T W E N T Y O N E

4.1K 205 42
                                    

Sam mówiła jak najęta wprost do mojego ucha. Pakowałem książki do plecaka, wyjmując je wcześniej ze swojej metalowej szkolnej szafki. Nie zwracałem na nic zbytnio uwagi, dopóki nie podszedł Tommy i dołączył do rozmowy, pytając mnie jak mi minął weekend. Odpowiedziałem zdawkowo, zamykając szafkę, po czym oparłem się o metal. Moje oczy spoczęły na drugim końcu korytarza. Uśmiechnąłem się pod nosem na widok Theo, który zmagał się z otwarciem swojej szafki. Jego malinki były ciemniejsze i większe, wywołując u mnie satysfakcjonujący uśmiech.

- ... Luca? - Tommy kiwnął, przywracając mnie do rzeczywistości, uniosłem brew oczekująco. - Wszystko dobrze, stary? - Zachichotał.

- Tak, okej. - Odkrząknąłem. Moje oczy nie opuszczały platynowego blondyna, gdy Sam opowiadała o nowym przystojnym nauczycielu wychowania fizycznego. Cały się spiąłem, gdy zauważyłem dwójkę chłopaków zbliżających się do Theo. Byli brutalami, krzywdzili wszystko co się ruszało, a mózgi mieli wielkości złotej rybki.

Wymienili ze sobą spojrzenie, zanim zbliżyli się do niego, popychając go mocno na metalowe szafki. Niemal wyrwałem się w ich stronę, moje palce zacisnęły się w pięści po obu stronach mojego ciała.

Wypuściłem z płuc ciężki oddech ulgi, kiedy wyglądało na to, że mieli zamiar odejść. 

Ale myliłem się.

Wyższy z dwójki chłopaków, popchnął go na równoległą ścianę, po czym uderzył pięścią w piękną twarz Theo. Właśnie wtedy kompletnie straciłem kontrolę nad swoimi czynami.

Rzuciłem plecak i podbiegłem do nich. Gdy dobiegłem do miejsca bójki, Theo dostał jeszcze trzy, bądź cztery ciosy w szczękę, a niewielki tłum gapiów był zgromadzony wokół nich. Odsunąłem chłopaka, na co Theo opadł na ziemię, nie miał sił by się podnieść.

Ludzie westchnęli w szoku na moją niespodziewaną reakcję, gdy powaliłem chłopaka na ziemię i wykonałem kilka dobrych, mocnych kopnięć w żebra. Jęknął z bólu, na co drugi uciekł z miejsca zdarzenia. Każdy wiedział by ze mną nie zadzierać. Byłem dobrym wojownikiem i miałem wysoki status w tej szkole. Nie czekając na żadną reakcję innych, nachyliłem się, by podnieść skulonego chłopaka. Moje ramiona owinęły się wokół jego wąskich bioder, próbując nie być zbyt ostrym, gdy przedzierałem się przez tłum, kierując się do gabinetu pielęgniarki.

Nie spojrzałem na niego dopóki nie doszedłem na miejsce i położyłem go ostrożnie na plastikowym łóżku. Jego lewe oko było spuchnięte i krwawiło, a jego warga była pęknięta. Nieduża strużka krwi spływała po jego brodzie. - Cholera. - Wymamrotałem, kucając przed nim, by po chwili zetrzeć krew z jego twarzy. Patrzył na mnie z szeroko otwartymi, wystraszonymi oczami. - W porządku? - Wyszeptałem, wsuwając palce między jego, po czym ścisnąłem delikatnie jego dłoń.

Pokiwał głową, jego mina była nadal nie do odczytania. - D-dlaczego to zrobiłeś? - Wykrztusił, jego głos był cichy i smutny.

Otworzyłem usta by odpowiedzieć, ale przerwała mi pielęgniarka, która weszła do pokoju, zadając całą masę pytań. Zanim powiadomiła rodziców Theo by po niego przyjechali, byłem zmuszony do wyjścia i wyruszenia prosto do gabinetu pani dyrektor. Gdy odsunąłem się od skrzywdzonego chłopaka, zrobiłem tak jak mi kazano. Idąc wzdłuż korytarza, dopóki nie znalazłem się w pokoju pani Riedo.

Było tam czysto i schludnie, jej biurko było idealnie zorganizowane. Długopisy były ułożone równo obok samoprzylepnych karteczek. Patrzyła na mnie zza pary okularów, jej wąskie usta były złączone w prostą linię. - Chciałbyś mi wytłumaczyć co się stało, panie Bakker? - Uniosła brwi.

Nie próbowałem poprawiać jej wymowy mojego nazwiska, jedynie westchnąłem ciężko i przeczesałem potargane włosy. - Bili go. Odciągnąłem chłopaka i zaniosłem Theo do pielęgniarki. - Odpowiedziałem szczerze.

- Dlaczego po prostu nie powiadomiłeś nauczyciela?

- Ponieważ to trwało by zbyt długo. - Zaprotestowałem.

- Moge spytać co było tego powodem? - Zmarszczyła brwi. - Dlaczego czułeś potrzebę interwencji? Ochrona ludzi to jedno, ale bójka to co innego.

- Nie biłem się. - Odparłem. - Jedynie kopnąłem go... dwa razy. - Skłamałem. Zdecydowanie było więcej powtórzeń. - Oni robią to cały czas, proszę Pani, a szkoła nie robi nic. Jeśli ja bym nie wkroczył, to kto by to zrobił?

Westchnęła ciężko, układając dłonie przed sobą na biurku. - Oto co zrobimy. Odsiadka w kozie dla waszej dwójki, ty i Pan Hart jutro po szkol-

- Co? - Spytałem. - Theo nic nie zrobił! On tylko robił swoje, kiedy oni praktycznie go napadli-

- Podjęłam decyzję. - Przerwała mi. - Inni uczniowie powiedzieli, że Pan Hart ich prowokował-

- To pieprzone brednie-

- Chcesz bym wydłużyła karę? - Spytała zaciekawiona, a ja natychmiast się zamknąłem. - Według mnie obie strony ponoszą winę. Wasza dwójka ma karę w postaci kozy jutro po szkole.

- A co z treningiem?

- Porozmawiam z trenerem.

- Moment, a co z tamtymi dwoma?

- To nie twój interes.

- Oh, no weź. Proszę, Pani Riedo? - Prosiłem.

- Zostali zawieszeni. - Odpuściła. - Teraz, wypad z mojego biura i wracaj do klasy.

Westchnąłem dramatycznie, gdy wychodziłem z jej biura bez słowa. Wysłałem Theo krótką wiadomość w drodze do klasy, pytając o to jak się czuje. Nie miałem plecaka, więc miałem tylko nadzieję, że ktoś mi go zabrał. Na szczeście, kiedy wszedłem do sali biologicznej, zobaczyłem plecak pomiędzy Phoenix'em i Sam. Obserwowali mnie przez całą drogę do ławki, po czym niemal zepchnęli mnie bym już usiadł na krześle.

- Okej, co to do kurwy było? - Wysyczała Sam, uderzając mnie w ramię, na co syknąłem z bólu.

- Potrzebował pomocy. - Odparłem, wyjmując książki z plecaka, po czym położyłem je na ławce przede mną. Starałem się słuchać nauczyciela, który opowiadał o genetyce.

- Okej, ale dlaczego od ciebie? - Spytał Phoenix. - Mogłeś wpaść w poważne kłopoty, mogli wywalić cie z drużyny.

- Ale tego nie zrobili. - Syknąłem. - To tylko odsiadka w kozie. A chcecie usłyszeć coś naprawdę popieprzonego? Theo też musi mieć karę. A nawet nic nie zrobił. - Wyszeptałem, by nie usłyszał mnie nauczyciel.

- Kim jest Theo? - Spytała Sam.

- Teddy Hart. - Poprawiłem się. - Dzieciak, którego pobili.

- Kogo to obchodzi? - Prychnął Phoenix.

- To niesprawiedliwe. - Syknąłem. - On tylko robił swoje.

- Ostatnio zachowujesz się strasznie dziwnie. Wszystko w porządku, Luca? - Spytała Sam, jej wyregulowane brwi złączyły się ze sobą, gdy przyłożyła dłoń do mojego czoła. Odepchnąłem ją od siebie, próbując skupić się na biologii. Ignorowałem tym samym ciekawskie spojrzenia wymieniane między moimi przyjaciółmi.

The Dutch Boy ● PL [BxB]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz