Krew Lecząca Rany

1.4K 80 3
                                    

W ostatniej sekundzie ktoś złapał chłopaka w pasie i rzucił go na matę. Zakryłam ręką usta. Palce natychmiast pokryło coś lepkiego i ciepłego. Smakowało jak krew. Z wahaniem przeciągnęłam językiem w środku ust, sprawdzając, czy nie straciłam żadnego zęba. Kiedy zorientowałam się, że nadal mam ich cały zestaw, wstałam z maty. Byłam wściekła, odczuwając chęć wydrapania chłopakowi oczy. Miałam już kilka walk z uczniami, ale jeszcze nikt nie chciał mnie wbić butem w ziemię. Podniosłam się, ale nie zrobiłam kroku, a szok niemal posłał mnie na kolana. Antonim zajmował się kto inny. Z początku sądziłam, że ten kto odciągnął chłopaka był trener, ale byłam w błędzie widząc wściekłego Killiana. Miał napięte mięśnie ramion, a na jego widok Antoni pobladł. Ból stopniowo ustawał, a nauczyciel podszedł do mnie pytając jak się czuję. „ A jak myślisz?! Jesteś trenerem, a gdyby nie twój uczeń byłoby ze mną źle” chciałam odpowiedzieć, ale powstrzymałam się i tylko machnęłam na niego. Zauroczona dziwnym połączeniem wdzięku i brutalności, przyglądałam się jak kapitan pociągnął Antoniego z maty za kołnierzyk koszuli. Killian rzucił nim, jak odrażającym przedmiotem o ziemię. Spadł na tyłek, ale szybko się podniósł, gdy mój przyjaciel chwycił go za gardło. Ich twarze dzielił zalewie centymetr. Nigdy nie widziałam Killiana tak wkurzonego. Nawet nauczyciel, który chciał interweniować, pod spojrzeniem Killiana skamieniał. W prawej dłoni ściskał mój wisiorek, a ja obawiałam się, że pod wpływem gniewu może go zniszczyć. Było to bardzo prawdopodobne, zwłaszcza jak jego palce pobladły.

- Nie tak ćwiczy się z partnerem. – Wycedził zimnym, cichym głosem. – I jestem pewien, że instruktor lepiej cię uczył. – Spojrzał gniewnie na trenera.

Oczy chłopaka zrobiły się niewyobrażalnie duże. Stał na koniuszkach palców, jego ręce wisiały po bokach. Dopiero jak postawiłam kilka kroków w ich stronę zobaczyłam, że krwawi mu nos i to gorzej niż moja warga. Ktoś go uderzył i to zapewne był Killian, w chwili, gdy odepchnął go ode mnie.

Puścił Antoniego, który upadł na kolana i złapał się za twarz. Killian odwrócił się i szybko ocenił wzrokiem moje ciało. Zwrócił się następnie do trenera mówić za cicho i szybko, bym ja czy klasa to usłyszała.

Zanim zorientowałam co się dzieje, Killian przemierzył matę i złapał mnie za rękę. Nie odzywaliśmy się, gdy wyprowadził mnie z sali.

- Moje rzeczy. – Zaprotestowałam.

- Wrócisz po nie później.

Na korytarzu złapał mnie za ramiona i obrócił. Jego bursztynowe oczy z ciemną obwódką stały się złociste, gdy wzrokiem opadły do mojej wargi.

- Instruktor nie powinien pozwolić, żeby zabrnęło to tak daleko.

- Tak, ale to Antonii przesadził.

Zaklął.
Chciałam coś powiedzieć. Podziękować mu za uratowanie mojej buźki, ale przez silne emocje widoczne na jego przystojnej twarzy, zgadywałam, że niezbyt by to docenił. Był wściekły. Jako jedyny rzucił mi się na pomoc, kiedy reszta klasy przyglądała się dalszym wydarzeniom.

- Co za idiota z tego Antoniego. – Wyciągnęłam rękę i dotknęłam jego dłoni palcami. Killian od razu oddał mi mój wisiorek, który schowałam w kieszeni spodni.

Omiotłam wzrokiem jego twarz. Serce zabiło mi szybciej, kiedy zdałam sobie sprawę jak martwił się o mnie. Może i był moim ochroniarzem, ale na zajęciach odpowiedzialność za mnie ponosił nauczycieli, na co w przypadku trenera nie mogłam liczyć. Wysoki facet na dodatek napakowany jak po sterydach, a nie daje sobie rady z rozdzieleniem uczniów. Mogę polegać tylko na Killianie. Nagle, nawet jeśli bolały mnie usta, chciałam go dotknąć.

Akademia nadprzyrodzonych Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz