Rozdział 19

635 35 0
                                    

Iris POV.
Otworzyłam oczy, jednak od razu je zamknęłam. Światło, które było w pokoju spowodowało szok. Lekko je uchyliłam po chwili i zamrugałam, aby przyzwyczaić się do jasności. Pierwsze bodźce zaczęły do mnie docierać powodując ból. Całe ciało mnie bolało i wołało o odprężającą kąpiel. Westchnęłam i rozejrzałam się wkoło siebie. Ze zgrozą odkryłam, że znajduje się w moim domu. Sama. Prawie nic nie pamiętam z wczoraj. Kto mnie tu przyniósł? Kto uleczył? Nie mam pojęcia. Zła wstałam z łóżka, delikatnie stawiałam kroki w kierunku łazienki. W pewnym momencie przewróciłam się i upadłam na ziemię. Łzy bezsilności pociekły po moich policzkach tworząc mokre ścieżki. Delikatnie zaczęłam się podnosić, a kiedy w końcu mi się udało, doszłam powoli do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i rozebrałam się z ubrań. Spojrzałam na siebie w lustrze i pisnęłam. Całe moje ciało było w bliznach. Wielkich, bladych bliznach. Ze zgrozą odkryłam, że mam dwie wielkie szramy na twarzy. Zaszlochałam i oparłam się rękami o zlew. Łzy kapały z mojego nosa na podłogę tworząc małą kałużę. Spojrzałam na siebie jeszcze raz i ujrzałam twarz potwora. Strasznego potwora, który nie wie co to miłość, który potrafi zabić z uśmiechem na ustach. Krzyknęłam i osunęłam się po drzwiach na podłogę. Podkurczyłam delikatnie nogi i schowałam głowę w kolanach. Głośny szloch wydobył się ze mnie, cała drżałam i nie mogłam tego opanować. Jak własny ojciec mógł mi zrobić coś takiego? Jak? Pomyślałam o mojej mamie. I właśnie w tym momencie ją znienawidziłam. Znienawidziłam z całego serca. To jej wina. To ona mnie urodziła. Z tą myślą wstałam na chwiejne nogi i poszłam pod prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę, która przyjemnie zaczęła rozluźniać moje mięśnie. Całe ciało dokładnie wymyłam i osuszyłam puchatym ręcznikiem.

***

Zeszłam po schodach na dół i poprawiłam moje włosy. Na twarz miałam narzucone zaklęcie dzięki czemu blizny były niewidoczne. Zadowolona usiadłam na moim fotelu i przymknęłam oczy.

-Severusie.- powiedziałam cicho. Skupiłam się maksymalnie i już po chwili byłam w jego umyśle. Zadowolona, że nie zapomniałam tej pradawnej sztuki uśmiechnęłam się złowieszczo.- Severus'ie.- powtórzyłam. Tym razem w myślach.

-Riddle?- zaśmiałam się diabolicznie i czułam jak mężczyzna cały się spiął.- Czego chcesz i jak się tu dostałaś?- pokręciłam głową i jeszcze szerzej się uśmiechnęłam. Nie poznawałam samej siebie, jeszcze godzinę temu byłam w rozsypce.

-Przyjdź do mnie, a na drugą część pytania Ci nie odpowiem.- wyjaśniłam i wyszłam z jego umysłu. Uwielbiałam denerwować tego faceta. Było to jedne z lepszych uczuć i zajęć. Sprawiało mi to ogromną satysfakcję.- Skrzatko!- krzyknęłam. Zmaterializowało się przede mną stworzonko i ukłoniło delikatnie.

-Tak Pani?- pokazałam jej ręką, aby się podniosła. Skrzatka uczyniła to i teraz patrzyła na mnie wielkimi oczami. Uśmiechnęłam się w jej kierunku dobrodusznie. W jej oczach zalśniły łzy.

-Czy możesz przygotować dwie herbaty rozgrzewające i ciasto czekoladowe.- poprosiłam ją. Stworzonko potaknęła i w tym momencie zniknęło. Westchnęłam i spojrzałam na obraz Salazara za mną. Uniosłam brew, ponieważ zauważyłam, że twarz starego czarodzieja wykrzywiona jest w grymasie.- Coś Ci nie pasuje?- zapytałam. Popatrzyłam na niego tym razem czerwonymi oczami. Salazar westchnął i spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.

-Wiele rzeczy mi się nie podoba.- powiedziała. Prychnęłam i usadowiłam się wygodniej. Slytherin odwrócił się całkowicie w moim kierunku i wskazał głową na moją różdżkę.- Widzę, że dobrze Ci służy.- dodał z uśmiechem.

-Najwyraźniej dziadku.- powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie. Tęskniłam za nim i za rozmowami z nim. Staruszek parsknął śmiechem i uśmiechnął się delikatnie.

-Co twój ojciec tym razem Ci zrobił?- zapytał gorzko. Parsknęłam śmiechem i uśmiechnęłam się do niego pocieszająco. Mężczyzna zgromił mnie wzrokiem i uniósł rękę. Poczułam jak zaklęcie maskujące schodzi z mojej twarzy ujawniając blizny. Zła spojrzałam na niego i tak samo jak on uniosłam dłoń i machnęłam nią przed twarzą. Wszystkie niedoskonałości zostały idealnie zakryte.- Oh... moje drogie dziecko.- powiedział z żalem i spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Nie poznawałam go, jeszcze nigdy się tak nie zachowywał.

-Nic mi nie będzie, a teraz przepraszam. Severus zaraz będzie.- rzekłam i wstałam z fotela. Salazar prychnął i znów stał się nieruchomy. Uśmiechnęłam się w jego kierunku ostatni raz i usiadłam do stołu. Akurat w tym momencie pojawiła się Skrzatka i postawiłam przede mną herbatę z ciastkiem.- Dziękuję.- stworzonko uśmiechnęło się do mnie i z cichym trzaskiem zniknęło. Ja natomiast napiłam się troszkę herbaty i spojrzałam na zegar wiszący nad kominkiem. Dochodziła dwunasta. Westchnęłam i spojrzałam na drzwi, w których pojawił się Snape. Uśmiechnęłam się delikatnie i skinęłam mu głową. Mężczyzna przytakną mi głową i podszedł do stołu. Zajął drugie miejsce i napił się od razu różanej herbaty. Ja uczyniłam to samo. Spojrzałam na niego zza filiżanki i uniosłam brwi.

-Coś się stało?- zapytałam i odstawiłam herbatę. Severus prychnął i spojrzał na mnie nieprzeniknionym wzrokiem.

-To ty mnie tu ściągnęłaś. Jakiś konkretny powód?- przeskanował moją twarz i dziwnie zmrużył oczy. Westchnęłam i oparłam twarz na rękach.

-Nic nie pamiętam z wczoraj. Możesz mi powiedzieć kto mnie tu przeniósł i uleczył?- wydusiłam i spojrzałam błagalnie na niego. Mężczyzna westchnął i znów napił się napoju, a następnie wziął kęs ciasta.

-Ja.- zapadła niezręczna cisza, którą można by kroić nożem. Spojrzałam na niego i przytaknęłam. Nie czułam się komfortowo, z tym, że widział mnie z tymi wszystkimi bliznami.

-W takim razie dziękuję...

Seven DevilsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz