E L E V E N

4.3K 235 86
                                    

- Cholera jasna. - Wymamrotałem, zbliżając się do sklepu. Byłem tak zszokowany, że nie byłem w stanie wyjść z auta. Sprawiało to, że czułem się fizycznie chory.

CIOTA

Ten wyraz był napisany czerwonym kolorem. Spray szpecił front sklepu zoologicznego. Wyraz został pogrubiony i aż emanował agresją. Przez to wszystko nie zauważyłem drobnego skulonego chłopaka siedzącego na ziemii, który opierał się o szklane drzwi sklepowe.

Jak tylko ujrzałem Theodore'a, zmusiłem się do wyjścia z auta. On lekko się chwiejąc stał, a jak tylko mnie zobaczył, jego głowa opadała do przodu, chowając przede mną swoją twarz. Nie obchodziło mnie to czy płakał, albo czy jego oczy były spuchnięte i czerwone, lub to czy łzy spływały po jego policzkach. Po prostu owinąłem ramiona wokół jego ciała, przyciskając go do siebie.

Zesztywniał przez nasz kontakt, ale po chwili się rozluźnił, chowając głowę w zagłębioeniu mojej szyi. Moje ramiona owinęły się ciaśniej wokół jego wątłego ciała. Jego drobna osoba wibrowała od pociągania nosem, palce zaciskały się w pięści na mojej kurtce. Nie byłem pewien jak długo tak staliśmy, delikatnie się kołysząc z boku na bok. Miałem nos zatopiony w jego jedwabistych włosach. Pachniał lawendą.

On był pierwszym, który się odsunął, wycierając resztki łez. - P-przepraszam.

- Kto to zrobił? - Spytałem.

Spojrzał w dół, skupiając swoją uwagę na kałuży pełnej błota. - N-nie wiem. - Wyszeptał.

- Tak, wiesz. - Odparłem, natychmiast besztając siebie za bycie tak dosadnym względem tego delikatnego chłopaka. - To był on, prawda? - Spytałem łagodnie. - Ten dzieciak. Eddie.

- N-nie... to... - Wzruszył ramionami, ale nie byłem przekonany. Zastanawiał się przez minutę nad odpowiedzią, zanim w końcu z niej zrezygnował, zamykając usta.

- To ten, który zepsuł ci rower?

Zerknął na mnie, jego zaczerwienione oczy były wystarczającą odpowiedzią. - W-wybacz, że m-musiałeś w-wyrwać się ze szkoły. N-nie wiedziałem do kogo innego p-powinienem zadzwonić. P-po prostu-

- Jest okej. - Obiecałem. - Serio, Theodore. Jest dobrze. Dzwoń do mnie kiedy chcesz.

Uśmiechnął się delikatnie. - D-dziękuje, Luca. - Wyszeptał. - P-przepraszam, że wszystko co dotyczy mnie jest takie p-popieprzone.

Westchnąłem ciężko. - Uwierz mi, nie jesteś popieprzony. - Zapewniałem go. - Zrobiłem w swoim życiu gorsze rzeczy niż to.

- N-na przykład?

Zerknąłem w dół w jego błyszczące tęczówki. Wyglądał tak niewinne, tak... pięknie. Czułem jakbym mógł powiedzieć mu wszystko na świecie, a on by mnie nie ocenił. Więc zdecydowałem się na odkrycie przed nim największego błędu swojego życia, o którym nie wspominałem nikomu. - Próbowałem spalić moją szkołę.

Jego wargi otworzyły się w szoku, a jego oczy się rozszerzyły. Milczał przez chwilę, otwierając i zamykając usta. Starał sie dobrać odpowiednie słowa. - T-ty... - Odkrząknął. - C-co?

Westchnąłem, siadając po turecku na twardym podłożu. Plecy oparłem o ścianę sklepu. Theodore natychmiast usiadł naprzeciwko mnie, patrząc na mnie, analizując mnie. - Miałem dziesięć lat, prawie jedenaście. - Dodałem. - Dzieciaki w szkole... drażniły mnie, wyśmiewały się, znęcały się nade mną. - Wyjaśniłem. - Miałem tego serdecznie dość, więc pewnego dnia po prostu... - Zamilkłem, opierając głowę o ścianę, by spojrzeć w niebo, chmury odpływały spokojnie. - Nie myślałem. Nigdy... nigdy nie myślałem, że to może się stać. Byłem w tamtej chwili tak tym pochłonięty, ale to nie tak, że to planowałem. Nie miałem w planach nikogo skrzywdzić, nie zamierzałem... niczego takiego, serio. - Powiedziałem cicho. - Jestem podpalaczem. Piromaniakiem.

The Dutch Boy ● PL [BxB]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz