Rozdział 11

773 46 11
                                    

Severus POV.

Znaleźliśmy się w moim gabinecie. Panował w nim pół mrok i zimno. Dziewczyna skrzywiła się i wyszła z kominka. Kiwnęła ręką, a płomień radośnie się rozpalił. W pomieszczeniu zrobiło się jaśniej, i automatycznie cieplej. Podszedłem do mojego biurka i zająłem miejsce za nim. Z szuflady wyciągnąłem stare zdjęcie i podszedłem do jednego z dwóch foteli. Zająłem ten dalej kominka, natomiast Iris zajęła ten bliżej ogrzewając się przy okazji.

Spojrzałem na nastolatkę i przymknąłem oczy. Dziewczyna spojrzała na mnie i w momencie kiedy je otworzyłem, ona je zamknęła.

-Twoja matka prosiła, abym w piątek klasie przekazał Ci to zdjęcie.- powiedziałem i znów westchnąłem. Czekała mnie trudna rozmowa z nastolatką, w której buzują hormony. Iris całe czas patrzyła na mnie uważnie, nie spuszczając ze mnie wzroku. Podałem jej zdjęcie. Dziewczyna przeniosła na nie wzrok i niewzruszona zaczęła je przeglądać i skanować wzrokiem każdy element. Po paru chwilach jej wzrok znów spoczął na mnie.- Na tym zdjęciu po prawej jest twoja matka, obok niej twój ojciec, natomiast dwie ostatnie osoby to twoja matka chrzestna, czyli Narcyza i ojciec chrzestny.- Iris poruszyła się i cały czas uważnie patrzyła. Zauważyłem, że na wzmiankę o chrzestnym jej oczy zrobiły się ciemniejsze.

-Kim on jest?- zadała pytanie oschłym tonem. Pokręciłem głową z bezradnością i znów na nią spojrzałem.

-Musimy się dowiedzieć kim on jest. Aris nic mi nie powiedziała.- wyjaśniłem szybko. Widziałem jak jej oczy na chwilę robią się czerwone. Rozumiałem ją, przez niego musiała zajmować się dziewczyną Bellatrix i rodzina Malfoy'ów, która nie należała do najcieplejszych i najlepszych. Nastolatka wzięła wdech i wypuściła powietrze. Kiedy otworzyła oczy, ich kolor był już normalny.

-Po co mam go szukać? Jak będzie chciał to sam mnie znajdzie. Póki co jest dla mnie obcym człowiekiem i tak jest dobrze.- Iris przymknęła oczy i podparła głowę na ręce.- Jak profesor chce mogę go zacząć szukać, ale dopiero za jakiś czas. Póki co muszę się skupić na spotkaniach z ojcem.- dziewczyna wyraźnie zadrżała i skuliła się w sobie. Przytaknąłem jednak zrozumiałem, że ona przez zamknięte oczy nie widzi tego gestu.

-Dobrze Riddle.- powiedziałem.
Dziewczyna wzdrygnęła się na wzmiankę o swoim nazwisku i jeszcze bardziej skuliła.

-Która godzina profesorze?- zapytała się mnie z błogim uśmiechem na ustach. Pokręciłem głową, jednak spojrzałem na zegarek na moim nadgarstku. Iris otworzyła oczy czekając na moją odpowiedź.

-Dwudziesta dwa.- odpowiedziałem.

-Niech mnie profesor obudzi za dwie godziny. Wolę ten czas przespać.- rzekła dziewczyna i skuliła się mocno, zamykając swoje brązowe oczy. Oczy opadły jej na twarz i w tym momencie przypominała swoją matkę w stu procentach. Były wręcz identyczne. Ten sam kolor włosów, ta sama budowa ciała, te same oczy. Jedyne czym się różniły to charakter. Aris była jaka była. Nic nie dało rady jej zmienić, a sprawy pokomplikowały się jeszcze bardziej po pierwszym spotkaniu z Voldemortem. Westchnąłem zmęczony tym dniem i chwyciłem do ręki pierwszą lepszą księgę...

   ***

Weszliśmy razem do mrocznej rezydencji Malfoy'ów. Wkoło nas znajdowały się piękne obrazy i malowidła przedstawiające członków rodu. Narcyza uśmiechnęła się do nas ponuro i wskazała ręką gdzie mamy iść. Iris dumnie uniosła głową i poszła przodem. Jej czarna szata powiewała, tak samo jak długie włosy. Szczupłe nogi kroczyły z gracją, natomiast szczupła talia i biodra kołysały się na boki. Dziewczyna zatrzymała się i spojrzała przez ramię na mnie czy idę. Szybko ruszyłem się z miejsca pod jej palącym spojrzeniem i dołączyłem. Stanęliśmy przed wielkimi dębowymi drzwiami i spojrzeliśmy się na siebie. Iris delikatnie się zarumieniła. Dotknąłem jej ramienia pokrzepiająco. Nastolatka uśmiechnęła się delikatnie i założyła kosmyk włosów za ucho. W tym momencie coś we mnie pękło i schyliłem się do dziewczyny i naparłem na jej usta. Iris w pierwszym momencie była w szoku bo stała i nic nie robiła. Jednak kiedy chciałem się odsunąć ta zarzuciła ręce na moje ramiona i mnie przyciągnęła do siebie. Włożyła palce w moje włosy delikatnie za nie pociągając. Mruknąłem zadowolony i objąłem ja w tali. Dziewczyna uśmiechnęła się, zacząłem ją intensywniej całować, a ona starała się nadążać za morderczym tempem i intensywnością pocałunku. Jej usta były miękkie i zimne. Idealne połączenie. Kiedy zabrakło nam tchu odsunęliśmy się od siebie i nasze spojrzenia się skrzyżowały.

-Przeżyjemy. A teraz maska na twarz i zaczynamy grę.- powiedziała cicho Iris i pchnęła szybko drzwi, wchodząc do środka.

Seven DevilsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz