T W E N T Y T W O

4.3K 220 102
                                    

- Wasza dwójka będzie zeskrobywać gumy do żucia z ławek. - Powiedział do nas Pan Gabarro, nauczyciel, który pilnował nas w czasie kary. - Jesteście wystarczająco dorośli, nie potrzebujecie opieki. Ja w tym czasie będe oceniał eseje. Jeśli będziecie mnie potrzebować, będe w pokoju nauczycielskim. Wyświadczcie mi przysługe i nie potrzebujcie mnie. Oh, jeszcze jedno, jeśli znajde chociaż jedną gumę, wrócicie tutaj jutro. - Ostrzegł, jego wąskie oczy spoglądały pomiędzy nami zanim wyszedł, a drzwi zatrzasnęły się za nim.

Odwróciłem się w stronę Theo. Spoglądał na skrobaczki ze skrzywioną miną, jego brwi były zmarszczone. Ciemniejszy cień był widoczny pod jego okiem po wczorajszych uderzeniach. Jego warga nadal była spuchnięta i znajdowały się na niej strupy.

- Theo? - Spytałem cicho.

Jego błyszczące szmaragdowe oczy nareszcie na mnie spojrzały. - R-robiłeś to wcześniej? - Spytał nieśmiało, przygryzając dolną wargę. - Wdawałeś się w bójki?

Pokręciłem natychmiast głową. - Nie. To znaczy, ja... zdarzało się, ale nie było warto. Nie jestem wojownikiem, okej?

Pokiwał ze zrozumieniem głową, uśmiechając się delikatnie. - D-dobrze. - Odetchnął z ulgą. - Nie lubie przemocy, to wszystko.

Nie odpowiedziałem. Nie wiedziałem jak. Uśmiechnąłem się do niego tylko, zanim odsunąłem jedna ławkę i usiadłem na podłodze. Theo usiadł ze skrzyżowanymi nogami naprzeciwko mnie, a odwrócona do góry nogami ławka znajdowała się pomiędzy nami. Krzywiliśmy się przez cały czas, gdy musieliśmy zeskrobywać zużyte gumy z ławki. - Wybacz, że przeze mnie wylądowałeś w kozie. - Przeprosiłem, gdy zeskrobywałem kawałek różowej gumy balonowej.

- Nic nie szkodzi. - Odpowiedział, uśmiechając się delikatnie, jego oczy nie spoglądały w moje. - T-to też w pewnym sensie moja wina.

Przekręciłem oczami. - Obwinianie siebie, jakie to szczodre. - Syknąłem. - Oni są okropni, nie zrobiłeś niczego źle.

- S-są przyjaciółmi Eddie'go. - Dodał, jego palce ciasno owinęły się wokół skrobaczki, gdy zeskrobywał kawałek gumy.

Zatrzymałem się, spojrzałem na niego. - Ten chłopak, który myślał, że go stalkujesz? - Pokiwał głową. - Więc... oni zepsuli twój rower?

- Tak. - Odparł. - W-wybacz, że opuściłeś trening.

Mogłem przyrzec, że on próbował zmienić temat, więc nie protestowałem. - To nic. Potraktuj to jak kolejną randkę.

Jego policzki zarumieniły się, po czym zachichotał. - Romantycznie.

- Wiem. - Poruszyłem brwiami, zyskując kolejny słodki śmiech uznania. - Dobrze się zachowuje na naszych randkach, co? Może na deser moglibyśmy-

Nie mogłem dokończyć zdania, ponieważ zostałem zaatakowany przez wargi Theo. Złapał mnie, jego drobne dłonie chwyciły moje policzki, przyciągając moją twarz bliżej siebie. Moje oczy były szeroko otwarte przez zaskoczenie, gdy westchnąłem w szoku. Theo nigdy nie zaczynał pocałunku, a teraz był przepełniony pożądaniem i desperacją. To było gorące.

Zrelaksowałem się, delikatnie oddałem pocałunek, poruszając wargami. Unikając przyklejonych gum pod ławką, przedostał się na moje uda. Przyciągnął mnie do siebie, owijając ramiona wokół mojej szyi. To było totalnie niespodziewane, nigdy taki nie był. Nawet w małym stopniu. Rozsunął wargi zapraszając w ten sposób mój język do jego ciepłych ust. Wsunąłem język, walcząc z nim o dominację, zanim się poddał. To również było nowe - zazwyczaj od razu pozwalał mi przejąć kontrolę.

Nigdy wcześniej nie nakręciłem się tak szybko. Moje bokserki zrobiły się ciasne momentalnie, a ciche jęki kłębiły się w moim gardle. Delikatnie odsunąłem go od siebie na kilkanaście centymetrów. - Co jeśli ktoś nas zobaczy? - Spytałem.

The Dutch Boy ● PL [BxB]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz