Oczy George'a Weasleya powoli się otworzyły, gdy desperacko próbował utrzymać sen, którym się właśnie cieszył. Coś o miotłach i dziewczynach? Zamrugał oszołomiony, zastanawiając się, co zakłóciło jego spokojny sen. Przewracając się na bok, wydał nagle zaskoczony pisk! Niecałe trzy cale od jego nosa znajdowała się para wielkich zielonych oczu!
- George, o co chodzi? Czerwona głowa Freda wyjrzała zza jego zasłon.
- To tylko skrzat domowy, Fred.
- Przepraszam pana. Nie chcę pana przestraszyć. Skrzat domowy wyglądał na skonsternowanego na myśl o przeszkadzaniu uczniowi.
- Nie, nie, w porządku. Ale o co chodzi?
- Prosiłeś, żebyśmy przynieśli ci rzeczy, które znaleźliśmy, sir. Śmieszne rzeczy?
"Tak, znalazłeś coś?" Fred dołączył już do George'a w swoim łóżku i wyglądał na rozbudzonego perspektywą nowego diabła.
- Zgredek powiedział, żeby to dać. Powiedział, że znalazł to w laboratorium profesora Snape'a zeszłej nocy. Tutaj elf zatrzymał się i lekko zadrżał, czy ze strachu przed Snape'em, czy z obrzydzenia z powodu lepkiego bałaganu w jego rękach, trudno było to stwierdzić.
- Świetnie, powiedz Zgredkowi, że dobrze go wykorzystamy! - powiedział George, przyjmując zaoferowany słoik aptekarzowi ze złym uśmieszkiem.
"Jak myślisz, co to jest?" - zapytał Fred, wyglądając na zdziwionego, kiedy badali obiekt.
- Chcę wiedzieć, co zrobił z tym Snape. To nie do niego, że popełnia błąd na eliksirze - zadumał się George.
- Ach, ale ostatnio dużo mu na głowie…… myślę, że właściwie potrzebuje trochę kibicowania. Fred i George wymienili identyczne figlarne spojrzenia na tę myśl.
Ron był zaskoczony, widząc Harry'ego siedzącego na krześle i czytającego, schodząc po schodach z dormitorium.
- Myślałem, że będziesz spacerować lub latać - skomentował Ron, rzucając się na krzesło naprzeciw Harry'ego.
- Cóż, nie z powodu braku starań - powiedział Harry z mieszaniną irytacji i rozbawienia. „Wieki zajęło mi znalezienie butów, a potem nie miało to większego sensu. Pomyślałem, że trochę nadrobię zaległości w czytaniu”.
- Hermiona obedrze cię ze skóry, jeśli zobaczy, że nie przygotowujesz się do egzaminów - powiedział Ron z porozumiewawczym uśmiechem.
- W takim razie będziemy musieli jej po prostu nie mówić - powiedział spokojnie Harry.
"Powiedz komu co?" - zapytała Hermiona, kiedy ona i Ginny weszły do pokoju. - Harry, nie mogę uwierzyć, że czytasz coś tak niepoważnego, zamiast się uczyć! Zmarnowałeś już tyle czasu na treningi quidditcha i wszystko inne - kontynuowała Hermiona, dostrzegając tytuł książki, którą Harry trzymał.
- Och, daj spokój, Hermiono, wciąż mamy mnóstwo czasu - narzekał Harry, wstając i przeciągając się, uśmiechając się do Ginny. „Poza tym pora na śniadanie”.
Gdy cała czwórka wybiegła w pośpiechu i poszła korytarzem, słychać było głos Hermiony mówiącej: „Nigdy nie jest za wcześnie na rozpoczęcie, poza tym, co zrobisz, jeśli ich zawiedziesz?”
Harry spojrzał na stół nauczycielski, gdy weszli do Wielkiej Sali i usiedli przy stole Gryffindoru. Nie był zaskoczony, widząc, że profesora Snape'a jeszcze nie było. Najwyraźniej leżał; dla nich obojga była to późna noc. Ron, zauważając, gdzie patrzy, pochylił się i wyszeptał:
- Więc, czy wymyśliłeś mu coś do powiedzenia?
- Nie bardzo. Myślisz, że mógłbym po prostu oddać list z pracą domową i udawać, że to się nigdy nie wydarzyło? - wyszeptał Harry.