Rozdział 2

1.1K 86 45
                                    

Hayley, Los Angeles

Wieczorne słońce powoli chyliło się ku zachodowi, tworząc na niebie poświatę soczystych barw. Był ostatni dzień wakacji i na drodze panował ogromny ruch. Setki turystów wracało mozolnie do domów, powodując na autostradzie nieziemskie korki. Nie mając wyjścia, uczestniczyłam w tej niekończącej się podróży, czując, jak z wolna dopada mnie zdenerwowanie. Byłam umówiona z moim najlepszym kumplem, z którym znałam się od przysłowiowej piaskownicy i bardzo zależało mi, aby dotrzeć na czas. Gdy po kilkunastu minutach udało mi się dojechać do zjazdu, wcisnęłam pedał gazu i z piskiem opon zjechałam z głównej drogi, zostawiając za sobą kilometrowy sznur samochodów. Zaparkowałam mojego czarnego Doga pod sklepem z częściami motoryzacyjnymi, w którym pracował Dylan. Pewnym ruchem przekręciłam kluczyk w stacyjce, a silnik zatrząsł się i zgasł. Poprawiłam na nosie okulary przeciwsłoneczne, po czym upewniając się, czy wszystko mam wysiadłam z samochodu, zatrzaskując za sobą jego czarne drzwi.

— Hej Hayley — usłyszałam dobiegające z daleka wołanie Dylana.

Chłopak wisiał na ladzie, machając w moją stronę energicznie rękoma i szeroko się uśmiechając.

Ruszyłam wolno w jego stronę, przerzucając przez ramię moją czarną, skórzaną kurtkę. Gdy podeszłam do kasy, przy której stał mój przyjaciel, nonszalancko się z nim przywitałam, rozglądając się po sklepie, tak jak by mnie tu już dawno nie było. Ciemny brunet zmierzył mnie wzrokiem, mówiąc:

— Dziś otwierają koło plaży nowy klub — oznajmił głosem pełnym podekscytowania, dodając: — Idziemy prawda?

Zwlekając chwilę z odpowiedzią, oparłam się o ladę.

— Jeszcze nie wiem. Jutro przylatuje do nas na wymianę jakaś laska z Brazylii. Obiecałam ojcu, że po nią pojadę.

— Żartujesz prawda? Nie możesz tego przegapić! — jego twarz w momencie pobladła.

— Masz jakiś dobry argument? — przewróciłam oczami.

— A jak ci powiem, że występuje Wiz Khalifa to zmienisz zdanie? — uśmiechnął się cwaniacko, doskonale zdając sobie sprawę, że to mój ulubiony artysta.

— Jesteś podły.

— To jak będzie? — ponaglił mnie.

Przygryzłam nerwowo moje spierzchnięte usta, bijąc się z myślami, po czym odpowiedziałam na ciężkim wydechu:

— Stary się wkurzy.

Oboje jednocześnie wybuchnęliśmy śmiechem. Dlaczego ja zawsze muszę się dać namówić?

— Spoko o której masz po nią być? — wtrącił po chwili Dylan.

— Przylatuje o jedenastej.

— W takim razie nie widzę problemu. Prześpisz się u mnie i pojedziesz po tę dziewczynę.

— Plan jest dobry. Powinnam zdążyć — przytaknęłam, czując delikatny przypływ adrenaliny.

— To co, przyjedziesz do mnie o dwudziestej drugiej? Adriana też będzie — po tych słowach przesłał mi spojrzenie typu „wiem więcej, niż ci się wydaje."

No tak Adriana. Gorąca laska, którą poznałam na ostatniej imprezie i trafiła na moją listę spraw niedokończonych, ponieważ Dylan eksperymentował jakieś środki odurzające, co nie skończyło się dobrze i musiałam go odwieść do domu.

— Ok, ale obiecaj mi jedną rzecz. Obudź mnie przed dziewiątą. Inaczej stary mnie zabije.

— Masz to, jak w banku.

Miłość bez granic [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz