Przerażona włączyłam żyrandol i zaczęłam chodzić w kółko, wokół pokoju przegryzając skórki przy paznokciach. Boję się. Nieznajomy mężczyzna i Adler rozmawiali o mnie, lecz w najważniejszym momencie przebrałam ich rozmowę. Jaką odpowiedź udzielił mu mój brat, i dlaczego z nim w ogóle rozmawiał? W głowie pojawiały mi się kolejne pytania, na które nie znam odpowiedzi. Objęłam się jednym ramieniem, ostrożnie odchyliłam zasłonę i spojrzałam przez okno. Mężczyzna odszedł, a raczej mam wielką nadzieję, że tak się stało. Jeśli Adler przystał na jego warunki, w takim razie jestem w niemałych tarapatach.
Nagle przypominałam siebie słowa Tristana „Szkoła nie jest taka, jak się wydaje". Miał rację, nie jest. Wydaje mi się, że skrywa dużo więcej w dodatku przerażających tajemnic.Opuściłam pośpiesznie pokój i ile sił w nogach pobiegam korytarzem w stronę akademika chłopaków. Nie obejrzałam się ani razu. Serce przyspieszyło mi tępa, a strach zajrzał w oczy. Nie mogłam przestać myśleć o rozmowie, która właśnie usłyszałam. Chciałabym, żeby te słowa oznaczały coś zupełnie innego, ale... Wiem, co słyszałam. Skręciłam w zakręt, a korytarz jeszcze nigdy mi się tak bardzo nie dłużył. Czułam jakbym biegła w miejscu. Zazdrościłam wampirom szybkiego sposobu poruszania się. Obawiam się, że tajemniczy mężczyzna może gdzieś być w pobliżu. W Akademii, czeka, żeby mnie złapać i wywieźć daleko stąd, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Najbardziej się boję, że mogę zostać kimś w rodzaju zwierzątka z laboratorium do eksperymentów. Teraz wiem, jak czują nadprzyrodzeni w obawie o swoje życie przed łowcą, ale czy teraz mam pewność, że nawet przy nim nic mi nie grozi? W moich żyłach płynie zarówno krew ludzka jak i wampirza.
- Killian! – krzyknęłam, otwierając drzwi na całą szerokość i wpadłam do środka, zapalając kinkiety.
Ustałam przy łóżku piętrowym, łapczywie nabierając powietrza.
- Cicho, zmarłego byś obudziła. – Colin zanurzył głowę w poduszce i odwrócił się na drugą stronę.
- Wstawaj, wydarzyło się coś strasznego. – mój głos prawie się załapał, ale chwyciłam kołdrę Killiana i zwaliłam ją na ziemię.
- Tak, Budzisz nas. – powiedział zachrypniętym i leniwym głosem Colin.
- Był tu jakiś mężczyzna.
Killian otworzył leniwie oczy i spojrzał w moje, pełne przerażenia. Zacisnęłam mocno ręce na szczebelkach, jakbym miała je wyrwać. Chciałam im wszystko powiedzieć, ale wątpiłam, że mnie wysłuchają, będąc w pół przytomni. To nie mogło jednak czekać do jutra. Jest środek nocy i nawet mowy nie ma, że spokojnie zasnę.
- Przyniosłaś laptopa? – zapytał, ignorując moje słowa.
- Nie, ale to teraz nieważne!
Colin machnął na mnie ręką i poszedł spać dalej. Czy on naprawdę nie widzi, w jakim jestem stanie? Usiłuje powiedzieć im coś ważnego! Uderzyłam go w plecy, a następnie chwyciłam za pościel, ale nie mogłam jej mu wyrwać.
- Dobra! – odwrócił się i uniósł ręce do góry.
- Jaki mężczyzna? – Killian zszedł po drabinkach i usiadł obok Colina.
Oboje wpatrywali się we mnie, czekając, aż zacznę mówić. Na twarzy Colina nadal widniało zmęczenia oraz znudzenie, co nie mogłam powiedzieć o Killianie, który najwyraźniej zdawał sobie z powagi sytuacji, gdy wzięłam krzesło znad ich biurka, zaczynając opowiadać ze szczegółami, rozmowę pomiędzy Adlerem, a nieznanym mi mężczyzną. Starałam uspokoić emocje, ściszając głos, mówiąc wolno i wyraźnie. Spojrzałam na drzwi, mając przeczucie, że ktoś może za nimi podsłuchiwać. Uchyliłam je, wyglądając na korytarz. Pusto. Wróciłam na swoje miejsce, dokańczając mówienie. Colin zrobił minę, jakby mi nie wierzył, a nawet gorzej – jakbym zwariowała. To jednak nie było kłamstwo.
CZYTASZ
Akademia nadprzyrodzonych
Novela JuvenilŚwiat Lysandry legł w gruzach. Istnienie wampirów i wilkołaków nie jest tajemnicą. Od najmłodszych lat ludzie uczą się bać istot nadprzyrodzonych przyjmując przekonanie, że są mordercami. Dziewiętnastoletnia Lysandra Mayer dostała list od derektora...