Iris obudziła się w nocy przez dziwny szept. Zaskoczona podniosła się do pozycji siedzącej i rozejrzała wkoło siebie. Nie zauważając niczego, przymknęła powieki i wzięła głęboki wdech. Jednak kiedy otworzyła powieki coś było nie tak, w powietrzu krążyło coś złego.
-Córko... przyjdź do mnie... natychmiast.- usłyszała szepty. Syk przeszedł przez jej głowę i wywołał nagły ból. Nastolatka rozumiejąc sytuację szybko zerwała się z łóżka, jednak przypominając sobie o obecności współlokatorek, cicho, za pomocą zaklęcia zmieniła swoją pidżamę na ubrania i założyła czarny płaszcz i zwykłe botki. Wyszła na korytarz z różdżką w dłoni i rzuciła na siebie zaklęcie kameleona. Wyszła z pokoju wspólnego Slytherin'u i stanęła na ciemnym korytarzu szkoły. Musiała zawiadomić Albusa.
-Expecto Patronum.- wykonała szybki ruch ręką, a przed nią zmaterializował się jej patronus, w formie węża.- Dumbledor.- powiedziała. Wąż zasyczał i popełzał w kierunku komnat dyrektora. Dziewczyna biegiem ruszyła w kierunku wyjścia ze szkoły. Musiała aportować się do ojca, który był zły. Bardzo zły. Dziewczyna przełknęła ślinę i szybko wyszła z zamku. Następnie przez dziedziniec i szybko przeszła przez bramę. Stanęła zmachana w miejscu i skupiła swoje myśli, wyobrażając sobie Riddle Manor. Poczuła jak się unosi, a następnie cały świat wiruje. Kiedy otworzyła oczy stała przed bramą. Ogromną, wykonaną z metalu, ozdobiona natomiast była eleganckimi wzorami. Dziewczyna przeszła przez bramę, która się przed nią otworzyła i szybkim krokiem skierowała się do wejścia, trzymając różdżkę w gotowości. Nabrała wielki wdech i rozejrzała się wkoło siebie. Otaczały ją drzewa, które szumiała przez wiejący wiatr. Gdzieniegdzie rosły piękne, różane krzewy, które teraz wyglądały przerażająco. Dziewczyna wzdrygnęła się i jeszcze bardziej przyśpieszyła krok.
Weszła po schodkach i stanęła przed wielkimi drzwiami. Kiedy chciała w nie zapukać, one ustąpiły, a przed nią stanęła Narcyza Malfoy w czarnej sukni i lekko rozwianych włosach. Miała podkrążone oczy i smutny uśmiech.
-Iris. Dobrze, że jesteś. Pan czeka.- rzekła spokojnie i przepuściła w drzwiach dziewczynę. Oczy miała przerażone, natomiast mimika twarzy wskazywała na to, że jest bardzo pewna siebie. Mogło ją to zgubić i poprowadzić wprost do piachu, ale młoda Riddle wiedziała jedno. Ojciec jej nie zabije. Nie zrobi tego. Była mu do czegoś potrzebna. I wszyscy o tym doskonale wiedzieli.
Dziewczyna wraz z Narcyzą przeszły przez przedsionek i stanęły przed wielkimi, mosiężnymi drzwiami. Iris wypuściła powietrze i pchnęła drzwi. W tym samym momencie ustrzegła swojego ojca. Jako jedyny siedział na swoim tronie, ubrany w czarną szatę, widok był przerażający. Nie wyglądał jak normalny człowiek. Bardziej jak wąż. Jego oczy były czerwone, natomiast skóra jakby przezroczysta, nie miał nosa, zamiast niego dwie szparki, łysą czaszkę, pokrywały widoczne żyły, natomiast usta były cienkie.
Dziewczyna stanęła wmurowana i nie wiedziała co ma zrobić, ani powiedzieć. Narcyza skinęła głową i ukłoniła się przed Czarnym Panem. Dołączyła do swojego męża, który stał po lewej stronie Voldemorta. Prawe miejsce zajmowała Bellatrix. Z chytrym uśmiechem patrzyła na młodą dziewczynę, którą starała się wychować. Iris spojrzała w czerwone oczy swego ojca i zrozumiała jedno. Aby przeżyć musi grać. Musi być posłuszna i konieczne było stanie się dobrą aktorką. Czarnowłosa uśmiechnęła się szeroko i skłoniła przed ojcem. Voldemort wstała ze swojego miejsca i spokojnym, wyrafinowanym krokiem podszedł do córki. Nie mógł uwierzyć, że to jego córka. Tak bardzo podobna do matki. Ale jednak to nie Aris. To nie jego słodka Aris.
Stanął przed dziewczyną i ruchem ręki kazał jej powstać. Dziewczyna to uczyniła i spojrzała na mężczyznę, który nie przypominał ojca ze zdjęć. To nie jego wyobrażała sobie od dziecka, starając się zastąpić pustkę wypełniająca jej ciało.
