- Niech ja go tylko dorwe. – Odezwał się gniewnie Heyden po chwili milczenia. – Pożałuję, że w ogóle wpadł na pomysł ścigania łowcy.
Schodziliśmy długimi, stromymi i kamiennymi schodami w dół pomiędzy wąskimi ścianami, tak mało było miejsca, że zmuszeni byliśmy schodzić po kolei – pierwszy Heyden, tuż za nim szłam ja trzymając palcami jego koszulki na wysokości łopatków, a tyły pilnował Killian. Było ciemno, szłam nierówno, bojąc się upadku i co chwilę ocierając ramionami ścian. Jeśli bym się potknęła najpewniej spadłabym pociągając do upadku również Heydena. Rozglądałam się dookoła, szukając choćby małego połysku światła. Niestety na próżno. Nie widziałam Killiana, gdy odwracałam głowę, ale wiedziałam, że podąża za nami słysząc jego kroki na każdym schodku.
- Co on miał w głowie, żeby wchodzić do lasu?! – poczułam, jak jego mięśnie pleców spięły się pod bawełnianą koszulką.
- Kiedy ja do niego weszłam, nie obchodziło Colina czy coś mi się stanie, czuł wtedy respekt. – Odchyliłam się do tyłu spowalniając Heydena.
Drugą ręką niechcący musnęłam dłoń Killiana swoimi palcami. Chłopak spojrzał na mnie oczami zażącymi czerwieniom, po czym złapał za moją rękę i złączył nasze palce w uścisku. Jego ciepłe dłonie zaczęły ogrzewać moje zimne. Prawą ręką puściłam koszulkę wilkołaka prowadząc za sobą Killian, który kciukiem pocierał moje knykcie.
- Nie. To nie był respekt przed lasem, a najzwyczajniej lenistwo i brak zainteresowaniem twoją osobą. – Odpowiedział ponuro Heyden.
W tym czasie nie obchodził mnie Colin i jego decyzję, ale Tristan, któremu mógł zrobić krzywdę.
- Dzięki za szczerość. – Pokręciłam głową, a zaraz potem Killian parsknął śmiechem.
Widział moje gesty, ale również wszystko, co nas mogło otaczać, a czego ja nie mogłam dostrzec. W tej chwili chciałabym jak na zawołanie poczuć dziwne mrowienie w opuszkach palców, przywołując wzrok zbliżony do kota.
- Wolałem jak Colin kłócił się ze Scottem, a nie zawiązał z nim sojusz. – Heyden nie przestawał narzekać.
Colin, Colin, Colin... A co z Tristanem? To on jest ofiarą, ale niestety jako jedyna mam dla niego współczucie. Czy to dlatego, że jest człowiekiem, a może z powodu udzielenia mi pomocy?
- Nie rozumiem relacji Scotta ani Colina. – Potknęłam się.
W ostatniej chwili w tali załapał mnie Killian i pociągnął do siebie. Poczułam ulgę. Wampir objął mnie mocno obiema rękami, szepcząc do ucha „uważaj” . Moje serce jakby w odpowiedzi na jego ciepły oddech na małżowinie usznej zaczęło szybciej bić.
- Ja też nie. Są kuzynami, ale jednego dnia dogadują a następnego drą koty. – Odpowiedział mi Killian donośniejszy głosem, by i Heyden usłyszał.
- Który z nich jest starszy? – zapytałam ciekawa.
- Colin. – Odparł Heyden.
- Nie powiedziałabym.
- Oboje są siebie warci. – W głosie Heydena było słychać irytacje. – Takie same głupie pomysły. Pamiętam, jak raz prawie się zabił, sprawdzając ile tygodni wytrzyma bez pożywienia.
- Albo kupił motor i za pierwszym razem wjechał nim w budynek szkolny. – Przypomniał Killian z lekkim rozbawieniem.
Chłopaki rozpamietliwali głupoty w wykonaniu Colina i konsekwencje, jakie musiał ponieść. Z tego co mówili, zauważyłam, że Colin nie uczył się na swoich błędach, a tym bardziej na innych. Lubił próbować różnych rzeczy, a będąc nieśmiertelnym, nie martwił się o swoje zdrowie.
CZYTASZ
Akademia nadprzyrodzonych
Teen FictionŚwiat Lysandry legł w gruzach. Istnienie wampirów i wilkołaków nie jest tajemnicą. Od najmłodszych lat ludzie uczą się bać istot nadprzyrodzonych przyjmując przekonanie, że są mordercami. Dziewiętnastoletnia Lysandra Mayer dostała list od derektora...