Siedziałam w salonie, wzdłuż kanapy trzymając w dłoni nowiusieńki telefon. Byłam bardzo szczęśliwa z nowego urządzenia, który był znacznie lepszy od mojego starego, którego zgubiłam. Co prawda szkoda mi było zdjęć oraz kontaktów zachowanych w zgubię. Na szczęście na pamięć znam numer telefonu do dwóch najważnych mi osób – mamy i Mandy. Była to moja najlepsza przyjaciółka w szkole. Przed moim wyjazdem, bardzo dużo do siebie dzwoniłyśmy i wysyłaliśmy setki wiadomości. Teraz mogłabym odnowić z nią kontakt, tylko jest jeden problem. Mandy nienawidziła nadprzyrodzonych z całego serca i rządne słowa, nawet czyny tego nie zmienią. Co prawda nie znała ich, ale czytała bardzo dużo książek, które oczywiście przedstawiały ich w złym świetle jako zabójców, potwory. Gdy miała dobry humor, a rozmowa zaczął się na temat wilkołaków, od razu przepełnił ją gniew a z usta wyrywały się przekleństwa. Kiedy tylko zaczęła o nich gadać, szybko nie skończyła, mimo to i tak nie powinnam mówić jej o szkole, w której jestem. Ani mamie. Czuję, że jak tylko się dowiedzą wpadną w panikę i będą chciały mnie z tond zabrać. Przemilczę fakt, że żyje pod jednym dachem z uczniami, które uważają za potwory.
- Co tam, ludzka dziewczynko? – już miałam zacząć pisać wiadomość kiedy, za plecami usłyszałam głos Colina.
Oczywiste, że zwracał się do mnie, byłam jedyną ludzką uczennicą.
Przekręciłam głowę w bok i przy szerokiej framudze wejściowej stał Colin z dwiema dziewczynami u boku, które się do niego uśmiechnęły. Objął rękami ich talię. Blondynka stała przy jego prawej stronie, a szatynka po lewej. W salonie panowała cisza ponieważ większość uczniów przebywało w bibliotece, ogrodzie lub własnych pokojach. A przynajmniej spokój był do czasu przyjścia Colina.
- Nie nazywaj mnie tek.
- Dobrze, ludzka dziewczyno. – zignorował moje słowa.
On naprawdę jest denerwujący. Od kąd znalazłam martwe ciało, Colin przestał się zwracać do mnie po imieniu, zastępując je słowem „człowiek”.
Wiem, że nim jestem i nie czuje z tego powodu wstydu, ani nic co się z tym wiąże, ale wolałabym żeby przestał już tak do mnie mówić.- Może powinnam cię nazywać chłopcem krwiopijcą, zamiast Colin.
Usłyszałam jego krótkie parsknięcie. Wychyliłam się znad oparcia kanapy i zobaczyłam jak Colin krótkim pocałunkiem w dłoń żegna się z dziewczyną. Odeszły obje, znikając za rogiem ściany.
- Jestem za stary, żeby nazywać mnie chłopcem. – Wszedł po dwóch schodkach do salonu.
Wiem, że ma dużo więcej lat, niż wskazuję na to jego wygląd, mimo to jego charakter nadal jest dziecinny.
- Poza tym nie mam problemu z nazywaniem mnie krwiopijcom. – dodał. Podszedł do mnie i spojrzał wymownie, po czym jedną ręką zwalił moje nogi z kanapy i usiadł. – Jestem nim.
Pokiwałam głową, wpatrując się w ekran i dając mu do zrozumienia, że jego obecność jest mi obojętna. Chłopek jednak nie lubił być ignorowany. Złapał palcami kosmyk moich włosów zaczynając owijać sobie je wokół palca.
- Co robisz? – Spojrzałam się na niego krzywo i z niezrozumieniem.
A temu, co odwala?
Nie odepchnęłam jego ręki, bo kiedy zauważył, że zwracam na niego uwagę, sam puścił moje włosy i wygodnie się rozsiadł na kanapie.- Nudzę się. – Przeciągnął się leniwe. – Skąd masz nowy telefon?
- Od Adlera. – obracałam telefon w dłoni.
- Masz urodziny?
- Nie...? – Przeciągnęłam marszcząc brwi. Prezenty nie dostaje się tylko w urodziny, no chyba że u niego jest inaczej.
CZYTASZ
Akademia nadprzyrodzonych
Teen FictionŚwiat Lysandry legł w gruzach. Istnienie wampirów i wilkołaków nie jest tajemnicą. Od najmłodszych lat ludzie uczą się bać istot nadprzyrodzonych przyjmując przekonanie, że są mordercami. Dziewiętnastoletnia Lysandra Mayer dostała list od derektora...