-Moja córko.- powiedział cicho mężczyzna i przyciągnął chudą nastolatkę do sobie. Miał oto przypominać przytulenie, ale było od tego odległe. Jego ramiona, nie czuła się w nich bezpiecznie, ciało, było ono zimne i tak bardzo niepodobne do ludzkiego. Iris wstrzymała powietrze i również delikatnie objęła ojca. Mężczyzna po chwili odsunął od siebie dziewczynę i spojrzał na nią. Znów poczuł przypływ gniewu na myśl o Aris i jej pięknych, brązowych oczach. O tym słodkim uśmiechu i długich, czarnych włosach. Uśmiechnął się fałszywie i zaprowadził nastolatkę na miejsce. Zajęła ona stanowisko obok Bellatrix, która w tym momencie ciskała, zazdrosna, w nią gromy. Jej burza loków dzisiaj była jeszcze większa, a sukienka jeszcze bardziej skąpa niż zwykle. Buty miała na wysokim obcasie. Iris przeszedł dreszcz strachu. Kobieta stojąca obok niej była nieobliczalna.
Voldemort zajął swoje poprzednie miejsce i spojrzał z wyższość na piątkę swoich podwładnych.
-Dzisiaj spotkanie w mniejszych grupach.- powiedział.- Chciałbym szczególnie zwrócić uwagę na to, że to ostatni raz. I podkreślam, że następne spotkanie odbędzie się za dwa tygodnie w czwartek o godzinie dwudziestej trzeciej tutaj.- wysyczał. Iris przymknęła oczy i czekała z niecierpliwieniem na koniec. Riddle przeniósł spojrzenie na córkę i ręką wskazał jej środek. Dziewczyna niepewnie stawiała kroki, aż w końcu stanęła w odpowiednim miejscu. Mężczyzna z psychopatycznym uśmiechem wycelował w nią różdżkę i powiedział...
-Crucio.- dziewczyna w momencie upadła na kolana i zaczęła krzyczeć z bólu. Gniew ojca nie znał granic. Czuła jakby ktoś palił ją żywcem, ciął, a jakaś moc rozrywała każdą komórkę jej wątłego ciała. Nastolatka krzyczała strasznie. Narcyza przymknęła powieki i delikatnie zaczęła się trząść. Pan Malfoy patrzył na to z przerażeniem, tak samo jak Rudolf Lestrange, natomiast jego żona uśmiechała się szeroko.
Czarny Pan na chwilę zaprzestał tortur swojej córki. Spojrzał na potomkinię i znów zauważył w niej swoją byłą żonę. Gniew w niem wezbrał i znów wycelował w nią różdżkę.
-Crucio.- czerwone światło pomknęło w kierunku rozdygotanej nastolatki. Dziewczyna zaczęła krzyczeć jeszcze bardziej. Z każdą sekundą gniew jej ojca rósł w siłę, natomiast jej siła malała. Gardło miała zdarte, a ciało obolałe. Jednak tortury nie miały końca. Dziewczyna krzyczała, zatykała uszy, wiła się po podłodze. Ojciec przerwał na chwilę i spojrzał na nią z odrazą.
-To jest kara za spóźnienie dziecko.- wysyczał w mowie węży. Iris łapała powietrze w płuca i starała się opanować drżenie ciała.- A teraz żegnam was moi drodzy.- powiedział Lord i w kolejnej minucie już go nie było. Bellatrix chwyciła męża za ramię i aportował się. Natomiast Narcyza podeszła do ledwo żywej dziewczyny i pogłaskała ją po policzku.
-Tak mi przykro.- wyszeptała i odciągnięta przez męża zostawiła nastolatkę. Iris wzięła parę wdechów i starała się podnieść z podłogi, jednak z marnym skutkiem. Jej nogi były całe odrętwiałe i wstrząsał nią silne dreszcze. Nastolatka postanowiła jedynej opcji. Mimo bólu całego ciała, skupiła swe myśli na Hogwarcie. Poczuła po chwili, że odrywa się od ziemi, a świat zaczął mocno wirować jej przed oczami. Po dosłownie chwili znalazła się przed bramą. Nie dała rady jednak wstać, przymknęła powieki i czekała na śmierć. Nie wiedziała jednak, że w mroki stoi Severus Snape, który dwie godziny wcześniej wrócił, na szczęście cały ze spotkania z Voldemortem.
-Błagam. - wyszeptała dziewczyna i oddała się w odmęty ciemności...
—————————————————
Ilość słów: 1103
CZYTASZ
Seven Devils
FanfictionKiedy ona jest córką Czarnego Pana, a on Mistrzem Eliksirów. Po jakiej stronie stanie dziewczyna? Czy nauczy się kochać? Czy dobro zwycięży? Czy uda jej się przeżyć? ROZDZIAŁY POJAWIAJĄ SIĘ CODZIENNIE! Uniwersum należy do J.K.Rowling!!!