Rozdział 10

1K 85 49
                                    

Andreìa

Gdy weszłam do domu, w środku było dziwnie cicho. Energicznym krokiem skierowałam się w stronę schodów i wspięłam na piętro, szykując się już na kolejną wojnę na spojrzenia z Hayely. Jednak po wejściu do już niedługo naszego pokoju, nie zastałam jej w środku. Zostawiłam swoje rzeczy, przypominając sobie, że wcześniej pani O'Connor wspominała coś o grillu. Szybko zbiegłam po schodach i skierowałam się w stronę ogrodu. Po wyjściu na patio, od razu dostrzegłam domowników, siedzących przy stole obok rozpalonego grilla. Oprócz państwa O'Connor jedno krzesło zajmował kolega Hayley, którego miałam już okazję poznać w klubie.

Jak on miał na imię? Daniel? Dylan? Chyba Dylan.

Zeszłam na trawę, powoli zmierzając w ich kierunku. W powietrzu unosił się charakterystyczny zapach, który sprawił, że mimo najedzenia od razu pociekła mi ślinka. Gdy podeszłam bliżej, zauważyłam, że włosy Hayley są wilgotne, jakby niedawno wyszła z basenu.

— O Andreia, dobrze, że już jesteś. Zjesz coś? — odezwała się mama Hayley, od razu gdy mnie zauważyła.

— Dziękuję, ale dopiero jadłam — odparłam.

— Może chociaż zjesz deser?

— Nie naprawdę, nic nie wcisnę.

— Daj spokój, ukroję ci mały kawałek. Musisz spróbować. Siadaj — dalej walczyła ze mną kobieta.

— No dobrze — zgodziłam się.

Niestety jedyne wolne miejsce znajdowało się koło Hayley.

Lepsze to, niż siedzieć naprzeciwko niej — pomyślałam, siadając obok brunetki, która grzebała widelcem w swoim talerzu i ani razu na mnie nie spojrzała.

— Hayley, może przedstawisz kolegę — powiedział ojciec władczym tonem.

— My się już poznaliśmy na imprezie — odezwał się chłopak.

— Tak, dokładnie.

W międzyczasie mama Hayley zajęła się krojeniem placka z nadzieniem truskawkowo-rabarbarowym i każdemu nałożyła po kawałku.

— Mmmm, pyszne jak zawsze pani H — odezwał się chłopak, kończąc przeżuwać spory kawałek, który wziął do ust.

— Dziękuję Dylan, na ciebie zawsze można liczyć. — Uśmiechnęła się kobieta.

Zachęcona jego słowami, również postanowiłam spróbować swojej porcji. Od razu po wzięciu kawałka do ust, musiałam przyznać Dylanowi rację. Kruche ciasto było delikatne i rozpływało się w ustach, a owocowy środek idealnie wyważony, nie za słodki, nie za kwaśny. Krótko mówiąc, niebo w gębie.

— Andreia, powiedz nam, jak się udało spotkanie? — spytała kobieta, zasiadając z powrotem na swoim miejscu.

— W porządku — odpowiedziałam krótko, nie chcą się rozgadywać o Lucasie, szczególnie w towarzystwie Hayley.

Zdążyłam już zauważyć, że była na niego cięta. I jakby na zawołanie usłyszałam głośne westchnięcie brunetki.

— Gdzie cię zabrał?

— Do oceanarium, a później poszliśmy coś zjeść.

— Opowiedz coś więcej. Skąd się znacie?

— Poznaliśmy się na uczelni. Ma na imię Lucas i jest kapitanem drużyny fotballowej — opowiadałam, gdy nagle poczułam mocne kopnięcie, wymierzone w moją nogę. — Auć — powiedziałam, aż lekko podskakując na swoim miejscu.

Miłość bez granic [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz