszym przyjacielem.

Miałam ochotę do niego podejść i go przytulić. Byłam mu bardzo wdzięczna za to co powiedział.

- Większość z nas, chce żyć w harmonii z ludźmi. Nie pozwólmy takim jak Scott, odwracać naszą uwagę od prawdziwego celu.

Uczniowie kiwają głowami, gdy Killian kończy mówić i podchodzi do mnie podając mi rękę. W tym samym czasie kątem oka widzę wybiegającego Scotta z jadalni. Nie sądziłam, że mam takiego przyjaciela jakim jest Killian. No Ba nigdy nie miałam przyjaciela, który by stanął w taki sposób w mojej obranie. To naprawdę miłe.
Biorę jego dłoń i wychodzimy z pomieszczenia.

- Dziękuję ci. - powiedziałam, a rumieniąc oblał moje policzki.

- Nie dziękuj. Powiedziałam tylko to co myślę, i mam nadzieję, że w końcu Scott, Olivia oraz inni, dadzą Ci już spokój, bo w przeciwnym razie będą mieli przerąbane. Już ja się o to postaram.

Uśmiechnęłam się i mocno złapałam za jego ramię.

- Dziękuję. - powiedziałam raz jeszcze, tym razem pół szeptem, podpierając głowę o jego ramię.




Akademia nadprzyrodzonych Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz